Nie odwróciła się, by obejrzeć się za kładką. Okazanie nią zainteresowania byłoby zbyt podejrzane. Ale teraz miała pogląd, w jakiej sytuacji się znajdują.
Kiwnęła głową i wróciła z kocurem do żłobka.
***
Padła zmęczona na swoim miejscu, od razu chowając pysk w łapach. Było na tyle późno, gdy wróciła z polowania, że miała nadzieję, że przynajmniej część będzie spać. Ale nie, to nie mogłoby wtedy być jej życie. Ugh co za debil wpuścił tu uczennice. Niektórzy próbują odpocząć.
Oczywiście debil to była jak zwykle Makowe Pole. Gderała z Cedr i Pszczółką.
Przycisnęła łapy mocniej o bolące oczy, w myślach błagając, by sobie poszły. Była na to zdecydowanie za stara. Czuła się, jakby w jej głowie przelewała się jakaś gęsta maź. Naprawdę, nawet nie chciało jej się rozróżniać, która co mówi. Wszystko było jednym długim monologiem, choć najgłośniejsza była definitywnie wojowniczka.
— Kurkowa Łapa chyba chce prześcignąć własną matkę w kategorii spierdolenia. Brakuje tylko żeby zaczął jeść jej zwłoki. Choć kto wie, już niczym dzikus się nigdy nie odzywa. To podobno pierwszy objaw psychopatii. — ruszyła delikatnie uchem w ich stronę. Nawet gdyby imię nie padło, wiedziałaby, o kim mówiły tym prześmiewczym tonem. — Nim się obejrzymy, ktoś skończy z poderżniętym przez niego gardłem! Już ćwiczy pazury na własnej siostrze.
Wstała cicho ze swojego kąta, wysuwając pazury. Zdecydowanie zbyt długo dała im rozmawiać. Spokojnie podeszła do trzech trajkotek. Na sekundę wręcz przystanęła za plecami srebrnej, by potem rzucić się jej na szyję i gwałtownie szarpnąć w bok, przerzucając ją na ziemię. Poturlały się, kopiąc. Córka mentora Kminek na chwilę wylądowała na górze i ruszyła głową w bok, próbując wyswobodzić się z uścisku szczęk. Liliowa dodała objęcie jej przednimi łapami. Na chwilę się zatrzymały, w kompletnym bezruchu, a strzępki białego puchu opadły na ziemię. Były to zaledwie sekundy nim któraś spróbowała przerzucić drugą w mniej komfortową pozycję. Złapała srebrną gdzieś przy pysku, końcowo stając na niej prawymi łapami. Młodsza pochwyciła jej pysk i skoczyła, ale nie udało jej się wywrócić. Skończyła stojąc z pazurem liliowej w zewnętrznym uchu. Gdyby któryś z obserwatorów się ruszył, mógłby z łatwością ugryźć ją w wyciągniętą łapę. Mak próbowała się cofać, jeżdżąc językiem po swoim pysku.
Puściła ją, gdy poczuła rozdzierającą się pod jej łapami skórę, i stanęły naprzeciwko siebie. Blisko. Gdy liliowa robiła kroki do przodu, szara cofała się. Była samotniczka machała agresywnie ogonem, dając znać, że jeden nieodpowiedni ruch i jest gotowa znowu skoczyć.
Na czyjś głos skierowała jedno ucho w stronę źródła, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Kątem oka widziała też rude futro.
Oczywiście, że gówniary poleciały na skargę.
Wypluła strzępki czarnej sierści na bok, zaraz mrużąc oczy, wracając nimi ku tym rywalki i unosząc głowę, bez krzty wyrzutów sumienia o atak, w pełni ignorując obecność przybyłych wyższych rangą.
— A spróbuj jeszcze raz wspomnieć o moim uczniu w taki sposób.
<Rudzik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz