Trójkolorowa kocica z trudem utrzymywała się własnych łapach, powoli krocząc za tłumem członków Klanu Klifu. Okropny upał, który sprawiał, że wszystkim kręciło się w głowie, dotkliwie szczypał ją w oczy i powodował zawroty we łbie. Ciężko dysząc, na dygoczących łapach przyspieszyła i zrównała się z córką Wschodzącej Fali oraz jej kociakiem Miętkiem. Przywitała się przyjaźnie z królową oraz rudzielcem, aby następnie upewnić się, czy wszystko jest w porządku.
— Niczego ci nie brakuje, Liliowa Sadzawko? Nie jesteś spragniona albo głodna? — zapytała troskliwie siostra Lamparta, mierząc szczupłą sylwetkę Lilii zmartwionym wzrokiem. Obecna podróż była uciążliwa dla każdego członka klanu, jednak kocica nawet nie wyobrażała sobie dodatkowo opiekowania się w tym czasie dzieciakiem! Nie wspominając już o tym, że najmłodsze pokolenie cały czas marudziło i narzekało, bo zwyczajnie byli przemęczeni i od tego całego maszerowania potwornie bolały ich łapki. Złocistymi ślipiami przebiegła po sylwetkach kotów, mając na celu odszukanie kolejnej z królowych, a dokładniej mówiąc Zachodzącego Promyka. Dostrzegając, jak buraska znika i odłącza się na chwilę od grupy zastrzygła uszami, jednak po chwili się uspokoiła. Siostra Węgorza zapewne postanowiła pochłeptać nieco wody z pobliskiego strumyka, co wcale nie było głupim pomysłem, zważając na panujący zewsząd skwar oraz żar. Berberys spokojnym krokiem skierowała się w stronę potomków Zachód, by nacieszyć oczy ich roześmianymi pyszczkami. Gdy tylko znalazła się kilka długości lisich ogonów od rozbrykanej gromadki kociaków, usłyszała wesołe wołanie jej ulubienicy.
— Berberysowa Bryza! — krzyknęła malutka Żmijka, podbiegając na króciutkich łapkach do zastępczyni. — Dawno cię nie widziałam — dodała, mierząc żółtooką uważnym wzrokiem orzechowych ślipi.
— Przepraszam, byłam dosyć... zajęta — mruknęła nieco zmieszana calico, przypominając sobie, jak wylądowała u medyka z powodu wycieńczenia. Na samo wspomnienie tej całej sytuacji zalewała ją ogromna fala wstydu i nie zamierzać o tym koteczce. — A u ciebie wszystko w porządku?
— Tak, tylko straaasznie pieką mnie łapki — poskarżyła się młodsza, wyciągając przednią kończynę do przodu na znak potwierdzenia swoich słów. — Chciałabym już być w jakimś porządnym obozie, a nie łazić nie wiadomo gdzie.
— Na pewno za niedługo dotrzemy, dasz radę — miauknęła zachęcająco partnerka Żywicznej Mordki, posyłając córce Lisa pokrzepiający uśmiech. — Klan Gwiazdy wskaże nam nowe miejsce, w którym będzie pełno zwierzyny i przepiękny, bezpieczny obóz.
— Tylko niech się pospieszą — burknęła Żmijka, na co na pysk wnuczki Błękitnej Łapy wkradł się tajemniczy wyraz pyska. Zdawała sobie sprawę z tego, że ich klan z każdym dniem słabnie i naprawdę nie pogardziłaby jakąś wskazówką od ich przodków. Potrząsnęło szybko łbem, chcąc odgonić od siebie wszystkie te myśli i postanowiła zmienić temat.
— A ty chciałabyś zostać medyczką czy wojowniczką? Bo jeśli wybrałabyś tą drugą opcję, to ciekawi mnie, czy masz już jakiegoś mentora na oku? — zapytała z lekką nutą nadziei w głosie. Nie ukrywała, że miała ogromną ochotę dostać do wyszkolenia któreś z kociaków rudego lidera, a w szczególności Żmiję.
<Żmijko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz