Spędzanie czasu z Chłodem, no Słodkim Kwiatuszkiem, było jego ulubionym zajęciem. Chodzenie na spacery, szczególnie te kończące się na pikantnie na osobności, daleko od całego klanu uwielbiał najbardziej. Nie wspominając już o ich późniejszych czułostkach oraz przekomarzaniu się.
Tonkij oddychał spokojnie, podczas gdy rudy wylizywał jego brudne od krwi futerko na pysku.
— Co ci zrobiła ta wiewiórka, żeś ją tak rozszarpał? — zaśmiał się pod wąsem, skrupulatnie czyszcząc liliowe, jasne futro. Point wywrócił ślepiami, na słowa partnera.
— Wkurwiła mnie — odparł lakonicznie, przymykając z rozkoszy ślepia. Przyjemne mrowienie przebiegło po jego grzbiecie. Dobrze wiedział, co ten gnojek teraz robił. — Przestań, inni patrzą — zaśmiał się cicho, opychając rudego od siebie.
— A niech patrzą — mruknął niezadowolony. — Masz z tym nagle jakiś problem?
— Nie, nie... Ja tylko- — urwał, słysząc wołanie teścia.
— A ten co drze mordę? — zapytał Chłód, podnosząc się niechętnie z ich wspólnego legowiska. Gęsia Łapa podążył za nim, przewracając ślepiami. Teściu zwoływał zebranie klanu, tyle zdołali zrozumieć, jednakże nie mieli pojęcia w jakim celu.
Łapa za łapą wlekli się na środek obozu, siadając między zebranymi kotami. Gąsior dostrzegł brata, który siedział zestresowany, mamrocząc coś do siebie, zaś obok niego siedział, czy raczej siedziała Sosnowa Igła. No tak... przecież brat dostał nową mentorkę. Ich spojrzenia się skrzyżowały a tonkij zdołał tylko posłać mu pełne pytania spojrzenie, nim został wywołany na środek obozu przez lidera.
Czyli jednak, mianowanie na wojownika.
Wyszedł dumnie przed tłum, popisując się z lekka swoją gracją. Zrobił zgrabne i szybkie kółko, nim stanął przed samym Mroczną Gwiazdą. Biało-czarny kocur uśmiechnął się w swój specyficzny sposób.
— Gęsia Łapo, twoi mentorzy uznali, że jesteś gotów do ceremonii wojownika — kaszlnął, poprawiając futro na swojej klatce piersiowej. — Twoim przeciwnikiem będzie Przebiśniegowa Łapa.
Powietrze uciekło mu z płuc a świat jakby zwolnił. Miał walczyć z bratem? Ze swoim bratem??? Uczeń skinął mechanicznie łbem, odwracając się w stronę swojego przeciwnika.
Mroczna Gwiazda go sprawdzał, nie tylko jako wojownika ale i członka kultu mrocznej puszczy. Wiedział to, przecież nie był kurwa głupi, dlatego miał teraz bić się ze swoim rodzonym bratem. Był wściekły, idol obiecywał, że nic mu nie będzie, że póki trenuje jest okej ale... co jeśli Przebiśnieg przegra? Dobrze wiedział, że miał tylko trzy szanse aby podejść do testu.
Czwartego nie było.
Wysunął pazury, czekając na znak do walki. Obserwował jak brat niechętnie kopiuje jego ruch. Niebieski rozstawił łapy, uginając je lekko, by mieć lepsze wybicie.
Głośne miauknięcie rozległo się po okolicy a uczniowie ruszyli na siebie. Gąsior z początku chciał schować pazury, wiedział, że i tak rozłoży brata na łopatki bez nich jeśli tylko się postara. Szybko jednak porzucił ten pomysł, gdy poczuł palące spojrzenie lidera na swoim grzbiecie. Rzucił się na brata ale ten zrobił unik, szorując pazurami po mordzie pointa. Gąsior zjeżył wściekle sierść, odbijając się od ziemi i atakując jeszcze raz. Tym razem trafił.
Złapał Przebiśniega za skórę na szyi, rzucając nim w powietrze. Ugiął łapy, przygotowując się do kolejnego ataku. Niebieski kocur upadł ciężko na ziemię, sycząc z bólu. Gęś wczepił się w niego pazurami, turlając się w tumanach kurzu. W amoku złapał brata za gardło, wgryzając się w nie niczym oszalałe zwierzę.
Potrząsał gwałtownie łbem, otumaniony przebiegiem walki, nie zwracając uwagi, że dusi własnego brata.
— Poddaję się! P-puść mm-n-nie! — sapnął mitted, dławiąc się. Gdy Gęsia Łapa wrócił myślami na ziemię, natychmiast poluzował uścisk a Przebiśnieg wyrwał się mu, krztusząc się i kaszląc. Nie. Nie. Nie. Nie! Liliowy potrząsnął łbem, gdy dotarło do niego, że prawie pozbawił życia własnego brata.
Podniósł łeb, obserwując jak sam Mroczna Gwiazda do niego podchodzi.
— Od tej pory będziesz znany jako Gęsi Wrzask. Witaj pośród wojowników klanu wilka — schylił łeb, dotykając nosem barku teścia. Ukradkiem zerknął na brata, któremu pomagała Słowicza Łapa.
— Mam nadzieję, że dostałeś to, czego chciałeś — warknął Przebiśniegowa Łapa, kierując się do legowiska medyków, by opatrzeć rany.
Gęś stał, słuchając jak klan wykrzykuje jego imię.
Spierdolił sprawę jako brat ale i przyjaciel Przebiśniega. Czy aby na pewno to wszystko było tego warte?
< Słodki Kwiatuszku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz