Na pysku Sroki pojawił się nieprzyjemny grymas. Jak Paskuda mogła być tak ślepo zapatrzona w jakiegoś małego imbecyla! Nie dość, że jej siostra już sama z siebie do inteligentych nie należała, to kocur jeszcze opowiadał jej jakieś niestworzone bzdury. Sroce jedynie zostało zastanawiać się, czy ów gówniarz był rzeczywiście taki głupi i należał do kotów wierzących w magiczne siły światła księżycowego, gojącego wszystkie obrażenia, czy po prostu był bardzo znudzony życiem i wciskanie Paskudnej Łapie kitu było jego jedynym zajęciem.
– Nastroszony to mały krętacz, Paskudo. Wmawia ci jakieś kłamstwa, a potem pewnie ma z tego niezły ubaw. – prychnęła pogardliwie Srocza Łapa.
– A-ale on p-powiedział… - zaczęła czekoladowa, pochlipując cicho.
– Żadnego ale. – przerwała jej Sroka – Powiedz, czy ty bardziej ufasz jakiemuś małemu, smaraktemu kocięciu niż swojej własnej, jedynej, rodzonej siostrze? – zapytała łaciata czując, jak zaczyna w niej wrzeć.
– N-nie! – pisnęła przestraszona Paskuda, obawiając się gniewu siostry.
– To przestań kwestionować moje decyzje. Jeśli mówię, że gdzieś idziemy, to to robimy, a nie zaczynamy rozmyślać, czy jakiś rozpuszczony bachor poczuje się urażony. – mruknęła Srocza, po czym pchnęła siostrę w stronę medyka, dając do zrozumienia, że to koniec dyskusji.
Siostry po przyjściu, chociaż może bardziej by tu pasowało “dopchnięciu Paskudy” na miejsce, czekały na pojawienie się medyka. Srocza Łapa bacznie obserwowała czekoladową, na wypadek gdyby tej przyszła do głowy ochota na ucieczkę przed nieuniknioną wizytą u medyka. Szelest zarośli zwrócił uwagę obu kotek, a po chwili wyłonił się z nich znajomy cętkowany łeb.
– Hmm? – wymruczał pytająco Muchomorzy Jad, lustrując obie uczennice wzrokiem.
– Mógłbyś jej pomóc? – spytała Srocza Łapa, od razu przechodząc do sedna sprawy.
– Oh? Oczywiście, chwilę. – miauknął kocur, znowu znikając wśród roślinności.
Sroka poczuła, jak jej towarzyszka zaczyna się telepać na samą myśl o leczeniu. Nie musiały długo czekać, aż z krzaków na nowo wyłonił się pomarańczowooki kocur, tym razem trzymając w pysku kilka nieznanych Sroce, zielonych listków. Szybko, jak na prawdziwego medyka przystało, zabrał się do przeżuwania zielska.
– Chciałybyście mi zdradzić jak do tego doszło? – zapytał niewyraźnie kocur, z zaciekawieniem przyglądając się umorusanej krwią i smarkami Sroce oraz poszkodowanej Paskudzie.
–...Wypadek podczas treningu. – odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia Srocza. Nie chciała wywoływać niepotrzebnych konfliktów, przez doniesienie na Makowe Pole. W takiej sytuacji wolała po prostu unikać udzielania szczegółów zdarzenia.
– Mm, rozumiem. Takie rzeczy się zdarzają. – potwierdził Muchomorzy Jad, zabierając się do nakładania papki na nos Paskudnej Łapy, która wpatrywała się w niego wielkimi oczami pełnymi przerażenia, tylko wyczekując, aż ten szarlatan jej coś zrobi.
– Tutaj wystarczyłoby nawet zwykłe opatrzenie, ale doszedłem do wniosku, że nie ma co ryzykować zakażenia, tym bardziej kiedy jesteśmy w drodze na nowe tereny, więc- – medykowi nie udało się nawet dokończyć myśli, kiedy czekoladowa kotka wydała z siebie najgłośniejszy możliwy pisk.
– N-NASTROSZONY M-MIAŁ R-RACJĘ, T-TERAZ J-JEST J-JESZCZE G-GORZEJ!! – wykwiczała Paskuda, która najwyraźniej powstrzymywała tę histerię podczas całego procesu nakładania papki na jej nos.
Muchomorzy Jad aż przysiadł z zaskoczenia nagłym wybuchem pacjentki.
– Zaraz przestanie, spokojnie. To normalne, że może popiec. – miauknął, próbując dodać zielonookiej nieco otuchy, jednak ta go nawet nie słuchała, łapiąc się przednimi łapami Sroki.
– CZEMU MNIE OKŁAMAŁAŚ? MIAŁO POMÓC, WIĘC CZEMU BOLI?! – wykrzyczała w nerwach Paskuda, na której pysku po sekundzie pojawiło się jeszcze większe przerażenie, tym razem niezwiązane z efektem ubocznym działania zioła.
Mordka Sroczej Łapy aż pociemniała ze złości. Jej oczy zmieniły się w małe szparki, wpatrujące się w Paskudę jak w swój kolejny cel łowiecki. Jak to coś śmiało podnieść na nią głos? Jak śmiało oskarżyć ją o kłamstwo? W kotce aż się gotowało ze złości. Jej ogon uderzał wściekle o glebę, a pazury to się pokazywały, to chowały. Mała, niewdzięczna Paskuda… Mogła ją tam zostawić, samą z Makowym Polem, mogła pozwolić ją zabrać. Ba, na samym początku, wiele księżyców temu, kiedy zostały znalezione przez patrol, mogła wmówić wojownikom, że jest sama, a Paskudę porzucić na pastwę dzikich zwierząt. Ale przecież tego nie zrobiła! Ostatnio nawet próbowała trochę bardziej przymykać oko na kolor futra siostry i jak została w zamian potraktowana? Oskarżona o bycie kłamcą. Jedynym co ją teraz powstrzymywało przed przejściem do rękoczynów, była obecność świadków.
– W porządku. Skoro jestem taką okropną siostrą, to od teraz radź sobie sama. – wycedziła przez zaciśnięte zęby Sroka.
Kotka wstała, obróciła się i wraz ze swoją zranioną dumą oddaliła się od siostry, zostawiając ją samą z równie zdziwionym Muchomorzym Jadem, który najwyraźniej nie był przygotowany na rodzinne konflikty córek Arielki.
***
Kilka księżyców później
Donośne krzyki rozbrzmiały na otulonym ciemnością wzgórzu, na którym odpoczywał Klan Nocy. Rozespane koty zaniepokojone wrzaskami zaczęły powoli wychodzić ze swoich tymczasowych legowisk, próbując zrozumieć co się dzieje. Wśród tych kotów była Srocza Łapa. Jako jedna z pierwszych obudziła się, nauczona przez życie, że takie dźwięki nic dobrego nie zwiastują. Szła na przedzie rosnącej grupy kotów, które podobnie jak ona czuły w sobie narastający lęk. Spojrzała przed siebie. Światło księżyca padało na ich liderkę, całą pokrytą krwią i kurzem, teraz przytrzymywanej przez Trzcinową Sadzawkę i Węgorzowy Pysk. Ogarnięta przez nagły szok Srocza Łapa nawet nie zwróciła uwagi na wtulającą się w nią dyskretnie roztrzęsioną kulkę. Koty szeptały między sobą, ktoś w tłumie zaśmiał się, chociaż Sroka nie widziała w tym nic zabawnego. Krucza Gwiazda miauczała coś w stronę Niezapominajkowej Gwiazdy. Potem odezwał się Trzcinowa Sadzawka, a słów wychodzących z jego pyska Sroka nie była w stanie pojąć. Ich liderka zabiła własnych współklanowiczów…? Łapy uczennicy lekko się ugięły, a część swojego ciężaru przeniosła na wczepioną w nią siostrę. Więcej krzyków. Tłumaczeń Kruczej Gwiazdy, w które już nikt nie wierzył. Kilka uderzeń serca wystarczyło, by sytuacja przerodziła się w coś jeszcze gorszego. Złote ślepia obłąkanej liderki błysnęły w ciemności, kiedy złapała pazurami gardło vana. Sroka dalej nie dowierzała temu, co przecież działo się tuż przed jej oczami. Więcej gróźb padło z pyska Kruczej. Krew. Ktoś rzucił się na czarną kocicę. Wszystko działo się tak szybko, że Sroka miała wrażenie, że śni. Kolejna śmierć. Teraz na oświetlonej przez księżyc scenie leżały zwłoki obu liderów Klanu Nocy. Rudzkowy Śpiew coś mówił, ale ona nie słuchała. Tępo wpatrywała się w martwe ciała Niezapominajkowej i Kruczej Gwiazdy. Kotkę przerażał fakt, jak łatwo zostały odebrane im życia. Dopiero co oboje stali na łapach, a teraz ich ciała pozbawione duszy leżały żałośnie umazane krwią. Parę kotów wystąpiło z tłumu. Połowa z nich zbliżyła się do ciała ich byłej liderki. W powietrzu mignęły pazury. Odór krwi na odsłoniętym terenie tylko narastał, a Srocza Łapa czuła, jak robi jej się słabo. Wśród kotów pastwiących się nad ciałem Kruczej Gwiazdy dostrzegła czekoladową sierść Zdradzieckiej Rybki. Nie zwracała uwagi na pozostałych jego towarzyszy. Jedynym o czym myślała było to, że jej Matka miała rację co do czekoladowych kotów. Są gorsze. Dużo gorsze. A to się dzieje, kiedy traktuje się je na równi z innymi kotami. Całkowicie tracą rozum.
– I-idziemy… – szepnęła do siostry zielonooka. Nie mogła na to dłużej patrzeć.
Razem z Paskudą oddaliły się od płaczącego, zszokowanego tłumu kotów i przysiadły przy jakimś omszonym głazie. Pomimo ich konfliktu, towarzystwo Paskudy było teraz dla kotki jedynym i największym pocieszeniem. Ze zmęczeniem oparła swój łeb na głowie siostry, czując, że nikt z Klanu Nocy nie zmruży już dzisiaj oczu.
<siostrzyczko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz