Jeśli chcesz się spotkać to tylko jutro. O tej samej porze, tylko bliżej klifu — rzuciła. — Nie obiecuję jednak, że się zjawię. Mam obowiązki względem klanu, tak samo jak i ty powinnaś mieć wobec swojego. – miauknęła i odeszła. Księżycowy blask została sama z bólem, który przeszywał jej serce.
Polowała. Spała. Chodziła na patrole. I tak w kółko. Już nikt jej nigdy nie zawiedzie. Przez nikogo nie będzie czuć bólu. Nigdy już nie będzie smutna. Tylko samotna. Ale jeśli taka będzie cena za bycie szczęśliwą, to byłą gotowa ją ponieść. Tak, była szczęśliwa. Była… samotna. Stała niepewnie przed więzieniem jej matki.
- Czy… czy mogę wejść? – zapytała cicho. Strażnicy po chwili pokiwali głową. Księżycowy Blask podeszła do matki. Była taka mała. Leżała skulona, taka niewinna, samotna. Zmusiła się, żeby nie uciec. Nie chciała jej widzieć takiej. Ale mama jej potrzebowała. Usiadła przy niej. Odwiedzała ją prawie codziennie.
- Mamo… kocham cię. Bądź silna. Jesteśmy przy tobie. – wyszeptała jej do ucha.
- Księżycowy Blasku, skąd ta smutna minka? – zapytała. Kotka westchnęła.
- Już nic… nieważne. Gdybyś czegoś potrzebowała, jestem obok. – szepnęła i wyszła. Chociaż tak bardzo za nią tęskniła, nie mogła znieść widoku jej takiej. Wróciła do klanowych obowiązków w jeszcze głębszym przygnębieniu.
- Niech wszystkie koty zdolne samodzielnie łowić zwierzynę przyjdą na zebranie klanu! – zawołał Srokoszowa Gwiazda. Księżycowy Blask powlekła się za innymi w stronę tego ohydnego lidera. Zaczął mówić, a ona prawie zemdlała. Jej rodzice… zdrajcami i zbiegami? Nie są już mile widziani na terenach Klanu Klifu? Tylko siostra stojąca obok powstrzymywała ją od rzucenia się na lidera. Czy on postradał zmysły? To on jest zdrajcą! Nienawidziła go jeszcze mocniej niż wcześniej. Miała ochotę go zabić. Rozerwać na strzępy. Dość szybko uspokoiła swoje uczucie.
- Nie. – szepnęła ochryple. Dobrze, że poszli razem. Poczuła żal. Ból. Ściskał ją w środku. Jak mogli ją zostawić samą? Dlaczego nikt jej nie powiedział? Chętnie poszłaby z nimi. Łapy się pod nią ugięły, a do oczu napłynęły łzy. Nie. Nie może się rozpłakać. Nie kiedy on to widzi. Zamiast tego spojrzała na lidera z czystą nienawiścią.
Zgromadzenie. Mnóstwo kotów wszędzie. Kawcze Serce też tu była. Od razu do niej podeszła Widząc, jak kotka kładzie uszy, ona również się zjeżyła. Nie. Zapomnij o tym, co się działo. To już i tak nieważne. Kawcze Serce schudła. Było to oczywiste, bo przecież byli po srogiej porze nagich drzew. Czarna kotka była teraz jeszcze ładniejsza. Przestań! Ona nie bez powodu zniknęła na tak długo ze Słoneczną Łapą. – Chcę, żebyś wiedziała, że nie żywię do ciebie urazy. Możemy… o tym zapomnieć? – zapytała czując, że płonie ze wstydu.
— Jesteś pewna? Dobrze. — kiwnęła głową. — Ostatnio Klan Gwiazdy nie był dla nas łaskawy. — podjęła.
- A od kiedy Klan Gwiazdy się czymkolwiek przejmuje? Najpierw nic nie robi, kiedy głodujemy, a następnie pozwala Srokoszowej Gwieździe atakować moją mamę i wyrzucać moich rodziców z klanu. Nawet nie wiesz, co muszę codziennie przeżywać widząc jego ohydny pysk. – prychnęła.
— Co?! Jak to wyrzucił, dlaczego? — zapytała zaskoczona.
- Nie wiesz? A no faktycznie. To było tak, że wyszli gdzieś ze Srokoszową Gwiazdą i już nie wrócili. A on powiedział, że są zdrajcami i nie są już mile widziani w Klanie Klifu. Rozumiesz?!? Nie powiedział nawet nam, co się z nimi stało! Nie wiem nawet czy żyją! Tęsknię. – szepnęła.
— Tak mi przykro Księżycowy Blasku. — wyszeptała. Przysunęła się do niej i położyła ogon na jej barku. Księżycowy Blask próbowała nie zwracać uwagi na mocno walące serce. Czułą, że się rumieni. — Ten wasz lider to podejrzany typ. U nas nie zataja się informacji o tym co się stało z tymi uznanymi za zdrajców. – odpowiedziała.
- W porządku. To już było. Nie wolno tego rozpamiętywać, bo ból powraca. – odpowiedziała. Spojrzała na rozmówczynię z weselszą miną. – Chcesz coś porobić razem? Coś innego? – uśmiechnęła się, kiedy przypomniało jej się, jak straszyły inne koty.
Poruszyły jej serce słowa kotki. To była prawda, rozpamiętywany ból powracał i to z większą siłą.
— Z przyjemnością — uśmiechnęła się i skierowała wzrok na skałę liderów. Podążyła za wzrokiem kotki. Słyszała podniecone głosy o uczniu, który zemdlał na skale.
- Czy tam jest… – zaczęła nie wierząc w to, co widzi.
— Ojeju. Biedak. Ale to chyba normalne zachowanie na widok Wilczaka. – stwierdziła śmiejąc się.
- Pamiętasz tą czarną uczennicę z Klanu Wilka? Ona też zachowywała się podobnie. Nie dziwię się. Myślę, że Szakala Gwiazda jest dobrą przywódczynią. Taką osobę się szanuje, ale też się jej boi. – stwierdziła.
— To prawda. Nie tak dawno temu obiecałyśmy sobie, że zostaniemy liderkami — uśmiechnęła się.
- Pamiętam! Ale ja nie chcę być liderką. Klan Klifu przestał się już dla mnie liczyć. Nie ma tam moich rodziców. A jak u ciebie? Coś się zmieniło? – zapytała się.
— Myślę, że tak. To całe liderowanie nie jest tak przyjemne jak się może to uczniom wydawać. Na barkach lidera spoczywa odpowiedzialność za cały klan. Wątpię czy bym podała i spełniła oczekiwania reszty. – odpowiedziała. Pokiwała głową.
- Jak smakują ryby? – palnęła zmieniając całkowicie temat. – Wybacz. Po prostu od małego kociaka zawsze byłam ciekawa. – dodała szybko.
— Cóż, ryby smakują jak ryby. — zaśmiała się — Są dobre. Naprawdę. I wcale nie śmierdzą, jak to reszta klanów uważa! – zapewniła ją.
- A potrafisz je dobrze łowić? Dałabyś radę mi teraz jedną złapać? – zapytała się z ciekawością.
— Myślę, że tak. Raczej nie powinno być z tym problemu — dała jej znak, aby zbliżyły się do brzegu.
- Naprawdę? To świetnie! – ucieszyła się. Poszła razem z Kawką na brzeg z dala od innych kotów. Księżycowy Blask patrzyła na czarną kotkę. Po chwili ta wyszła na brzeg z małą rybą w pysku. Jak szybko ją upolowała! Jest bardzo mądra.
- Jak… Ja też zawsze chciałam tak umieć. – pochyliła się nad rybą. – Poczekaj. Ty ją złapałaś i byłoby niesprawiedliwie, gdybym ja ją zjadła. Może się podzielimy? – zapytała i odgryzła swoją część. Ryba była dziwna, ale smaczna. Specyficzna, ale pyszna.
— Gdybyś się urodziła w Klanie Nocy, to byłaby druga rzecz, której byś się nauczyła zaraz po nauce pływania. — powiedziała.
- Ten twój Klan Nocy musi być wspaniały… Spójrz. – wskazała łapą na księżyc na niebie. – Nie wydaje ci się on dziwny? – zapytała. – Jakiś taki… za żółty. – miauknęła w stronę Kawki.
— Ma swoje wady, jak i zalety. Jak każdy klan. Idzie się przyzwyczaić. — stwierdziła — Naprawdę?
- Chyba jest inny… – stwierdziła. Nagle usłyszała jakieś krzyki o uczennicy z Klanu Burzy. – Co tam się znowu dzieje? – zapytała zdziwiona.
— Oh, chyba kolejny uczeń coś przeskrobał. Co z tymi młodymi kotami się teraz dzieje — miauknęła.
- Lubisz młode koty? W sensie kocięta? – zapytała bez powodu.
— Tak. Ostatnio moim ciociom się urodziły dwie prześliczne koteczki. — wyznała i uśmiechnęła się szeroko — Są takie mądre i zdolne. Właściwe to, sama zajmuję się teraz jednym kociakiem. — poinformowała ją.
- Naprawdę? Ja uważam, że kocięta są urocze. – uśmiechnęła przypominając sobie Bławatka. Właśnie. Uśmiechała się. W ostatnich dniach nie zdarzało jej się to zbyt często.
— Myślałaś może o opuszczeniu Klanu Klifu? — zagadnęła. Księżycowy Blask znieruchomiała. Skąd mogła wiedzieć? Myślała. Nawet często. Że ucieknie, odnajdzie rodziców i wrócą do domu. I będzie tak jak dawniej. Wiedziała, że to niemożliwe. Ale bardzo chciała. Nikomu jeszcze o tym nie mówiła. Myślała, że to źle tak sądzić. Uciekła wzrokiem gdzieś na bok.
- Ja… Tak. Myślałam. To chyba źle. – szepnęła cicho czując, jak łzy zbierają jej się do oczu. – Klan Klifu był moim domem. Zawsze byłam wobec niego lojalna. Ale jak mogę być lojalna wobec przywódcy, który wypędził moich rodziców i prawie zabił moją mamę? – pisnęła przytulając się do kotki. Od razu poczuła ciepło rozlewające się po całym ciele. Powstrzymała się, żeby nie zacząć mruczeć.
— Chodź, porozmawiasz z moją ciotką. Wyjaśnisz jej jak się sprawy mają, a może pozwoli ci do nas dołączyć. – miauknęła. Otworzyła szerzej oczy. Naprawdę? To wszystko było takie dziwne. Nie chciała wracać do Klanu Klifu. Nie, dopóki nie będzie tam jej rodziców. Nie, dopóki ten obrzydliwy Srokoszowa Gwiazda będzie liderem. W dodatku ponownie zaufała Kawczemu Sercu. Mimo, że wciąż czuła się trochę nieswojo, podążyła za nią. Kawcze Serce zaprowadziła do Sroczego Lotu i wszystko jej wyjaśniła. Księżycowy Blask stała wyprostowana czekając na decyzję kotki.
- Skoro uważasz, że twoja towarzyszka jest godna zaufania… Możemy na to przystać. Jednak, jeśli zrobi cokolwiek przeciwko klanowi nocy, konsekwencje poniesiecie obie. – odpowiedziała.
- D-dziękuję. Nie zawiodę was. – szepnęła. Poszła z Kawczym Sercem do jej pobratymców. Do ich pobratymców. To był teraz już jej klan. Poczuła radość z tej nowej przynależności. Może to będzie jej nowy początek. Szansa na nowe życie. Od zera.
Poszła z Klanem Nocy. Do ich obozu. Starała się nie rzucać nikomu w oczy. Szła na końcu, obok Kawczego Serca, która najwyraźniej postanowiła ją wspierać. Była jej za to wdzięczna.
<Kawcze Serce?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz