Nie akceptowała jego słów. Zresztą, od samego początku ta rozmowa wydawała jej się dziwna, bowiem naburmuszony kocur miał całkowicie inne niż ona podejście do świata. I chociaż od dawna rozumiała, że mało kto widzi otoczenie w tak kolorowych barwach jak ona, tak bury znacznie przesadzał z tym swoim pesymizmem.
— Spokojnie, Niedźwiadku — zaczęła, starając się brzmieć na poważną, co w jej przypadku było absurdalne. — Nie martw się, mi możesz zaufać. Wiem, że się boisz i dlatego jesteś taki skrzywiony i wycofany, ale twoje obawy są niesłuszne. Nikt cię tu nie skrzywdzi, a już na pewno nie ja — zapewniła, naiwnie licząc, że te słowa otuchy nagle zmienią całe jego nastawienie.
Skoro nie znała jego przeszłości, a widziała, jaki był, to mogła zakładać, że nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Sam powiedział, że był jedynakiem, co już wskazywało na brak kompanów do zabawy w czasie bycia kocięciem.
— Nie boję się — westchnął, brzmiąc na zmęczonego jej upartością. — Me serce bije równomiernie i spokojne, źrenice mam zwężone, a oddech normalny. Strach przybiera inną formę. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak bardzo dziwi cię moje zachowanie. Tam skąd przybyłem, każdy taki był — rzucił, co wzbudziło w niej lekkie zainteresowanie. Brzmiało to na krainę wiecznego smutku i coraz bardziej potwierdzało to, co sama ustaliła na jego temat.
— Czyli nudny? — spytała krótko, bo jeśli tak miała wyglądać z nim rozmowa, to ona prędzej uśnie.
Zmrużył oczy na to stwierdzenie.
— Skoro tak uważasz. — Wzruszył ramionami. — Pozwolisz, że teraz odpocznę — Oparł łeb na łapach, kończąc tak po prostu ich dyskusje, na co ona gwałtownie osłupiała, patrząc na niego z niedowierzaniem. Chwilę się zastanawiała, czy dać sobie spokój, czy to jednak jakaś nietypowa zagrywka z jego strony. Może oczekiwał, że to ona zrobi pierwszy krok? Zawahała się, aż w końcu ułożyła się obok niego, opierając głową o jego bok.
— Ale jesteś mięciutki i ciepły — zamruczała. — Będę odpoczywać z tobą! Mam co prawda dużo siły, ale posiedzę z tobą, może zaczniesz być dla mnie milszy! — stwierdziła, wierząc, że sama jej obecność pomoże mu zaaklimatyzować się odpowiednio w ich klanie i znacznie poprawi ich relacje.
Jej radość przerwał nagły gest z jego strony. Delikatnie odsunął ją od siebie łapą, niczym niesforne kocię. Czuła, że robi to ostrożnie, bo wyglądał jej na takiego, który mógłby ją jednym ruchem przerzucić na drugi koniec obozu.
— Jeżeli chcesz odpoczywać, to nie musisz mnie w tym celu dotykać. Tu jest dużo miejsca — zauważył ze zobojętniałym wyrazem pyska.
— Ale ty jesteś takim dużym i przytulnym misiem, przy tobie będzie mi lepiej! — stwierdziła, przysuwając się na nowo do niego. — Ale masz potężne łapy. Patrz! Moje są takie wątłe i malutkie przy twoich! — rzuciła, wyprostowując przednią kończynę tuż przy nim.
Zmierzył ją chłodnym spojrzeniem, patrząc na nią z widocznym niezadowoleniem. Ponownie ją odsunął w powolnym tempie, stawiając jasno granicę.
— Nie jestem przytulnym misiem. Dla ciebie jestem obcym kotem, o nieznanej przeszłości. Nie powinnaś ufać tak nieznajomym. To głupota. Niektórzy nie cechują się takim spokojem jak ja. Mogliby zrobić ci krzywdę.
Westchnęła, przewracając oczami. Wstała i nie ruszała się przez chwilę, po czym po raz kolejny przyległa do jego boku, uśmiechając się. Mogła się tak z nim bawić cały dzień.
— Po tobie widać, że masz dobre uosobienie i tylko zgrywasz takiego buca. Wierzę, że tobie mogę ufać — rzuciła, ocierając się nosem o jego policzek. — Mi też możesz ufać! — dodała radośniej.
<Niedźwiadku?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz