Północ potruchtała w kierunku pierwszej lepszej istoty, która znalazła się na horyzoncie. Szczęściarą, albo raczej nieszczęśnicą okazała się pręgowana, niezbyt wysoka kotka – Spopielona Paproć. Kiedy była już blisko zaczęła przeskakiwać z łapy na łapę.
- Spopielona Paprocio, czy mogłabyś mnie czegoś nauczyć? – Północ zrobiła wielkie kocie oczy. Może i było to do niej nie podobne, ale nie zaszkodziłoby przecież spróbować.
Gdy uczennica zauważyła, że pręgowana zaczęła się zastanawiać nad jej propozycją, zaczęła nalegać:
- Proszę… - Zrobiła słodką minkę i machnęła potulnie ogonem – ja tak bardzo prooooszę. Będę grzeczna, obiecuję!
Paproć w końcu ustała i miauknięciem potwierdziła swoją decyzję.
- Oczywiście – Północy ledwo oczy nie wyszły na wierzch.
- Naprawdę? – Kotka spojrzała na nią ironicznie, a jej kąciki warg powoli pomaszerowały do góry, by w końcu przerodzić się w uśmiech.
- Tak, naprawdę. – Uczennica skoczyła na równe łapy z zachwytu.
Nigdy się tak jeszcze nie zachowywała, nie cieszyła się z błahych rzeczy, ale pewnie już każdy wie, że samotność potrafi dobić i zmienić zachowanie.
- Dziękuję! Tak bardzo dziękuję! – Ciemna kotka zapiszczała ze szczęścia. – A czy możemy wziąć ze sobą Świetlika i Owocka? Byłoby dużo ciekawiej – mimo że nie przepadała za rówieśnikami, chciała bliżej ich poznać, bo może zastąpią jej brata, kiedy on będzie daleko? W każdym razie jednak dobrze by było wyjść z cienia i trochę się ucywilizować.
- Mi tam to nie przeszkadza. – Już na samą myśl o poznaniu Owocka i Świetlika jej głowę objęły przychylne myśli.
<Spopielona Paproć? Wiem, że krótko ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz