Ryk, przepraszanie i znowu ryk, jakby ktoś jej skórę z dupy zdzierał.
Dla kocura, który mimo wszystko czerpał radość z psychicznego dręczenia kotki, było to z lekka nużące. Nic nowego, ciągle to samo. Ojej… jakieś życie nie jest ciężkie…
Westchnął zirytowany, słysząc, jak zwykle, przerażony głos gówniary.
Jakim cudem to coś wytrzymało całą noc w lesie?!
Pewnie głupim fartem…
— C-co dzisiaj będziemy robić? — pisnęła, patrząc się na niego. No tak, cholerna boidupa, trzęsąca się przed wszystkim. Gapił się wściekły na kotkę, sprawiając wrażenie, jakby już teraz, zaraz miał się na nią rzucić i rozszarpać. Rozwydrzona Łapa cofnęła się o krok, kuląc uszy i chowając pod siebie ogon.
Widział łzy w jej oczach, trzęsące się ciało i drżącą wargę.
Pięknie, zaraz mu się rozryczy, jeszcze tego brakowało… Wręcz fantastycznie! Świetnie! Nosz na mroczne duchy… Chyba zaczynał żałować wzięcia tej miernoty na ucznia.
— Trenować. Nie zadawaj więc durnych pytań — warknął gniewnie, jakby właśnie pchła ugryzła go w zad. — Błagaj ty lepiej te swoje zawszone gwiazdeczki, żeby Szakala Gwiazda cię z klanu nie wygnała, bo gówno umiesz — charknął.
Ruszył przed siebie, słysząc, jak ta znowu ryczy.
Chyba będzie musiał zatkać sobie uszy mchem.
~*~
Wykopał Kunią Norkę po zbieranie ziół, znowu, żeby nie musieć oglądać jej parszywej mordy. Zadowolony mógł NARESZCIE zająć się w spokoju leczeniem pozostałych chorych. To, co mówił Szakalej Gwieździe, miało wręcz przełożenie 1:1 na rzeczywistość. Od kiedy to on został medykiem, ta… cóż, lepiej nie komentować, idiotka rozleniwiła się jeszcze bardziej.
Plusem jednak było to, że nie próbowała skakać i mu pyskować. Wtedy z pewnością by ją posłał do tych cholernych gwiazdeczek.
Mamrotał pod nosem, marszcząc go co chwilę, gdy usztywniał girę Błękitnego Ognia. Biedny pan zastępca chyba się przepracował. Nie, żeby zazdrościł kocurowi pozycji, a w życiu! Wiecznie ktoś truje ci dupę i coś od ciebie chce, no koszmar…
Było to zdaniem Gęsi dosyć ironiczne i zabawne, zważywszy, że sam wkopał się w rolę medyka. Nie zrobił tego jednak dla siebie, bo jak głośno i wyraźnie obwieszczał całemu kultowi, zrobił to dla ich dobra, żeby czasem Kunia ich nie otruła.
— Jak Rozwydrzonej idzie na treningu?
Gęś podniósł wzrok na zastępcę, prychając, jakby ten właśnie zapytał, czy świnie latają.
— A jak myślisz? To coś ledwie umie używać pazurów w walce — zakpił. Błękitny najwidoczniej nie był zadowolony ze słów mentora uczennicy. Nic jednak nie odpowiedział prócz tego, że będzie musiał o tym dać znać liderce. Point jednak nie skomentował już tego. Zamiast tego, zacisnął mocniej opatrunek kocura, by ten nie zsunął się czasem. — Gotowe, nie biegaj tylko za dużo, bo ci ta szkita tak zostanie — mruknął, podsuwając mu jeszcze parę ziół na wzmocnienie organizmu.
~*~
Strofował Rozwydrzoną Łapę niemalże przy każdej możliwości. Szturchając i popychając, zmuszał do przyjmowania odpowiedniej pozycji do ataku, obrony czy skoku na zwierzynę.
— Co należy pamiętać przy polowaniu?
Obserwował, jak ta znowu trzęsie dupą znużony. Znowu powtarzał się ten durny teatrzyk żenady. Jeśli gówniara liczyła, że ten się nad nią zlituje, to srogo się przeliczyła.
— Mysz nas zobaczy… królik wycz-…
Wywrócił ślepiami, przerywając jej.
— Źle, jak ja mam cię na przodków uczyć, skoro ty nawet teorii nie znasz! Bachory Szakalej Gwiazdy pewnie już ją mają w małym pazurku! Jak cię matka wychowała?! — ryknął, dysząc zajadle. — Królik cię usłyszy, mysz wyczuje, a ptak zobaczy. Nie podchodzi się zwierzyny, gdy wiatr wieje w ten sposób, że zapach łowcy doleci do ofiary. Nie można tupać. Trzeba szybko dobić zwierzę, zanim zaalarmuje okolicę. — zamilkł na uderzenie serca, przecierając zmęczony już pysk. Chciał wrócić do legowiska i odpocząć, a nie niańczyć tę... tę niedojdę.
— Spróbuj złapać tamtą wiewiórkę. Może coś ci wyjdzie.
Wskazał łbem na rudą kitę, która zeskoczyła właśnie na ziemię, szukając w poszyciu orzecha, który uciekł z jej łapek. Wąsy zwierzęta poruszały się nerwowo, gdy przebierała łapkami między mieszaniną trawy, liści i gałązek.
Gęsi Wrzask obserwował swoją uczennicę uważnie, zastanawiając się, czy i tym razem spaprze sprawę z polowaniem. Ilość niepowodzeń kotki była ogromna, liliowy wręcz przestał liczyć po którymś tam razie.
<Rozwydrzona Łapo?>
[711 słów]
[Przyznano 7%]
Wyleczeni: Błękitny Ogień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz