Syn Księżycowego Pyłu mimowolnie się skulił, widząc wzrok kocura. A co, jeśli jest na usługach kociako-żercy? Co, jeśli za moment rzuci się do przodu, odsuwając Barana jak kupkę liści i połknie dwójkę mniejszych kociaków na przystawkę? Umrą, bez wątpienia zaraz umrą, a on ma jeszcze tyle życia przed sobą! Niech to! Już nigdy nie założy rodziny, której będzie chronić, nie zostanie silnym i wielkim wojownikiem, nie będzie...
— Na co się tak gapisz, co? Mój brat i ten drugi czują się nieswojo! — Baran wręcz krzyknął, z niezachwianą pewnością siebie, co sprawiło, że Zlepek i Kózka spojrzeli po sobie w zdumieniu. Owszem, kociak zawsze miał ogromny tupet, a jego butność przewyższała wielokrotnie każdego w kociarni, jednak otwarta pyskówka w kierunku wojownika była czymś, czego się po nim nie spodziewali. Liliowi zagryzł wargę. Chyba jednak nie on dzisiaj zginie. Nie, dzisiaj zginie Baran.
Kurcze, szkoda.
Znaczy nie szkoda, że Zlepek nie zginie, tylko szkoda, że zrobi to Baran! Fajnie, że ktoś zginie zamiast niego! Nie, nie, zaraz...
Mały wręcz zaczerwienił się ze wstydu do swoich myśli, kiedy potężny, rudy kocur odpowiedział.
— Och, przepraszam, czyżby mój wzrok pokrzywdził wasze małe, przestraszone główki? Myślałem, że Klan Klifu ma silne i odważne kocięta, które w przyszłości będą wielkimi wojownikami. Pomyliłem się co do twoich przyjaciół? — Tutaj spojrzał na pozostałą dwójkę z pewną... Pogardą? Cóż, to wystarczyło, aby urazić dumę tych wiecznie poszukujących okazji do zabłyśnięcia kociaków. Kózka przewrócił oczami, wypinając dumnie pierś, jednak krok, jakim ruszył do Lisiego Serca był całkiem niepewny.
— Wcale nie prawda! Ja tam jestem bardzo odważny! Odważny przyszły wojownik Kózka, ot co! — zapewnił, uśmiechając się trochę krzywo. Najmłodszy z kocurów ani myślał pozostać w tyle! Zebrał całą swoją (malutką, kogo tutaj oszukiwać) odwagę i ruszył w kierunku reszty, uśmiechając się.
— Tak, właśnie! Ja też jestem ba-bardzo odważny! — zawołał, jednak efekt zepsuł troszkę fakt, iż potknął się po drodze o własne nogi. Podniósł się szybko, otrzepał i uśmiechnął głupkowato. Lisie Serce, mimo znudzonego wzroku, jakim ich obdarzył, musiał się naprawdę świetnie bawić, gdyż postanowił pociągnąć te trzy niewinne istotki za ogon, aby zobaczyć, jak "odważne" są naprawdę.
— Och, tak? Więc może zechcecie to udowodnić?
Po raz kolejny Zlepek i Kózka pospiesznie wymienili się spojrzeniami, oboje dostrzegając panikę w oczach drugiego. Udowodnić? Co mieliby zrobić? Ukraść Lśniącemu Ziółka? Pociągnąć Księżycowy Pył za ogon? Wyjść z obozu i przynieść jakąś pamiątkę? Zmierzyć się z wielką, dziką bestią? Zjeść robaka? Cholera, ten kocur nie wyglądał na kogoś, kto da im łatwe zadanie.
— Jasne.
— No no no pewnie.
— Nie no, oczywiście.
— My my zawsze bardzo chętnie, tak.
Zaczęli powtarzać, jeden przez drugiego, zupełnie tak, jakby chcieli sobie nawzajem udowodnić, że przecież chcą zrobić to, co każe im Lisek.
< Lisku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz