— Wiem, że kłamiesz. — wreszcie odpowiedziała, lustrując wzrokiem czarną kupkę nieszczęścia — Ty się nigdy z tym nie pogodzisz i masz ku temu pełne prawo. Niech cię boli. Bądź jak wygłodniały pies, który wiecznie poszukuje skrawka jedzenia, choćby padliny, by zaspokoić nieskończoną pustkę w środku duszy. W końcu nasze życie to nie bajka; musimy znaleźć cel w wędrówce, nawet najbardziej prowizoryczny, bo inaczej umrzemy z bólem w sercu, wypełnieni bo brzegi żałością i marnotrawstwem własnego potencjału.
Spokojne oczy liderki pobiegły mozolnie na gałąź, tak jak kiedyś mroźne ślepia Mrocznej Gwiazdy oceniały ptaka siedzącego wśród koron drzew, kiedy czuwała obok niego niewinna Szakala Łapa, młoda uczennica ze złotym futrem. Czas leciał do przodu, ale jakoś... pewne kwestie pozostawały takie same jak gdyby dokonywało się kółko zdarzeń, z którego nie można uciec. Starsi do młodszych, młodsi do starszych; wiedzę przekazywano dalej, choć z pewnymi anomaliami jakich nie dało się wytłumaczyć. Dawniej Klan Wilka bał się zatopić kły; mówiono, że to coś złego i niemoralnego. Dzisiaj stawało się to normą, jakby barbarzyńskie szczucie słabszych płynęło w krwi umięśnionych kotów - Wilczaków wyszkolonych do mordu niewinnych.
— Jeżeli egzystujemy dla egzystencji, selekcja naturalna przyjdzie po nas. — kontynuowała — Odbierze wojowniczość najsilniejszemu, spowoduje że Bóg przemieni się w popiół. Czy ty tego chcesz, moja droga? Iść bez entuzjazmu ku dorosłości tylko dlatego, bo jeden plan się nie powiódł w twej małej, dziecinnej główce?
Nocna Łapa przez długi czas nie reagowała, lecz po kilku minutach zaprzeczyła głową zbudzona z transu bezsensownych marzeń, patrząc ze zrezygnowaniem na niedokończony posiłek złożony z piór ptaka. Szakala Gwiazda uśmiechnęła się pod nosem, gdy dostała to, czego chciała - wręcz wymagała. Może coś do niej dotarło? A może kłamała i układała już plan, by uprzykrzyć złotej życie? Czas miał pokazać.
— A więc, chyba się w czymś zgadzamy. — zamruczała słodko podczas dialogu, który był monologiem — Znajdź w ciężkich treningach coś, co cię satysfakcjonuje. Coś, co wywołuje zdrowy blask w oku i idź za tym, by poznać nowe przeznaczenie. To prawdziwe przeznaczenie. — Wstała z zasypanej śniegiem trawy. — Wyzbądź się myśli, które przeszkadzają w rozwoju. Szkol się jak najpilniej, ażeby wygrać ostateczną walkę, bo jeżeli nie... — przerwała — to osobiście dopilnuję, byś zapomniała kto to medyk.
Nocna Łapa wzdrygnęła się na słowa przywódczyni jakby nóż przeleciał przez słabiutkie mięśnie tej kruchej istotki, lecz Szakala Gwiazda wyczerpała już zapas swojej cierpliwości i zamiast dodać otuchy, odwróciła się na pięcie, by odejść w jej tylko wiadomą stronę. Jakby nie spojrzeć, czekały na nią dzieci - diabły w skórze niewiniątek z maślanymi oczkami, które znęcały się nad Jutrzenką, gdy dwie pary morderczych źrenic nie patrzyły tam, gdzie trzeba. Co ją czekało? Zamyśliła się, idąc do własnej niepowtarzalnej nory. Zapewne opiernicz Świtu i delikatnie głaskanie każdej buby, bo koniec końców kochała te niegrzeczne mlekożłopy, jakiekolwiek by nie były.
Córka Płonącej Duszy została zaś sama z własnymi przemyśleniami, powoli zasypywana przez prószącą biel, gdzie tylko łamane kręgosłupy śnieżynek dawały odpowiedź na drobne kroki uczennicy. Czarna istota płakała rzewnie, kierując łapy ku bratu stojącemu gdzieś w oddali z pustym wyrazem pyska. Wtuliła się w jego pierś, gdy doszła do ujrzanego celu i rozkleiła się w ramiona Pierzastej Łapy, nie mogąc już dłużej wytrzymać kotłujących się emocji i nerwów. Wyła, oj wyła na cały obóz, lecz każdy pozostawał obojętny na żale drobnej kotki; szczególnie liderka, która zajęła się wychowywaniem młodego pokolenia.
***
Pierwsze zgromadzenie Szakalej Gwiazdy jako dumnej przywódczyni Klanu Wilka przebiegło fatalnie - to nie była opinia, a fakt. Nocna Łapa rozjuszona przepowiedniami Stokrotkowej Polany zaatakowała starszą dwa razy, jak gdyby nie mogła wyżyć się na czymś nieożywionym i przyciągnęła oczy wielu gapiów, wystawiając współtowarzyszy na pośmiewisko wszystkich możliwych kotów. To zachowanie było nieakceptowalne i żenujące; każdy wiedział. Przywódczyni nie miała zamiaru upierniczać się w tańcu, gdzie dziecko skacze do kłów lwa na własne głupie życzenie.
Po powrocie do obozu bez ceremonii wywlekła córkę gwiezdnych baranów poza legowisko uczniów, budząc nieintencjonalnie Białą Łapę. Usłyszała szloch i przerażony pisk małej. "Teraz płaczesz? Żałujesz błędów?" - miała ochotę wydrzeć się na cały głos, gdy niosła rozwydrzonego bachora do ciemnej nory ze skórą kota. Przesadziła, wiedziała na co się pisała, a mimo tego brnęła dalej w breję, z której nie dało się wyjść. Złotawa chciała rzygnąć na sam jej widok; prezentowała sobą słabość, zepsucie, które nie zostało jeszcze wyrwane z DNA Wilczaków jak chwast z pola uprawnego; a mierność należało usuwać powoli, ale skutecznie.
Rzuciła z całej siły kotką o ścianę. Patrząc na zwiędły okaz trzęsący dupą miała wrażenie, że Mroczna Puszcza zesłała jej Cienistą Łapę - test na to, czy wyzbyła się słabości zza czasów bycia młodą wojowniczką. Obie z czarnym futrem oczekiwały sądu ostatecznego, obie pewne przyszłości zostały postawione przed wściekłym liderem o zaburzonym kręgosłupie moralnym. Tylko co tym razem z tego wyjdzie? Pytanie diabłów wybrzmiewało w skroniach liderki, podsycając ją do krwawej przemocy.
— Jak śmiałaś zaatakować Stokrotkową Polanę?! — Kłapnęła zębami. — Jak śmiałaś zaatakować tą, co była twoją liderką, co jest teraz szanowaną starszyzną, bo nie umiesz utrzymać emocji na wodzy?! Masz tupet, by to robić, by z pazurami rzucać się na MOJĄ matkę. — zawarczała — Myślałaś, że odmowa posady to ból? Oj, uwierz mi, twoje życie dopiero teraz stanie się piekłem.
— Prze-epraszam! — zawyła — to się nie powtó-
— Pierwsza zasada. — Wyjęła pazury. — Nie odpowiadaj, jeżeli o to cię nie poprosiłam.
Prysnęło. Szpony liderki przejechały po pysku Nocnej Łapy, zostawiając za sobą ogromną ranę od jednego policzka do drugiego. Bez ostrzeżenia, bez zbędnego wstępu. Uczennica zawyła zaskoczona, gdy krew kapnęła wprost na niewyparzony język o różowatym zabarwieniu. To nie miał być jej pierwszy raz ani ostatni.
— Nie becz. Ta rana nawet nie jest głęboka. — Przycisnęła do ziemi pomarańczowooką, by pokazać rząd karmazynowych kłów. — Jestem teraz dla ciebie pobłażliwa, wymierzając karę w postaci płytkiego skaleczenia. Gęsi Wrzask przekazał prawdę, mówiąc że zostałabyś dywanikiem zza czasów Mrocznej Gwiazdy. Zapamiętaj to, drugą zasadę: korzystaj z szansy, jeżeli lider ci ją daje.
Jak bez zahamowania wniosła ukaraną do środka, tak niedelikatnie wyniosła na zewnątrz, kierując się do liderowego pnia. Rzuciła małą na bok, gdy wstąpiła na szczyt i poczekała na zaciekawione koty, które już bez zawołania zbierały się wokół miejsca klanowego zgromadzenia.
— Klanie Wilka! Na dzisiejszym zgromadzeniu uczennica znana jako Nocna Łapa dopuściła się do niewybaczalnego czynu, atakując Stokrotkową Polanę, naszą starszą. Wystawiła nas wszystkich na pośmiewisko i hańbę, czego ja, Szakala Gwiazda, nie mogę przepuścić z zamkniętymi oczami. — wygłosiła nad głowami Wilczaków, delektując się władzą, jaką posiadała — Nocna Łapo, nie zasługujesz na swoje obecne imię. Od tego dnia aż do udowodnienia swojej wartości i przepracowania win będziesz znana jako Rozwydrzona Łapa. Masz całkowity zakaz wychodzenia poza obóz bez opieki wojowników oraz spotykania się z Kunią Norką, a twoim poprawkowym mentorem zostanie Gęsi Wrzask, który wyszkoli cię odpowiednio tak jak kiedyś mnie. — Skinęła głową liliowemu, co już cieszył się z ofiary, oblizując powoli zabliźniony pysk. — Również wykonasz dla nas kilka prac w ramach rekompensaty. Twoimi nowymi obowiązkami jest wymienianie mchu i usługiwanie wojownikom, jak i uczniom w razie potrzeby. — Przymknęła ślepia. — To wszystko. Można się rozejść.
Wilczacy nie odeszli. Zamiast tego patrzyli na czarną istotę z głodem wypisanym na twarzy, szczerząc się jeden do drugiego. Już do Rozwydrzonej Łapy podszedł Koszmarny Omen z bezczelnym komentarzem, już Jadowita Żmija piłowała pazury, aby zaoferować porządnego kopniaka, gdyby uczennica nie wywiązała się z umowy. Nie tylko Szakala Gwiazda serwowała męki, o nie. Cały klan był jedną wielką szkołą przetrwania.
<Rozwydrzeńcu drogi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz