Mieli się prezentować jak najlepiej, więc matka poinstruowała ich jak mają podejść, gdy zostaną poproszeni przez Tygrysia Gwiazdę, nie za wolno, ale też nie za szybko, tak aby reszta klanu mogła się napawać ich perfekcją.
Trójka kotów, Zięba, Iskierka i Piasek podnieśli się i skierowali ku wyjściu. Lew jeszcze chwilę siedziała, lizać swoją łapkę, gdy jej wzrok padł na vanke, kręcącą się obok niej. Utrzymywała dystans, i bardzo dobrze.
— Powodzenia — odezwała się cicho Stokrotka, obdarowując Lew uśmiechem, po czym zbliżyła się do swojego ojca, który opowiadał jej i jej rodzeństwu kolejna głupia historyjkę
Właściwie to ruda nie usłyszała słów Stokrotki. Wypowiedziała je za cicho, jednak odczytała przekaz z ruchu pyska. Lewek westchnęła, po czym w końcu sama podniosła się i dołączyła do rodziny czekającej przy wyjściu. Na jej pysku gościł trumfialny uśmiech. Stanęła tuż obok swojego rodzeństwa, obdarowując każde z nich spojrzeniem, takim akby chciała im wejrzeć w duszę. O Iskierkę się nie martwiła, ona da sobie radę nie ważne kto zostanie jej mentorm. Jednak z Piaskiem to było co innego. On musiał dostać kogoś, kto popracuję z nim nad przełamaniem strachu u kremowego. I przede wszystkim jego mentor musiał być rudy!
Lew na pewno będzie doglądać brata. Jednak tym razem miała zamiar skupić się w pierwszej kolejności na sobie. Chciała szybko uporać się z tym całym treningiem, by jak najszybciej zostać wojownikiem. Chciała by matka była z niej dumna.
Gdy do jej uszu doszło kto został mentorem Piaska, czy też właściwie teraz już Piaskowej Łapy wstrzymała oddech. Jej wzrok z brata i jego mentora od razu przeniósł się na szylkretowe futro Różanej Przełęczy, była pewna, że to właśnie ona zasugerowała ten, a nie inny wybór. Już miała coś powiedzieć do matki, gdy poczuła jak rodzicielka kładzie na jej małej łapce swą łapę. Wystarczyło jedno słowo z ust matki, które tylko ona było w stanie usłyszeć, by Lew ponownie wyprostowała się i w ciszy oglądała przebieg ceremonii. Nawet jeśli gotowało się w niej ze wściekłości, że zakpiono sobie z jej brata, a właściwie z całej ich rodziny!
Jako druga miała wystąpić Lewek, tak też, gdy Piasek wrócił do nich, ona wyszła na środek.
Zaczęła się obawiać, że i ona dostanie nierudego na mentora. Nie wyobrażała sobie treningu z plebsem nie posiadającym odpowiedniej wiedzy, którą mógłby przekazać właśnie jej. Była tego pewna, że specjalnie ktoś taki by opóźniał jej trening, chcąc jej porażki.
— Lew, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Lwia Łapa. Twoim mentorem będzie Gepardzi Mróz. Mam nadzieję, że Gepardzi Mróz przekaże ci całą swoją wiedzę.
Tępo wbiła spojrzenie w łapy liderki, gdy do jej uszu doszło imię kota, który będzie miał ją trenować.
Przesłyszała się, prawda? Prawda?! Ta kotka będąca nikim innym jak klanową zakałą, wstydem, nie miała prawa być jej mentorką. Nie nadawała się na niego, patrząc na to ile sama się szkoliła. Najpewniej już z z współczucia została mianowana, by nie wyrzucić jej na zbity pysk!
— Gepardzi Mrozie, jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swoich mentorów, Wiśniowej Iskry i Makowej Furii doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją ambicję i determinację w dążeniu do celu. Będziesz mentorem Lwiej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę.
Jaka ambicja, jaka determinacja!? Szynszylowa kotka była głupia, głupim mysim bobkiem, który powinien opuścić klan, a nie dostać ucznia. A jak już dostać do nauki jednego z dzieci zastępczyni, ale nie ją! Byli siebie warci! Niedoszła medyczka nie była godna spędzania czasu z potomkinią Piaskowej Gwiazdy.
Miała ochotę się zaśmiać słysząc słowa Tygrysiej Gwiazdy, mimo to milczała. Nie chcąc nic głupiego powiedzieć, przygryzła swój policzek, tak by skupiła się na bólu i smaku krwi na języku. Bez większego wyrazu wpatrywała się w Gepardzi Mróz, gdy niebieska zbliżyła się ku niej. Aż jej się zrobiło niedobrze, wiedząc co zaraz będzie ja czekać. Będzie musiała dotknąć się z nią nosem. Przełknęła ślinę i nieco zmrużyła oczy, gdy to się działo. Trwało to chwilę, może parę sekund, gdy stykały się nosami, lecz to wystarczyło by Lwia Łapa czuła się brudna i upokorzona. Będzie musiała długo się czyści chcąc się pozbyć smrodu mentorki, który na niej osiadł.
Zakpili sobie z nich, tego była pewna. A przede wszystkim zakpili sobie z niej! Nie miała jednak zamiaru robić scen przy wszystkich. Nie była małym kocięciem, była już uczennicą, a przede wszystkim damą. Musiała się dobrze prezentować, musiała pokazywać to tak jakby po niej to spłynęło. Tak jak po Ziębie. Musiała udawać, że to jej nie ruszyło. A przynajmniej dopóki ceremonię się nie zakończą.
Tak jak i Piaskowa Łapa, wróciła do rodziny. Nie miała zamiaru udać się na rozmowę z kotkom. Chciała jak najdłużej odwlekać moment, gdy jej trening faktycznie się rozpocznie na dobre.
Ich siostra, Iskierka za mentora otrzymała Kurzą Pogoń. Cała ich trójka dostała nierudych śmierdzieli! Tylko ich matka za mentora dostała szylkretowa kotkę, Gronostajową Bryzę.
Tak jak powiedział kiedyś do Lewek Rozżarzony Płomień, była cwana jak ja swój wiek i doskonale zrozumiała przekaz wiadomości w postaci dobrania ich mentorów. Rudy rudemu czegoś takiego by nie uczynił, więc jak nic za tym wszystkim stał jeden kot, którego coraz bardziej nienawidziła.
— Zakpili sobie z nas. Z nas wszystkich! — podjęła poddeberowana już po tym, gdy ceremonię cię zakończyły i każdy rozszedł się we własną stronę. A rodzinka Lew w postaci niej samej, Piaskowej Łapy, Iskrzącej Łapy i ich matki siedziała w czwórkę na uboczu, poza widokiem i słuchem nieproszonych gości — To ta wstrętna Różana Przełęcz za tym wszystkim stoi! Ugh, dostałam najgorszego kota na mentora. Tygrysia Gwiazda na pewno sama z siebie nie dałaby mi tej wroniej strawy na mentora... Gepardzia Łapa, Gepardzi Mróz... JAK JUŻ TO GEPARDZI SMRÓD!
— Lwia Łapo uspokój się. — Chłodne spojrzenie oczu matki przeszyło Lwią Łapę, jednak nakręcona kotka dała upust swym emocją, nie mając zamiaru przestać wyzywać i przeklinać nierudych
— Ale to sama prawda. Jak mamy zostać najlepszymi wojownikami, gdy za mentorów mamy samych nieudaczników. Ja dostałam największą niedojdę, która nic mnie nowego nie nauczy! Już teraz mam większe umiejętności niż ona, to ja powinnam zostać jej mentorem, a nie ona moim! — czuła żal do matki, że ta nie zareagowała na to, gdy ich dzieciom przydzielano nierudych mentorów. Rozumiała dlaczego nie okazała żadnych emocji, jednak tu się rozchodziło przecież o ich przyszłość. Jak więc Lwia Łapa miała więc się uspokoić. — Piasku? Iskierko? — Zerknęła na swoje rodzeństwo będąc ciekawa co oni o tym wszystkim myślą, miała nadzieję że uważają tak samo jak ona, powinni.
<Piasku?>
[1065 słów]
[Przyznano 21%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz