Środek dnia, słońce prażyło tak mocno, jak jeszcze nigdy w życiu malutkiego Szafirka. Krzaki dawały kotom chłodne cienie, w których każdy mógł się ukryć przed gorącymi promieniami. Pod jednym z nich czekoladowy sapał cichutko, przytulony do ogona Gęsiego Pióra.
Chwilę zajęło, zanim przebudził się na tyle, aby zrozumieć, że mamusia zniknęła. Lekko zdenerwowany zamrugał oczami i rozejrzał się. Szylkretowa stała nad Leszczynkiem, który znów wpadł w panikę z byle powodu. Szafirek westchnął, zastanawiając się, co z niego wyrośnie. Martwił się o przyszłość brata, ale wiedział, że nic na to nie poradzi.
Obok nich stała jakaś kotka, którą czekoladowy znał tylko z widzenia. Usiadł powoli i przez chwilę wpatrywał się w nią z zaciekawieniem. Musiała być wojowniczką. Pewnie przyszła poznać kociaki, tak samo jak po kolei każdy członek Klanu Wilka. Szafirka zaczynały już denerwować te ciągłe odwiedziny obcych kotów. Jednak wiedział, że będzie musiał nauczyć się z nimi żyć. Niektórych nawet polubił. Miał nadzieję, że ta kotka również będzie należała do tej grupy.
- Cześć! - miauknął, podchodząc.
Nikt go jednak nie zauważył, co zdenerwowało go jeszcze bardziej; właśnie bowiem ni stąd ni zowąd w podskokach pojawił się Ostrokrzewik.
- Leszczynku! - zawołał wesoło, niemalże rzucając się na spanikowanego Leszczynka. - Chodź się pobawić! Przyszedł do nas Słoneczny Zmierzch i Przygasający Płomyk! - miauknął.
- N-nie... N-nie-e chc-cee... - szepnął rudzielec, kręcąc główką na boki. Szafirek zamarł z przerażenia, widząc, że Ostrokrzewik łapie brata za kark i wyciąga spod krzaka. Czy on musi to robić? Zaraz się zacznie...
Większy nie zwracał uwagi na głośne wrzaski Leszczynka, które brzmiały, jakby obdzierali go ze skóry. Na szczęście Gęsie Pióro szybko wkroczyła do akcji i uspokoiła swojego syna, lecząc biedne uszka Szafirka. Czekoladowy odetchnął z ulgą i zerknął ponownie w stronę wojowniczki.
- Halo, chciałem się przywitać! - miauknął, podchodząc. - Jestem niewidzialny, czy jak?
- Szafirku, bądź grzeczny, proszę - skarciła go szylkretowa, co oczywiście nie wzbudziło zainteresowania w czekoladowym. Z kolei nieznajoma wojowniczka zastrzygła wąsami i pochyliła głowę, aby spotkać się ze spojrzeniem kociaka.
- Witaj, mały - wymruczała przyjaźnie. - Jestem Chłodny Wiatr.
- A ja Szafi... - miauknął, lecz nie dokończył, gdyż nagle poczuł nieprzyjemny chwyt na karku. - Ostrokrzewik, przestań! - krzyknął, rozpoznawszy brata.
Kremowy nie odpowiedział. Zamiast tego zaciągnął Szafirka jeszcze dalej, aż do Leszczynka. Tam puścił go, a czekoladowy usiadł z gniewną minką.
- Czego chcesz?
- Pobawić się, a czego! - odparł Ostrokrzewik z szerokim uśmiechem na pyszczku.
<Leszczynku, Ostrokrzewiku?>
Odpisuję jak coś
OdpowiedzUsuń