- Cz-czemu miałabym nie powiedzieć?- zasyczała, przybierając zacięty wyraz twarzy. Nie mogła mu ot tak dać wygrać! To był taki irytujący bachor… Matka go na pewno nie wychowała. W końcu, rzucił się na nią! Agresywnie się zachowywał, wyzywał ją… Coś było z nim nie tak! Czemu akurat on trafił jej się na ucznia?
- Bo ja tak każe! A ty masz się mnie słuchać! Na dodatek powiem twojemu bratu wymyśloną historię, jak chciałaś mnie utopić! Jeżeli przez ciebie zostanę pośmiewiskiem w klanie, dopilnuje by odbiło się to rykoszetem w ciebie!
- On ci nie uwierzy! Nie będziesz mi rozkazywać, smarkaczu! Wszyscy się dowiedzą, jakim jesteś tchórzem!
Ten tylko odczepił się od niej i ugryzł w łapę tak, że prawie przewróciła się na ziemię. Niech to Klan Gwiazd, chciał ją wykończyć?
- Nie! Ja tu rządzę nie ty! Masz milczeć, bo urwę ci język!
Zapiszczała, czując łzy bólu w oczach.
- Puszczaj mnie, bo pożałujesz bachorze!
- Tak? No czekam na to. Pokaż, że nie jesteś słabą, płaczliwą kotką, bo teraz potwierdzasz wszystko co wcześniej o was mówiłem! Przynosisz wstyd naszemu klanowi tym, że jesteś wojowniczką!
Słowa nieco ją uraziły, ale nie chciała tego po sobie pokazywać. Zamachnęła się łapą, próbując go od siebie odczepić. Będzie miał jeszcze kłopoty, jeśli jej nie zostawi w spokoju, ona już mu to zagwarantuje!
- P-puść! To boli!
- Ma boleć! - uchylił się przed ciosem i złapał ją teraz za tylną nogę. Upadła z piskiem na ziemię, jak jakaś złapana zwierzyna. Naprawdę dała się porobić uczniowi?
- Puść! Powiem to wszystko liderowi! Masz mnie zostawić!
Puścił ją w końcu, wbijając jednak pazury w jej łapę, przez co znowu poczuła spazm bólu.
- Poskarżysz się bratu, że zlał cię kociak? Powiem, że ćwiczyliśmy walkę. Uwierzy mi
Zawarczała, jednak nie ruszyła się. Zrobiłby jej wtedy tylko większą ranę i tyle. Musiała go postraszyć słowami.
- Nie uwierzy takiemu idiocie! Zostaw mnie!
- Zostawię jak obiecasz, że nikomu nic nie powiesz! Oboje na tym skorzystamy - zapewnił, dalej ją trzymając. A już miała nadzieję, że w końcu ją zostawi.
- Ja nie zyskam. Za to gdybym widziała jak inni się z ciebie wyśmiewają... - zasyczała, próbując wstać. Wbił mocniej pazury w jej łapę, aż nie pociekła krew i wbił w nią mordercze spojrzenie. Co? Czy on na serio śmiał ją ranić tak mocno i myślał, że nie będzie się chciała potem zemścić?
- Zyskasz to, że nie będę cię bił. I nie zrobię sam z ciebie klanowego błazna. Więc się dobrze zastanów, mentorko.
Pisnęła, czując cholerny ból. Co on wyczyniał?! Czemu dostała takiego gnoja za ucznia?! Był durnym dupkiem… Nienawidziła go coraz bardziej, a krew dalej sobie powoli ciekła z jej łapy. Dostanie mu się za to, dostanie, dostanie…
- Mało mnie to wszystko obchodzi! Masz mnie puścić! Zrobię z ciebie błazna, jeżeli tak się będziesz zachowywać!
W końcu puścił ją, dalej gapiąc się na nią w dziwny sposób. Co mu było?
- To będę grzeczny. Byleś dotrzymała umowy
Wstała powoli, czując jak kilka łez spada na ziemię. Cała noga ją strasznie piekła. Będzie musiała iść z tym do medyka, bo chyba nie wytrzyma z taką raną.
- I-i d-dobrze! J-jeżeli jeszcze raz t-takie coś zrobisz...- syknęła cicho, próbując dojrzeć miejsce, gdzie zranił ją ten irytujący dzieciak, który jedynie się do niej uśmiechnął z zadowoleniem.
- Ojoj, kicia płacze. Biedactwo - zrobił udawaną skruszoną minę. - Lepiej przemyśl moją propozycję, byś wychowywała kocięta. Wtedy nie musiałabyś cierpieć jako wojownik
- N-nie będę mieć kociąt! Zamknij się już! W-wolę się męczyć z tobą, niż wychowywać obrzydliwe gluty! Nie pójdę z żadnym kocurem w krzaki, bo tak ci się wymyśliło!
- Jasne, jasne. Miło wiedzieć, że jednak mnie lubisz - posłał jej promienny uśmiech. - Wstawaj. Muszę upolować mysz
Wstała z jękiem bólu. Wszystko ją bolało przez tego gnoja! Jeszcze śmiał mówić, że mogła go lubić!
- N-nienawidzę cię- warknęła, dalej roniąc łzy, przez zadaną ranę.- S-sam sobie idź p-polować.
- Masz iść ze mną i mnie uczyć - przypomniał jej. - Jesteś MOJĄ mentorką. Tak kazał twój brat i już
- N-niestety. Muszę go poprosić, b-by mnie z kimś wymienił. Nie będę uczyć takiego gnoja- powiedziała i ruszyła do przodu lekko kulejąc.- Twoja matka się o wszystkim d-dowie.
- Co?! Nie mów jej! - warknął, idąc za nią. - Nie uwierzą ci!
- Uwierzą. W-wystarczy, że pokażę tą ranę, bachorze. Zaatakowałeś niepełnosprawnego kota... I t-to swojego mentora.
- Bo ja tak każe! A ty masz się mnie słuchać! Na dodatek powiem twojemu bratu wymyśloną historię, jak chciałaś mnie utopić! Jeżeli przez ciebie zostanę pośmiewiskiem w klanie, dopilnuje by odbiło się to rykoszetem w ciebie!
- On ci nie uwierzy! Nie będziesz mi rozkazywać, smarkaczu! Wszyscy się dowiedzą, jakim jesteś tchórzem!
Ten tylko odczepił się od niej i ugryzł w łapę tak, że prawie przewróciła się na ziemię. Niech to Klan Gwiazd, chciał ją wykończyć?
- Nie! Ja tu rządzę nie ty! Masz milczeć, bo urwę ci język!
Zapiszczała, czując łzy bólu w oczach.
- Puszczaj mnie, bo pożałujesz bachorze!
- Tak? No czekam na to. Pokaż, że nie jesteś słabą, płaczliwą kotką, bo teraz potwierdzasz wszystko co wcześniej o was mówiłem! Przynosisz wstyd naszemu klanowi tym, że jesteś wojowniczką!
Słowa nieco ją uraziły, ale nie chciała tego po sobie pokazywać. Zamachnęła się łapą, próbując go od siebie odczepić. Będzie miał jeszcze kłopoty, jeśli jej nie zostawi w spokoju, ona już mu to zagwarantuje!
- P-puść! To boli!
- Ma boleć! - uchylił się przed ciosem i złapał ją teraz za tylną nogę. Upadła z piskiem na ziemię, jak jakaś złapana zwierzyna. Naprawdę dała się porobić uczniowi?
- Puść! Powiem to wszystko liderowi! Masz mnie zostawić!
Puścił ją w końcu, wbijając jednak pazury w jej łapę, przez co znowu poczuła spazm bólu.
- Poskarżysz się bratu, że zlał cię kociak? Powiem, że ćwiczyliśmy walkę. Uwierzy mi
Zawarczała, jednak nie ruszyła się. Zrobiłby jej wtedy tylko większą ranę i tyle. Musiała go postraszyć słowami.
- Nie uwierzy takiemu idiocie! Zostaw mnie!
- Zostawię jak obiecasz, że nikomu nic nie powiesz! Oboje na tym skorzystamy - zapewnił, dalej ją trzymając. A już miała nadzieję, że w końcu ją zostawi.
- Ja nie zyskam. Za to gdybym widziała jak inni się z ciebie wyśmiewają... - zasyczała, próbując wstać. Wbił mocniej pazury w jej łapę, aż nie pociekła krew i wbił w nią mordercze spojrzenie. Co? Czy on na serio śmiał ją ranić tak mocno i myślał, że nie będzie się chciała potem zemścić?
- Zyskasz to, że nie będę cię bił. I nie zrobię sam z ciebie klanowego błazna. Więc się dobrze zastanów, mentorko.
Pisnęła, czując cholerny ból. Co on wyczyniał?! Czemu dostała takiego gnoja za ucznia?! Był durnym dupkiem… Nienawidziła go coraz bardziej, a krew dalej sobie powoli ciekła z jej łapy. Dostanie mu się za to, dostanie, dostanie…
- Mało mnie to wszystko obchodzi! Masz mnie puścić! Zrobię z ciebie błazna, jeżeli tak się będziesz zachowywać!
W końcu puścił ją, dalej gapiąc się na nią w dziwny sposób. Co mu było?
- To będę grzeczny. Byleś dotrzymała umowy
Wstała powoli, czując jak kilka łez spada na ziemię. Cała noga ją strasznie piekła. Będzie musiała iść z tym do medyka, bo chyba nie wytrzyma z taką raną.
- I-i d-dobrze! J-jeżeli jeszcze raz t-takie coś zrobisz...- syknęła cicho, próbując dojrzeć miejsce, gdzie zranił ją ten irytujący dzieciak, który jedynie się do niej uśmiechnął z zadowoleniem.
- Ojoj, kicia płacze. Biedactwo - zrobił udawaną skruszoną minę. - Lepiej przemyśl moją propozycję, byś wychowywała kocięta. Wtedy nie musiałabyś cierpieć jako wojownik
- N-nie będę mieć kociąt! Zamknij się już! W-wolę się męczyć z tobą, niż wychowywać obrzydliwe gluty! Nie pójdę z żadnym kocurem w krzaki, bo tak ci się wymyśliło!
- Jasne, jasne. Miło wiedzieć, że jednak mnie lubisz - posłał jej promienny uśmiech. - Wstawaj. Muszę upolować mysz
Wstała z jękiem bólu. Wszystko ją bolało przez tego gnoja! Jeszcze śmiał mówić, że mogła go lubić!
- N-nienawidzę cię- warknęła, dalej roniąc łzy, przez zadaną ranę.- S-sam sobie idź p-polować.
- Masz iść ze mną i mnie uczyć - przypomniał jej. - Jesteś MOJĄ mentorką. Tak kazał twój brat i już
- N-niestety. Muszę go poprosić, b-by mnie z kimś wymienił. Nie będę uczyć takiego gnoja- powiedziała i ruszyła do przodu lekko kulejąc.- Twoja matka się o wszystkim d-dowie.
- Co?! Nie mów jej! - warknął, idąc za nią. - Nie uwierzą ci!
- Uwierzą. W-wystarczy, że pokażę tą ranę, bachorze. Zaatakowałeś niepełnosprawnego kota... I t-to swojego mentora.
<Nastroszony?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz