*Dawno, dawno temu*
Córka Białej Sadzawki zatrzymała się, zaciskając zęby. Zostawić Światełko na środku wrzosowiska i tak po prostu... odejść?! Biec do obozu i krzyczeć, że nadchodzi lis?! Błękit była szybka. Z całą pewnością szybsza od jakiegoś rudego nie-psa. Do tego znała całe tereny Klanu Burzy. Mogłaby pobiec do obozu skrótami i ostrzec klan. Ostrzec klan, podczas gdy jej... przyjaciółka, leżałaby nieprzytomna pośród traw. Zerknęła na Świetlisty Potok. Wojowniczka wyglądała niesamowicie bezbronnie. Jej łapy były bezwładne, mięśnie pyszczka rozluźniły się nieco. Prawdę mówiąc, wyglądała jakby spała, gdyby nie okoliczności. Z każdym kolejnym uderzeniem serca drapieżnik się oddalał. A z każdym kolejnym krokiem był bliżej obozu. Błękitna Cętka zamknęła powieki, modląc się do Klanu Gwiazdy o cud. Wzięła głębszy oddech i podjęła decyzję. Nie zostawi córki Rdzawego Ogona na pastwę losu. Z niemałym trudem schwyciła Świetlisty Potok za kark. Przeszła odległość królika i położyła ciało na kamieniu.
- Tak nie można iść - pisnęła w przestrzeń i westchnęła spazmatycznie. Przesunęła się nieco bliżej kamienia, jednocześnie łapą popychając ciało kocicy. W końcu ustawiła się tak, że grzbiet miała idealnie pod Świetlistym Potokiem. Wygięła się lekko i pchnęła szylkretkę. Dawna uczennica Deszczowego Poranku upadła idealnie na jej grzbiet. Błękit zamruczała z dumą i ruszyła za drapieżnikiem. Tym sposobem nie mogła, co prawda biec, ale poruszała się dość szybko. Czuła ciężar Światełka na grzbiecie. Mięśnie jej łap, wyćwiczone od polowań na króliki wytrzymywały szybkie tempo, mimo to niebieska zagryzła zęby z wysiłku i stresu. Wbrew sobie czuła także ekscytację, jednak wolała tego nie okazywać. Świetlisty Potok od początku miała rację. Trzeba było od razu powiadomić Migoczące Niebo lub Ciernistą Gwiazdę. Kimże byłaby jednak najmłodsza córka Białej Sadzawki, gdyby nie spróbowała?
- Następnym razem posłucham ciebie - wyszeptała w przestrzeń, pod adresem Światełka. Przyśpieszyła jeszcze bardziej, nerwowo obijając boki ogonem. Szła skrótami, przeskakując nad króliczymi norami i przecinając wrzosowiska. W końcu zatrzymała się, dysząc ciężko. Obóz był za tym wzniesieniem! Czuła zapachy kotów i miłe ciepło "domu". Lis też to wyczuł. Odwróciła się i dostrzegła drapieżnika, dosłownie kilka króliczych skoków od nich! Udało się! Wyprzedziła go! Lekko drżąc od, z trudem powstrzymywanej energii, najdelikatniej jak umiała, zrzuciła ciało szylkretki w paprocie. Potem zrobiła coś, co było odważne, ale też po prostu głupie. Z bitewnym okrzykiem puściła się do rudego drapieżnika. Schwyciła go za grzbiet i wczepiła się w niego wszystkimi czterema rzędami pazurów. Lis ryknął z wściekłością i odwrócił głowę, zaczepiając kieł o miękki kawałek skóry za łopatką niebieskiej. Błękit odpowiedziała wściekłym draśnięciem go w nos, aż ten zaskowyczał. Wojowniczka puściła się grzbietu drapieżcy, po czym splunęła mu pod łapy. W samą porę, ukazała się delegacja burzowiczów. Deszczowy Poranek, Brzoskwiniowa Gałązka i Tulipanowy Pąk rzucili się do lisa, odpędzając go głośnymi sykami. W tym czasie zaniepokojony Leśny Cień, doskoczył do siostry, sprawdzając czy nic jej nie jest. Odpędziła go zmęczonym śmiechem, po czym polizała go za uchem.
- Ze mną wszystko w porządku! Pomóż mi lepiej zabrać Świetlisty Potok do obozu. - Kocica skierowała wzrok na ciało córki Rdzawego Ogona.
Liliowy szerzej otworzył oczy, zerkając w kierunku zemdlonej szylkretki. Po chili namysłu, wraz z Błękit odstawili ją do Burzowego Serca.
***
- Spójrz, otwiera oczy!
Zadowolona córka Boćka, wymieniła spojrzenie z Burzowym Sercem. Zwinęła ogon, czekając aż szylkretowa kocica łaskawie się wybudzi. Świetlisty Potok uchyliła powieki i wycelowała zmęczony wzrok prosto w Błękit, oraz medyka. Niebieska spojrzała na przyjaciela i nastroszyła wąsy. Masywny medyk skierował swe kroki ku pacjentce.
- Dobrze się czujesz?
Błękitna Cętka przyglądała się jak Światełko kilka razy mlaska językiem, rozprostowując zdrętwiałe mięśnie.
- Tak, chyba tak - mruknęła, spuszczając wzrok.
Córka Białej Sadzawki pisnęła radośnie i doskoczyła do tri- kolorki. Prędko polizała ją po uchu, na co tamta zareagowała zdziwionym warknięciem.
- Och, bałam się, że coś ci się stało! - Cętkowana zaczęła skakać wokół przyjaciółki. - Wyglądasz teraz jak mała, bezbronna, słodziutka kuleczka!
Mina Świetlistego Potoku była bezcenna. Młodsza wojowniczka wybuchnęła śmiechem, a po chwili wahania i Burza uśmiechnął się delikatnie. Błękit stanęła bokiem i wskazała łapą na niewielką bliznę na barku.
- Patrz co mam! - zamruczała z dumą, po czym przysiadła przy koleżance. Świetlista nieprzyzwyczajona do tak bliskiego kontaktu wzdrygnęła się lekko.
<Świetlista^^ Matko, na wszystkie latające jeże, przepraszam, że musiałaś tak długo czekać 3: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz