Fiołeczek popatrzyła wraz ze swoją burą mamą na Zakręcony Ucho, który aż skulił się pod ciężkim wzrokiem obu kocic. Przełknął zaległą gulę w gardle, pesząc się z lekka, przy tym na zmianę otwierając i zamykając mordkę. Ostatecznie stwierdził jednak, że najbezpieczniej dla niego będzie zamkmąć paszczę i nawet nie próbować się odezwać. Zamiast tego po prostu przysunął się do szylkretowej kotki, po czym polizał ją czule za uchem; Fiołek zamruczała odruchowo, mimo wszystko wykrzywiając mordkę w łagodnym uśmiechu. Przymknęła oko, ciesząc się bliskością kocura, na którą od jakiegoś czasu aż tak nie narzekała.
- Teściowa chyba musi porozmawiać z Fiołeczkiem - zagaił nieśmiało, spuszczając łeb, poczym liznął jeszcze raz córkę Brzoskwiniowej Gałązki w policzek, zaś samej liderce skinął nisko łbem i tyle go widziano. Półdługowłosa tupnęła łapką, zła na kocura, że zostawił ją samą z tym problemem i zwyczajni w świecie zwiał. Mimo wszystko jakoś tak... Nie potrafiła złościć się na tego głupka, dlatego też po prostu skinęła łebkiem Cierniowi, dając jej nieme polecenie, aby kotka poszła za nią.
- No, o co chodzi? - miauknęła spokojnie, przymykając ślepia, gdy matka i córka wyszły z obozu, idąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Fiołeczek wzięła głęboki wdech, czując się jak kociak, który za chwilę dostanie burę od rodzicielki za zbrojenie czegoś. Owszem, wiedziała, że jest dorosła i gdyby Ciernista Gwiazda miała jakieś wąty do jej wyboru, to co najwyżej mogłaby jej nagwizdać i tyle by z tego było. Zamknęła oko, spięła całe cialo, po czym walnęła ma całe gardło:
- Jesteśmy razem!
Buraska zamrugała zdumiona, a jej mina wyrażała praktycznie każde emocje. Oczy miała szeroko otwarte, uszy uważnie postawione, zaś końcówka ogona niespokojnie drgała.
- Od kiedy? - zapytała, przymykając swe zielone ślepia. Fiołek nastroszyła futerko, mając wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał, a jej zwłoki zjedzą wrony i kruki. Owinęła swoje łapki na wpół łysym, spalonym ogonem, po czym zawstydzona niczym kocię szepnęła:
- O-oood K-k-księżyca
Pisnęła, zakrywając łapkami mordkę. Córka Białej Sadzawki aż się zapowietrzyła. Cała drżała, sprawiając wrażenie bomby z opóźnionym zapłonem. Przez zakryte łapą i mocno zaciśnięte oko niebieska szylkretka nawet nie dostrzegła wesołego uśmiechu, który zawitał na pysk jej matki. Stara kocia zwróciła uwagę na siebie dopiero głośnym, perlistym śmiechem, którego wojowniczka tak dawno nie słyszała. Zdumiona uchyliła oko, serkając na chudą pytającym wzrokiem.
- Durna kupi futra! - krzyknęła buraska, patając swoje dziecko po głowie - Dlaczego nie powiedziałam mi wcześniej?! - oburzyła się, na co półdługowłosa aż się skuliła. Liderka jednak zaraz roześmiała się ponownie, wywołując poczucie nie małej ulgi u bezokiej.
- O! Jest i mój zięciu! - miauknęła na widok białego kocura o zakręconych uszach, który szedł w stronę kotek z dość pokaźnym pękim no... Nie do końca dorodnych kwiatów. Uśmiechał się przy tym na swój uroczy sposób, czyli głupkotawo. Jego partnerka zachchotała, kiedy kocur potknął się jak długi, padając dosłownie u łap przywódczyni.
- Ja wiem kochanie, że uwielbiasz moją mamę, ale nie musisz jej padać do łap! - zaśmiała się Fiołeczek, zakrywając mordkę łapką. Zakręcony jakby zażenowany całym zajściem tylko wstał, otrzepał się i popatrzył z bólem na teściową, rzucając jej ciche "Dzień dobry" w akompaniamencie jąkania.
<Cierń? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz