No i co? I nic. Został na powrót uczniem. Tygrysia Smuga towarzyszyła mu podczas wędrówki na nowe tereny, przerabiając z nim te ich sesję umoralniające. W zasadzie to lepiej już się czuł, a zastępczyni zdobyła jakąś namiastkę jego szacunku. Pytanie tylko... Kiedy Kamienna Gwiazda zechcę zdjąć z niego tą absurdalną karę i odda mu jego wojownicze imię? Tęsknił za nim. Za brzmieniem tej potęgi jaka z niego biła. Wiedział, że zasłużył, ale minęło już tyle księżyców! Czarna była stara, zaraz siwizna pokryje ten jej pysk, jak ta jej ukochana pannica, która zachowywała się niczym zjawa.
Słyszał, że zgromadzenie, które zmusiło ich do opuszczenia terenów było... piękne. Chciałby na nim być, ale oczywiście nie mógł. Jedyne co dobrego się stało, to, to, że usłyszał o babci. Była... Żyła... Znaczy... Nie żyła, ale nadal czuwała nad nimi. Jej brak nadal był przez niego odczuwalny. Jednak to mijało.
Żałował, że Klan Gwiazdy wygrał tą bitwę. Może wtedy... byłoby inaczej. Może wtedy... Kamienna Gwiazda straciłaby życie? A teraz co? Liderzy mieli na powrót dostawać dziewięć żywotów i się tej cholery nie ubiję! Trzeba by było stać nad nią, wbić kołek w serce, czy coś innego, co spowodowałoby kilku razowo zgon, gdy tylko otworzyłaby na powrót oczy.
Może i byłaby fajna z tym zabawa, bo widziałby jej zaskoczony wzrok, który budził się i gasł na nowo, ale... Czy to nie było niepokojące? Mordowało się, a ona wracała. Szlak trafiłby go chyba w pewnym momencie i urwałby jej głowę od ciała. Ciekawe czy Klan Gwiazdy jakoś by to uleczył. Odrosłaby jej nowa głowa? Trzeba było to sprawdzić.
Jego fantazję przerwał okrzyk, że dotarli na nowe tereny. A skąd wiedzieli, że to już tu? Ufali jakiejś gwiazdce z niebios, która mogła być jakimś przypadkowym świecidełkiem na niebie. Nie kłócił się z tym jednak, zabierając się do roboty i przygotowując obóz do zamieszkania. Szczypiorkowa Łapa posłała mu to spojrzenie. Mieli dzieci, ale na tym się ich znajomość kończyła, nie wierzył, że miała jeszcze względem niego jakieś nadzieje. Zszedł jej z oczu, nie chcąc za bardzo przebywać w jej towarzystwie. Mogła uznać, że się poddał; bo tak było, ale jakoś nie miał chęci czegoś jej udowadniać. Babcia mówiła, że się wszystkim zajmie, więc jej ufał. Tą wojnę przegrali.
Ale może nowemu pokoleniu to wyjdzie? Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz