Zamrugał zaskoczony, że kotka podjęła temat odnośnie znajdki, która wprowadziła się do żłobka, a którą pilnowała Lisi Ogon. Była ruda, więc mamusia nie miała problemu, aby się z nią bawić. Osobiście jednak jeszcze z nią nie rozmawiał, więc ciężko mu było stwierdzić co o niej sądził.
— Ja... Nie wiem. — wyznał szczerze. — Nie miałem okazji jej poznać, ale jest ruda czyli musi być fajna — miauknął, nieco się pesząc, że takie słowa padły z jego pyska.
W końcu... Powiedział to bez pomyślunku. Czyżby nauki dziadka, mamy, a nawet siostrzyczek zaczęły odbijać się na nim? Nie podobało mu się to zbytnio, ponieważ nie chciał oceniać koty przez pryzmat sierści, a jednak... a jednak to zrobił.
— To musisz to zmienić braciszku. — Lew uśmiechnęła się, kiwając dumnie głową, słysząc jego słowa. — Nie wstydź się, podejdź i zagadaj do niej. To proste. Jak nie wiesz co powiedzieć to zapytaj się jak jej się podoba w Klanie Burzy, i możesz, a właściwie musisz powiedzieć jej, że ma przepiękne rude futerko i takie tam inne miłe słówka. Kotki lubią komplementy, więc Tajemnica na pewno się ucieszy i cię od razu polubi. Będziesz miał przyjaciela, a właściwie przyjaciółkę i to taką, która nie jest twoją siostrą. Czy tego nie chciałeś? — miauknęła słodko — Pośpiesz się, bo ktoś ci ukradnie dzi... przyjaciółkę! — szturchnęła lekko brata na zachętę, by nie zwlekał, bo mu Tajemnicę ktoś inny sprzed nosa sprzątanie.
Zamrugał zaskoczony, ponieważ nie spodziewał się takiej reakcji ze strony siostry. Był jej jednak wdzięczny za rady. Pokiwał łebkiem, po czym skierował swoje kroki w kierunku Tajemnicy. Rzeczywiście chciał mieć przyjaciółkę, która nie byłaby jego siostrzyczką. A kotka była ruda i prawie w ich wieku, więc mogliby się razem fajnie pobawić.
***
Właśnie nadszedł dzień mianowania. Mama wymyła ich wszystkich do czysta, aby prezentowali się idealnie. Łapał go stres, ponieważ obawiał się, że palnie coś głupiego, dlatego w głowie wciąż powtarzał sobie co powiedzieć i co zrobić. Podobno trzeba będzie dotknąć się nosem z mentorem. Ciekawe kogo dostanie. Jego siostry były bardziej podekscytowane. W zasadzie... Też się cieszył, że nareszcie opuszcza żłobek. Chciał poznać świat i przekonać się na własne oczy, czy jest taki niebezpieczny jak mówił Zwiędły Hiacynt.
— Już czas — usłyszał słowa mamy, gdy Tygrysia Gwiazda zwołała klan.
Wziął głęboki oddech, po czym ruszył dumnie do miejsca, gdzie zebrali się już wszyscy. Czuł na sobie ich wzrok, słyszał pourywane szepty. Niektórzy starsi krzywili swój pysk, jakby budził w nich jakieś przykre wspomnienia. Na szczęście rodzina była przy nim.
— Piasku, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Piaskowa Łapa. Twoim mentorem będzie Tropiący Szlak. Mam nadzieję, że Tropiący Szlak przekaże ci całą swoją wiedzę.
Usłyszał jak Lew wstrzymała oddech, gdy usłyszała kogo dostał. Nie skomentowała tego jednak, a Zięba nie pokazała po sobie, że to ją ruszyło. Mama potrafiła nieźle grać przed tłumem. Dziadek jednak się skrzywił i zaczął coś mamrotać pod nosem. Sam wybór... Go zaskoczył. Ale nie zamierzał oceniać wojownika. Nie będzie wcale tak źle. Wierzył w to, że nawet nierudy jest w stanie być super mentorem i sprawić, aby był silnym wojownikiem.
— Tropiący Szlaku, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Jemiołowej Skóry doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją zaradność i odwagę. Będziesz mentorem Piaskowej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Mentor podszedł do niego, a następnie dotknęli się nosami. Klan niezbyt wylewnie krzyczał jego nowe imię, z wiadomego powodu, kojarzyło się z demonami przeszłości, które wciąż nie zostały zapomniane przez burzaki.
Wycofał się do rodziny, ocierając o mamę, która polizała go po główce dumna z jego postawy. Spojrzał na siostrzyczkę. Teraz to ją wywoływała przywódczyni.
<Lew?>
[603 słów]
[Przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz