Westchnęła, wypuszczając głośno powietrze. Otworzyła brązowe ślepia. To była jedna z tych nocy, kiedy na pewno nie zaśnie. Zdążyła się z tym pogodzić. Większość starszych mogła liczyć na opiekę swoich bliskich i nie była zdana na siebie. Ona wciąż pozostała niezależna i uważała starszyznę klanu za słabeuszy, żałosne mysie bobki. Gardziła klanami i pieszczochami. Tylko prawdziwa wolność była naprawdę istotna. Każda cena była jej warta. Ryjówka uznała, że nie ma sensu podejmować kolejnych prób zapadnięcia do krainy snów. Wychyliła pyszczek z bujnych liści krzewu. Pora Nowych Liści zawitała do lasu, pozwalając drzewom, krzewom i kwiatom pokazać swoją dostojność. Las budził się do życia. Często słyszała ćwierkanie ptaków lub czuła wiele wspaniałych woni. Nikogo nie było w okolicy, cały las wydawał się pogrążony w śnie. Przeciągnęła się, zanim usiadła grzbietem do krzewu. Podniosła wzrok na nocne niebo, przekrzywiła lekko łebek. Po śmierci nic na nią nie będzie czekało. Nigdy nie wierzyła w Klan Gwiazdy ani inne nieba. Śmierć będzie dla niej oznaczała ostateczność, koniec wędrówki. Niczego nie mogła żałować. Przymknęła brązowe ślepia, pozwalając chłodnemu wiatrowi muskał jej pyszczek. W niektórych miejscach wciąż pozostały błotniste kałuże. Pogoda należała do tych zimniejszych, ale Ryjówce to odpowiadało. Postanowiła cofnąć się wspomnieniami do swojej przeszłości.
Ryjówka urodziła się w Norze. Wraz z nią na świecie pojawili się brat Melon i siostra Mucha. Opiekunami kociąt byli Wielka Pani i Pan Słonik. Wspomnienia z dzieciństwa wciąż były jak cierń wbity poduszeczkę łapy. Nie dało się go wyciągnąć, tkwił zbyt głęboko. Ryjówka miała złe dzieciństwo, żadnemu kociakowi tego nie życzyła. Odkąd sięgała pamięcią musiała radzić sobie sama. Początkowo Melodyjka ich karmiła, ale nigdy nie zapewniła uwagi i odpowiedniej troski. Była zimna jak lód i ostra niczym cierń. Terroryzowała swoje kociaki. Gdyby Ryjówka o siebie nie zadbała, pewnie zginęłaby jako maluch. Nauka polowania była najważniejszą częścią jej życia. To dzięki łapaniu zdobyczy nie musiała chodzić z pustym brzuchem. Nie zawsze wybierała się na polowania, czasami chłodziła głodna kilka dni. Umiała jednak polować i gdy to robiła rzadko wracała z pustym pyskiem. Uwielbiała tropienie i pogoń za leśną zwierzyną. Umiejętność łowiecka była więc dobra w całej swojej okazałości. Ryjówka ze swojego dzieciństwa pamiętała również motylki i wyprawy poza Norę. Zawsze wracała na czas, inaczej wiązałoby się to z okrutną karą od rodziców. Gdy miała okazję opuszczała swój na tamten czas dom i zwiedzała okolicę, często przychodząc nad strumień, szukając drobnej zwierzyny, włócząc się bez celu za ciekawymi atrakcjami lub woniami. W Norze było nudno, gdyż nigdy nie można było bawić się głośno ani okazywać zbyt dużej ciekawości. Wszystko musiało być tak, żeby nie zdenerwować Melodyjki i Słonika. Ona i rodzeństwo zdążyli się jednak przyzwyczaić, gdyż tylko taki model znali, chociaż czuli się nieszczęśliwi w tym schemacie. Ryjówka nauczyła się radzić sobie sama, pokochała wolność i niezależność. Przestała zabiegać o uwagę rodziców i jedynie schodziła im z drogi. Coraz dłużej przebywała poza Norą i snuła plany na bycie niezależną samotniczką, która zwiedzi wszystko i zdobędzie ogromną wiedzę. Jeśli miała jeszcze wspominać o rodzicach-opiekunach, to nienawidziła ich całym sercem. Zwłaszcza Melodyjki. Zabiła ją w zemście i z czystą satysfakcją. Nora należała do niej i chociaż wiązała się z dzieciństwem, stanowiła symbol zwycięstwa. Melodyjka przestała istnieć, odpowiedziała za te wszystkie księżyce z ciągłym poczuciem zagrożenia. Słonik był lepszy od Melodyjki, częściej milczał i wymierzał mniej kar, ale także nie był dobrym rodzicem. Ryjówka nie rozmawiała z nim często, zwykle po prostu siebie unikali. Życie w ich małej rodzinie nie należało do łatwych i przyjemnych, nawet nie znali określenia "rodzina". Ryjówka przestała czuć więź z rodzeństwem i sympatię do nich, ale było to o wiele później, musiała dalej cofnąć się pamięcią.
Trafili do Klanu Burzy, rozpoczynając zupełnie inny rozdział, różniący się bardzo od poprzedniego. Już nie było Nory, swobody w zwiedzaniu terenów, wściekłej Melodyjki i niezadowolonego Słonika. Zapomniała już o ostrym wzroku Wielkiej Pani i zawiedzionym spojrzeniu Pana Słonika. Przestała wspominać chłodne noce, groźne burze, pusty brzuszek i panowanie nad emocjami. W Norze musiała przetrwać, tutaj wystarczyło żyć. Klan Burzy miał własne zasady i szybko musiała do nich przywyknąć. Rozpoczęła szkolenie u Burzowego Mroza jako Ryjówcza Łapa. Nauczyła się być szybka i zwinna. Dawała o sobie znać w Klanie Burzy, nie szanowała jego członków i gardziła ich zasadami. Życie w klanie nie było dla niej, miała dość była uczennicą, chciała wrócić do bycia samotnikiem. Nigdy nie została wojowniczką, odeszła, rozpoczynając kolejny etap swojego życia, na nowo przyjmując imię Ryjówka. W Klanie Burzy została jej siostra i wróg Drżąca Ścieżka. Mucha wolała zostać kotem klanowym. Ale nie tylko ona. Melon, który zaginął w dzieciństwie, odnalazł się w Klanie Klifu, ale był innym kotem. Straciła do niego szacunek, uważała za żałosnego, była wściekła na to, że pozwolił im uwierzyć w swoją śmierć. Tego dnia straciła brata. Została sama i było jej z tym dobrze. Tak rozpoczęła się jej długa wędrówka, pełna przygód, niebezpieczeństw i nowych umiejętności.
Ryjówka uwielbiała bycie samotnikiem. Odnajdywała się w tej roli. Kochała liczne wędrówki, odkrywanie nowych miejsc, zdobywanie umiejętności, bycie niezależną, wolną. Obserwowała inne koty z ukrycia, nawet czasami podczas Zgromadzeń. Ryjówka swoje podróże planowała, ale co tam robiła, to było spontaniczne. Zaczęła od Klanu Burzy, przechodząc przez Klan Wilka, Klan Klifu, Klan Nocy, Owocowy Las, kończąc na Siedlisku Dwunożnych. Była na bagnach i odzyskała swoją Norę - schronienie na starsze księżyce. Zabicie Melodyjki było dla niej najwspanialszym uczuciem na świecie. Gardziła swoimi opiekunami i rodzeństwem, nigdy nie wytworzyła z nimi silnej, wyjątkowej więzi. Nie każdy kot może urodzić się w szczęśliwym domu. Dla niej dzieciństwo było najgorszym okresem i gdy wkroczyła w dorosłość, mogła wreszcie osiągnąć wszystko. Przez wiele księżyców stopniowo zwiedzała tereny klanów i Siedlisko. Uczyła się wielu umiejętności o których wiele kotów mogło zapomnieć lub ich nigdy nie połączyć. Nauczyła się podstaw leczenia i ziół, walki, pływania i łowienia ryb, podstaw lisiej mowy, lepszej wspinaczki, jak biegać szybko i zwinnie. Polowanie nadal uważała za ważną i tylko ją samodzielnie rozwijała. Pozostałych musiała się nauczyć i przez to w jej życiu pojawiło się kilka kotów, ale nie zapisali się w jej pamięci na zawsze. Zrobili to, czego chciała i tak kończyła się każda jej relacja. Nauczyła się lepiej słuchać i obserwować, używać wszystkich swoich zmysłów. Stawała się coraz silniejsza. Ze swoich wędrówek zrozumiała, że woli żyć w lesie niż w mieście, gdzie było o wiele trudniej przetrwać. Widziała Siedlisko z bliska, ale życie pieszczochów różniło się od tego bezdomnych kotów. Natomiast koty zamieszkujące Siedlisko różniły się od klanowych. Występowały inne zachowania i określenia. Swoje wędrówki, podczas których przeżyła wiele przygód, zdobyła wiedzę i umiejętności, musiała zakończyć po wielu sezonach, gdy już zrobiła wszystko, co miała w planach i mogła skupić się na czymś innym. Chciała zostawić po sobie ślad. Samotnicy mogli być zapomniani bardziej niż klanowi głupcy, bo ich ścieżka właśnie tego wymagała, musieli żyć samotnie, ale byli niezależni, wolni, swobodni, samodzielni. Bycie samotnikiem było warte każdego ryzyka. Ryjówka uwielbiała podejmować wyzwania. Podczas swoich wędrówek miała również okazję poznać różne spojrzenia na świat, wierzenia, rangi i zwyczaje. Bardzo dobrze wspominała swoje wyprawy po miejscach.
Ryjówka miała okazję poznać wiele kotów. O wielu z nich zdążyła zapomnieć, wyrzucając z pamięci ich imiona i to, jak wyglądali. Na moment przypomniała sobie Orlikowy Szept, Niebiański Kwiat, Drżącą Ścieżkę, Wieczornikowe Wzgórze, Bursztynowy Pył, Iskrę. Trwało to jednak krótko, bo dawno zakończyła relację z tymi kotami. Ale nie tylko ich poznała podczas wędrówki. Każda jej relacja zachowała jednak prosty schemat, że trzymała się jej tak długo, jak czegoś potrzebowała lub się nie znudziła. Tak było z Pleśniakiem. Prosta manipulacja i osiągnęła to, czego chciała. Ryjówka myślała, że nie potrafi się przywiązać, ale było to błędne. Pamiętała Mysi Krok i Nocne Pióro. Były to wyraźne wspomnienia. Ponownie poczuła ścisk w żołądku na myśl o Myszku. Nigdy nie rozumiała, dlaczego tak się czuje, gdy go wspomina. Ani czemu podobnie potrafi myśleć o Teresce.
Pieszczoszka pojawiła się w jej życiu na okres niewoli. Po ucieczce Ryjówka znowu pomieszkała w Norze, dowiedziała się o odejściu klanów i rozpoczęła zmianę legowisk. Jej życie znowu nabrało rozpędu. Uznała jednak, że warto odwiedzić pieszczoszkę i zobaczyć, czy wciąż uważa swoich Domowników za najlepszych na świecie. A może zaczęła polować na myszy i coraz częściej się buntować? Była jedynym pieszczochem, którego tolerowała.
Podniosła się ociężale na równe łapy i od razu poczuła, że jest słabsza niż zwykle. Prychnęła. Nie będzie to przeszkodą. Skierowała się w stronę Siedliska Dwunożnych, kryjąc się w blasku nocy, nie przyspieszając kroku. Gdyby była tutaj podczas odejścia klanów, może by zabrała się z nimi, chętnie zwiedzając nowe terytorium. Ciekawość nigdy jej nie opuściła. Ryjówka nie myślała o swojej słabości, czując wstyd i odrazę do samej siebie za taki stan. Pozostało jej tylko wspominać wszystkie wędrówki. Spełniła swój cel. Była zadowolona z tego, jak potoczyło się jej życie.
Dotarła do Siedliska i usiadła niedaleko granicy z lasem. Nawet podczas Pory Nowych Liści pieszczochy siedzą w legowiskach. Kotka przekrzywiła pyszczek z zainteresowaniem, gdy zobaczyła znajomą sylwetkę czarno-białej pieszczoszki. Siedziała na zrobionym z drewna Ogrodzeniu. Ryjówka zaczęła się do niej zbliżać i gdy Tereska to zauważyła, odwróciła się najpierw dla upewnienia za siebie, a potem ponownie przeniosła wzrok na szylkretową samotniczkę, zanim zeskoczyła na ziemię. Gdy jej łapy twardo dotknęły podłoża, niepewnie ruszyła w stronę Ryjówki. Specjalnie samotniczka się zatrzymała, wciąż będąc bardzo blisko lasu. Chciała zobaczyć na ile Tereska sobie pozwoli. W końcu widziała las jedynie z okna. Zaskoczyła ją odwaga pieszczoszki, kiedy ta znalazła się naprzeciwko niej, obdarzając Ryjówkę promiennym uśmiechem.
— Gdybym wiedziała, że przyjdziesz w odwiedziny, to bym coś upolowała. Ostatnio prawie dorwałam drozda.
Ryjówka wywróciła oczami.
— Prawie robi dużą różnicę.
Tereska poruszyła wąsami z rozbawienia.
— Mogłam cię poprosić o lekcje polowania. Pewnie jesteś w tym doskonała.
Potwierdziła. Faktycznie uważała się za świetnego łowcę. W swoich umiejętnościach widziała zalety i siebie jako coraz silniejszą z każdą zdobytą wiedzą. Była również dobrą mentorką. Ta myśl przywołała kolejne wspomnienia.
Nie była sama całe życie. Odkąd zakończyła swoją wędrówkę i zemściła się na Melodyjce, mogła pomyśleć o przekazaniu swojej krwi. W ten sposób miała zostawić ślad. Jej krew przetrwa jeszcze długo po tym, jak Ryjówka odejdzie. Ponieważ miała stabilizację, jaką zapewniła Nora, mogła urodzić zdrowe i silne potomstwo. Ojcem kociąt został Szkarłat. Kocur wcześniej był jej mentorem od walki, ale ich współpraca dobiegła końca i wtedy zawarli ze sobą umowę. Zniknął z ich życia zaraz po narodzinach kociąt, przegoniony przez Ryjówkę. Nie potrzebowała nikogo pomocy w wychowaniu swoich kociąt. Została matką dwóch córek, ale była również ich mentorką, strażniczką, opiekunką. Chciała je nauczyć wszystkiego, co sama umiała, żeby potrafiły dać sobie w życiu radę. Od początku wiedziała, że pisane im będzie życie samotników. Musiały przetrwać. Nauczyła córki polować, walczyć, pływać, łowić ryby, wspinać się na drzewa (ćwiczyły to w Owocowym Lesie) i nauczyła ich podstawowych ziół, żeby nie potrzebowały łaski od medyka, a umiały same zadbać o swoje zdrowie. Opowiedziała i pokazała im klany, ich zwyczaje, podzieliła się z kotkami swoimi przygodami. Była dla nich wzorem, szanowały ją i musiały lubić. Inaczej by uciekły, a one zostały tak długo, aż musiała je wypędzić. Różniła się metodami wychowawczymi od Melodyjki i to znacząco. Na pewno kociaki nie zaznały od niej miłości, ale miały uwagę, szkolenie, swobodę i nigdy nie podniosła na nie głosu ani nie uderzyła. Dała im wolność w podejmowaniu decyzji. Zawsze czuły jednak na sobie jej wzrok. Obserwowała je i mało mówiła. Jej wzrok pozostawał znaczący, czujny, beznamiętny. Były świadome charakteru swojej matki i jej się nie sprzeciwiały. Cała trójka żyła spokojnie i bezpiecznie w Norze. Córki rosły i wiedziała, że musi pozwolić im odejść, żeby stworzyły własną historię, a nie żyły jej wędrówkami i planami. Wychowała je na silne, niezależne samotniczki i pożegnała się z nimi, widząc je wtedy ostatni raz. Nora zrobiła się wtedy pusta, bo przywykła do obecności córek. Kochała Rosę i Mysz, ale nie wiedziała, że to jest to uczucie. Nauczyła się wiele podczas swojego życia, ale nikt nie nauczył jej kochać i umieć to okazać w gestach, słowach, czynach.
— Ej, ziemia do Ryjówki! Słuchasz mnie? — Ryjówka zamrugała i wlepiła brązowe ślepia ponownie w Tereskę. Pieszczoszka westchnęła. — Oh, czyli muszę powtórzyć mój długi wykład o kotach z sąsiedztwa.
— Czyli nic ważnego nie straciłam. — uznała Ryjówka i zaczęła czyścić swoje futro.
Tereska zachichotała.
— Nic się nie zmieniłaś. Chociaż dawniej zamiast się zamyślać wolałaś działać i obserwować. — dostrzegając spojrzenie Ryjówki, trochę się zmieszała. — Sprawiałaś takie wrażenie.
Ryjówka była prawdziwa i chociaż opanowała świetnie ukrywanie swoich emocji, wciąż pozostała czujnym obserwatorem i zawsze działała cierpliwie, każdy ruch mając przemyślany. Zrozumiała, że tęskniła za samotniczym życiem. Ale tęskniła również za córkami i Myszkiem. Odwróciła pyszczek w stronę pobliskich krzewów.
— Dziwnie się na ciebie patrzy bez przyczepionego Dwunożnego.
— Teraz mogę częściej wychodzić do ogrodu. Tylko muszę wrócić przed śniadaniem, żeby się moi Domownicy nie martwili. Odkąd uciekłaś stali się bardziej swobodni.
Ryjówka uniosła kąciki pyska w coś na kształt uśmiechu. Była dla nich bardzo nieznośna, ale to oni odebrali jej wolność i najchętniej by potraktowała ich o wiele gorzej. Przynajmniej Tereska częściej mogła wychodzić na zewnątrz.
— Wypatrywałaś mnie?
— Tęskniłam za tobą. — odpowiedziała, odwracając pyszczek tak, żeby nie patrzeć w brązowe, uważne ślepia Ryjówki. Ona jednak wpatrywała się intensywnie w czarno-białą pieszczoszkę.
— To lepiej już wracaj, zaraz nastanie świt. — mruknęła, odwracając się i podchodząc do krzewu. Rósł blisko lasu, niemal stykając się z jednym drzewem. Położyła się, czując ból w mięśniach oraz nieznośne osłabienie. Chciała spać. Potrzebowała tego bardziej niż kiedykolwiek. Jakoś dziwnie się czuła.
— Mogę zostać dzisiaj z tobą?
Spojrzała na Tereskę, nachylającą się nad jej pyszczkiem. Czuła na sobie jej proszące wielkie ślepia. Nawet nie poczekała na odpowiedź, tylko ułożyła się obok. Nie stykały się futrami, jedynie leżały obok siebie. Ryjówka ułożyła głowę na własnych łapach. Kątem oka zerknęła na zasypiającą pieszczoszkę.
— Gdybym się nie obudziła, to tutaj mnie zakopiesz.
Tereska uniosła zdziwiona pyszczek, ale nie uzyskała wyjaśnienia. Ryjówka poczuła potrzebę, żeby komuś zwierzyć się ze swojego niepokoju. Czuła na sobie zapach śmierci. Odejdzie i już nigdy więcej nie ujrzy lasu. Przypomniała sobie pogrzeb Nocnego Pióra i również chciała znaleźć się w ziemi po śmierci. Wreszcie czarno-biała skinęła łebkiem. Szylkretowa samotniczka rzuciła jej wdzięczne spojrzenie. Zamknęła ślepia, pozwalając sobie wreszcie na sen.
Była wolna i to tylko miało znaczenie. Prowadziła dobrze swoje życie, na własnych warunkach i tak, że nie musiała niczego żałować. Gdy Tereska obudzi się o wschodzie słońca, samotniczka nie powita jej mrukliwym głosem i zmrużonymi oczami. Ryjówka zakończyła swoją wędrówkę przez życie, docierając do końca ścieżki. Bok samotniczki przestał się unosić po ostatnim oddechu. Później nastała ciemność.
Żegnaj, Ryjówko [*]
Zmarła w wieku 121 księżyców
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz