— Oho, to ty nie słyszałaś? Mama opowiadała mi raz historyjkę, że gdzieś daleko jest takie gospodarstwo ze starym dwunożnym, który ma własną armię kur — rozpoczęła szylkretka. — Pewnie zastanawiasz się, po co mu ich aż tyle? Mamusia mówiła, że sama nie wie, ale jak tak o tym myślę, to bardzo podejrzane! Podobne te kury mają takie wyłupiaste oczy i ostre dzioby, którymi mogą zabić! Więc lepiej się tam nigdy nie zbliżaj... A jeden z wojowników mówił mi, że te kury polują na koty, a potem przynoszą je swojemu władcy, temu dziadowi, a on robi z nich ogromną ucztę! Ściąga z nich futro i bije tak długo, aż te robią się płaskie. Ej, a myślisz, że my też możemy zdjąć ot tak futro? — zapytała w końcu, zmieniając temat, za co Daglezja serdecznie dziękowała. Ten szalony dwunóg był podejrzany. — Wilczek i Igiełka chyba próbowali, ale im nie wyszło — mruknęła, wlepiając wzrok w rodzeństwo, siedzące gdzieś przy ścianie żłobka. Daglezja jedynie zmierzyła ich wzrokiem. Nic dziwnego, że im się mogło nie udać. Zdjąć futro z kota? Pf! Brednia. Musiałby mu dać jakieś zioło na wyłysienie. — Może nam się uda?
— Przecież tak się nie da.
— Jak nie jak tak!
— No po prostu! Jak sobie wyobrażasz zdejmowanie futra? — spytała z oburzeniem, jak gdyby zdziwiona, że Aksamitka jej zaprzeczyła.
— No... jakoś tak... — zaczęła się obkręcać, próbując złapać za jedną z odstających kępek sierści przy grzbiecie. Daglezja wybuchnęła śmiechem, widząc jakie skomplikowane pozy jej siostra przyjmuje. — To tak trudno złapać...
— Właśnie widzę. Jeszcze sobie coś wyrwiesz i będziesz łysa, jak Wilczek i Igiełka! Nie chcę mieć więcej gołych sióstr. Z resztą, kto chciałby być łysy?
— Nic by ci się nie kleiło do futra, nie musiałabyś jej myć...
— Przecież porą nagich drzew tylko trzęsłabym zadem z zimna. Nienawidzę jak jest zimno.
— Może...
***
Daglezjowa Łapa pracowała przy obozie, w którym już od jakiegoś czasu roiło się od potencjalnych prac. Wrzosowa Pogoń zupełnie jak Słoneczna Polana nie przepadała za różnymi odpałami swojej uczennicy, więc mogła ją w każdej chwili oddelegować do obozu, gdzie trzeba było robić więcej niż wszystkim się wydawało, kiedy tylko nie podobało jej się zachowanie uczennicy. Organizacja legowisk, zbieranie materiałów, praca z głazami, a przy tym jeszcze jakieś durne gęsi-terrorystki i wściekłe samotniczki, jeśli chciałaby wyjść się przewietrzyć. Jak tak można dłużej żyć?
Jako że klifiaki zadomowiły się w sporej jaskinii, dla Daglezjowej Łapy nie było zdziwieniem, że miała już swoich domowników. W tym nietoperze, które trzeba było przegnać. Nie lubiła gdy ich czarne oczka za nią ciągle podążały. Jeszcze jakby wszystkiego było mało jeden z wojowników doglądał jej pracy, po tym jak ostatnim razem po prostu to olała. Niestety Wrzosowa Pogoń nie była z tego najbardziej zadowolona i poprosiła o nadzór jej terminatorki. Właściwie, z dorosłych nie lubiło ją zbyt wielu, ale Daglezja się tym nie przejmowała. Na szczęście miała do pomocy siostrę, która chciała odpocząć po treningu ze swoim mentorem. Zgodziła się na pomoc Daglezji bez wahania. I za to mogła cenić, taką dobrą siostrzyczkę! To była postawa godna prawdziwego ziomka.
— Boisz się nietoperzy? — spytała, szturchając Aksamitkową Łapę ramieniem, gdy stały przed jednym z ciemnych tuneli, po czym zaśmiała się.
— Nie... Nie! To tylko nietoperze. To takie skrzydlate myszki. Mają małe ciałka, nóżki, oczka, piszczą i w ogóle.
— Słyszałam jak Piegowata Mordka nazywała je "fruwającymi szczurami". A szczury już nie brzmią tak obiecująco. Ponoć Gawron kiedyś złapała ostrą infekcję od jednego, małego, lądowego szczura i musiała ganiać po medykach długo!
— Czemu nikt mi nie powiedział, że one są tak niebezpieczne?! — zaniepokoiła się delikatnie Aksamitka.
— Spokojna twoja głowa. Włos ci z głowy nie spadnie. Biegamy szybciej niż te chuderlaki trzepoczą tymi swoimi skrzydełkami. — Daglezjowa Łapa uniosła dumnie ogon do góry, by zaraz wysunąć się na przód, by zagłębić dalej w korytarz pieczary. Powietrzne szczury zwisały z sufitu spokojnie, czasem tylko mrugając i mrużąc powieki przyglądały się kotkom.
— Chcesz zobaczyć prawdziwy chaos? — przybrała głupawy uśmieszek, zwiastujący tylko jedno, zanim odwróciła się spowrotem w stronę nietoperzy. — POBUDKA! — wrzasnęła głośno — WSTAWAĆ, NIE GADAĆ! Wylatywać mi stąd, sio!
<Aksamitka?>
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz