Przerwał, patrząc na swoją łapę. Czemu się tym interesowała? Bylica nigdy nie zauważyła, że się okaleczał. Pewnie głupia myślała, że po prostu taki był. Dlatego też uznał już dawno, że miała go głęboko gdzieś i trzymała go nie z litości, a po to, by go wykorzystać jako narzędzie w jej chorych zagrywkach.
- Czuję się wtedy lepiej - odparł. - I nie. Nie boję. Moje ciało i tak jest tak zniszczone i bezużyteczne, że takie coś tylko je upiększy - Skrzywił się sztucznie. - Gdybyśmy byli w mieście... Wytarzałbym się w czymś cuchnącym, a tu? Nie ma w tej dziurze nic! A Bylica wszystko ze mnie zmywa. Zacząłem to robić, by jej zbrzydło molestowanie mnie, ale nawet zdechłą rybę zlizała, ble!
Akurat w tym było sporo prawdy, bo starucha naprawdę oczyszczała go z każdego brudu, w jakim się znalazł. Nieważne co robił, ta wręcz dopadała go jakby znikąd, niszcząc jego ciężką prace.
- Nie jesteś zniszczony. Wyglądasz tylko trochę inaczej niż reszta - powiedziała spokojnie. - A Bylica jest obrzydliwa. Że tez nawet coś takiego jej nie odpędziło...
Prawda. Była odrażająca, chociaż czasami go to bawiło. Dziwne, że nie zauważyła, że czasem robił jej tym po złości. Ale dla niej był przecież uroczym i biednym kociakiem, więc mydliła sobie tym oczy.
- Co nie? Jest okropna. - westchnął. - I jestem zniszczony. Własna matka mnie nie chciała, porzuciła na śmierć. A Bylica z resztą uświadamia mi codziennie, że moje życie zależy od nich. Taka jest rzeczywistość. I teraz ty będziesz musiała do niej przywyknąć
Posmutniała, obniżając łeb.
- Przynajmniej chociaż tobie nie wyprała jeszcze mózgu...
- Nie dam jej się. Nie lubię jej. Chciałbym... być silny, by się od niej uwolnić i może zrobić jej... krzywdę? Gdybyśmy byli w mieście, mógłbym ją wepchnąć pod potwora, a tak? - westchnął.
O tak... Marzenie. Naprawdę by to zrobił! I to bez żadnej uronionej łzy czy wyrzutów sumienia. Tą całą ich rodzinkę, by wysłał do grobu. Tak. Chciał by tak właśnie skończyła. Jej gang by się rozpadł i mógłby być wolny.
- Wepchnąć pod potwora? Przecież tak by umarła... Jakbyśmy byli w mieście to może udałoby mi się chociaż wrócić kiedyś do domu... a tak wrzucili mnie tutaj i nie wypuszczą, aż zapachy nie wywietrzeją. Tak, żebym na pewno tam nie wróciła.
- Widzisz jacy z nich sadyści. Jednak dają jeść. Na ulicy trudno o treściwy pokarm. Ciesz się, że nie głodujesz - mruknął, pamiętając ten przeraźliwy ból brzucha, gdy nie mógł nic znaleźć do jedzenia. Potworne uczucie.
- U Wyprostowanych nigdy nie głodowałam... tam było mi lepiej - westchnęła. - Nie mogę spać w tej dziurze. Prawie nie zmrużyłam oka odkąd tu jestem...
Chciało mu się parsknąć śmiechem na te jej słowa. Nie głodowała, na pewno nie spała w dziurze, nie cuchnęła, była wręcz ideałem. Żyła u tych okropnych istot pewnie niczym wielka dama. Aż go zemdliło.
- Ojoj, księżniczko. Jak mi przykro - zadrwił. - Nie mamy tu miększego mchu dla takich gości jak ty. Ciesz się, że masz w ogóle na czym spać. Goła ziemia jest mniej wygodniejsza.
- Nie prosiłam się o porwanie! - prychnęła, kładąc po sobie uszy. - Gdybym miała wybór już dawno by mnie tu nie było. A ty? Śpisz na ziemi?
Co za głupie pytanie! Widać było pomiędzy nimi ogromną przepaść. Musiała się wiele nauczyć o byciu samotnikiem. Wątpił, że Bylica ją zwróci Wyprostowanym. Była zdana już tylko i wyłącznie na siebie.
- Nie. Na mchu. Takim jak ty. Przed porwaniem spałem w kuble na śmieci - miauknął. - Gdy było gorąco strasznie się nagrzewał i palił mi łapki, więc przeniosłem się do kartonu.
- Nie mieszkałeś nigdy z Dwunogami? - Przekrzywiła łeb. - Przyjęliby cię i nie musiałbyś spać na śmietniku.
Co takiego?! Ona zwariowała?! Nie zamierzał nawet do nich się zbliżać na króliczy skok! A może nawet i psi! W zamian za co? Za pełny brzuch, schronienie, a potem okropną śmierć w pudle, bo uznają, że to zabawne jak piszczy?!
- Nie - fuknął. - Nie mieszkałem i nie zamierzam. To potwory! Torturowali mnie, a moje rodzeństwo zakopali żywcem pod ziemią. Nigdy nie przekroczę progu ich jamy! Nigdy! - Tupnął łapą, dając moc tym słowom.
Zmarszczyła brwi, z przerażeniem słuchając jego historii.
- Wszyscy mi mówią, że Wyprostowani są tacy okropni i robią straszne rzeczy... ale ja nigdy nie spotkałam złych Dwunogów. Dla mnie byli zawsze dobrzy... i mili...
- Ja spotkałem zawsze złych, którzy robili wiele złych rzeczy. Oderwali mi ogon. Dlatego wolałem żyć na ulicy niż z nimi jako pieszczoch. Nie zaufam im. Nigdy! - wycedził przez zęby.
Głupi pieszczoch! Nie wiedział co przeżył, a dalej go namawiała, tak jakby już miał zaraz tam polecieć i zacząć się łasić do tych stworzeń z zapałem.
- Nie wszyscy są tacy... - miauknęła, próbując przekonać kocura. - Życie z dwunogami nie może być gorsze niż życie na śmietniku
- Uwierz... jest. Wole takie życie samotnika niż bycie z nimi, gdzie traktują cię jak zabawkę.
<Blanka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz