Przyszedł na świat i od początku czuł, że czeka go ciężkie życie. Przez większość czasu jego brzuszek ściskał się boleśnie, prosząc o pożywienie, a chłód otoczenia powodował w nim dreszcze. Piszczał smutno, nawołując mame, ale bezskutecznie. Był pozostawiony samemu sobie.
W miarę jak rósł i otwierał oczka, poznawał żłobkową hierarchię. Dowiedział się, że jednak miał mame, która dziwnie ukazywała do niego swoją miłość. Prychała i syczała, odganiając go od siebie, chroniąc czarno-białe maleństwa. Nie rozumiał dlaczego tak się działo. Nie pojmował co w malcach było takiego wyjątkowego, że zasłużyli na jedzenie, a on nie. Zawsze dostawał marne ochłapy, gdy tamci się najedli do syta, a mu udało się dorwać do mleka, gdy mama zajęta była siostrzyczkami. To był chyba najszybszy posiłek w jego życiu. Musiał nauczyć się jeść tak, aby pochłonąć jak najwięcej nim vanka zorientuje się, że nie karmi ulubionego dziecka. I być może to właśnie dzięki sprytowi przetrwał tak długo, chociaż nie wyglądał na okaz zdrowia.
Zajęcza Troska niedługo później wyłożyła mu ważne zasady, do których miał się stosować. Pewnie łapał ją zawód, że nie zdechł, ale się tym nie zrażał. Wierzył w to, że mama okazywała tak swoją miłość do niego, więc był wdzięczny za każdą uwagę, którą go raczyła.
Tak też dowiedział się, że siostrzyczki były święte, a jedna z nich była jakąś Kruczą Gwiazdą. Oczywiście podsłuchał, a jakże, kim była ta osobistość, gdy mama tłumaczyła to Kruczej. Kotce wręcz ego wybiło po tym w niebiosa, ale skoro była taka ważna i mama nawet to mówiła, to sam w to uwierzył. Starał się traktować ją wręcz z szacunkiem co zwróciło uwagę królowej. Nie dostał pochwały, ale być może był bardziej tolerowany, co go ucieszyło. Lubił w końcu jak mama na niego patrzyła. Miała pogardę wymalowaną na pysku i zdawała się oschła, ale w jego oczach była wspaniała i kochająca. Dlatego też nie chciał jej nigdy zawieść.
Dzisiaj bawił się z Topikiem, jego przyjacielem, który służył mu w chłodne noce za ciepły mech. Wielokrotnie wieczorami, gdy wszyscy kładli się spać, przyklejał się do starszego kocurka, co było miłe i przyjemne. Nie mógł w końcu spać z resztą rodzeństwa. Był obrzydliwy! Jeszcze by ich czymś zaraził, a tego nie chciał. A Topik? Był taki sam jak on! Czekoladowy! Mama zawsze mówiła, że powinien się wstydzić swojego futerka, bo było ohydne i wstydził się go okropnie! Nie był dumny z tego, że kalał przestrzeń swoją osobą, dlatego też często zaczepiał jemu podobnego. Ciągle go szturchał i pacał, tak jak robiła to z nim mama, ale nie rozumiał czemu kolega tego nie lubił. Przecież to było bardzo niemiłe! Czyli dobre!
— Mówiłem ci już, że... — odezwał się cicho przyjaciel, po czym westchnął. — Nieważne. Co powiesz na to by się pobawić w medyka? Ja będę medykiem, a ty rannym kotem. — Uśmiechnął się — Bo wiesz... chciałabym zostać uczniem medyka, gdy skończę sześć księżyców.
Przekręcił główkę. Nie wiedział, że kocurek miał taką pasje. Zdumiało go to lekko, ale zgodził się zostać pacjentem.
— Tak! — pisnął radośnie, po czym podjął zabawe. — Panie medyku, panie medyku! Mam ała, ała! — Uniósł łapkę, która imitowała skaleczenie. — Wbiła mi się igiełka o tutaj! — Pokazał mu wymyśloną ranę.
Topik ucieszył się z pierwszego pacjenta i zaczął przyglądać się skaleczeniu.
— Czy coś jeszcze ci dolega? — zapytał.
— Brzuch mnie boli... — i to była akurat prawda, bo gdy to powiedział głośny bulgot żołądka potwierdził jego przypadłość. — No i boli mnie ciałko. Czasami nie chcę mi się wstawać. Spałbym chętnie cały czas przy tobie, Topiku — wyznał.
Kocurek zamyślił się, nakładając mu na łapkę jakieś listki. Obserwował z jakim skupieniem to robił. On chyba by tak nie potrafił.
— To chyba osłabienie spowodowane głodem — wydał swoją ocenę. — Musisz coś zjeść i będzie lepiej.
— Jadłem! Jak mama zajmuje się czyszczeniem Kruczej to się zakradam do Rozbitka i gdy kończy jeść to ja udaje, że jestem nim i wtedy mama mnie nie wygania, póki na mnie nie spojrzy.
— Co? — zdumiony wyraz pyska zalśnił na obliczu kocurka.
— No... Nie zasługuje w końcu na więcej. Jestem brzydkim czekoladowym kociakiem. Dziękuję mamie, że pozwala mi żyć. Jest bardzo kochana. A twoja mama Topiku? Ona też nie przepada za twoim futerkiem? Możemy razem być brzydcy, co ty na to? — zaproponował. — Musze zadawać się tylko ze swoim rodzajem, aby nie gorszyć porządnych kotów. Nie mogę zawieść mamy.
<Topiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz