Łabędzi Plusk wlókł się na końcu całej grupy kotów z Klanu Klifu, czując absolutną rezygnację. Nie podróżowali zbyt długo, ale on już miał spore wątpliwości co do tego wszystkiego. Oczywiście, pewnym było, że nie mogli zostać na starych, zniszczonych terenach. Ale czy ktokolwiek zapewnił ich, że znajdą nowe, równie odpowiednie do osiedlenia się i na tyle zróżnicowane, by każdy klan mógł polować i żyć tak, jak był nauczony? Nie, nikt im nie dał takiej gwarancji, wszyscy mogą umrzeć po drodze i nigdy nie zobaczyć "nowego domu".
Gwar dyskutujących wojowników wybijał się ponad wszystkie dźwięki tak, że point nie mógł usłyszeć tupotu zbliżających się łap. Dopiero, gdy do nozdrzy doleciał znajomy zapach, odwrócił się, spotykając się spojrzeniem z czarno-białym wojownikiem Klanu Nocy. Łabędzi Plusk natychmiast zatrzymał się, totalnie zaskoczony nagłym pojawieniem się kocura zaraz przy Klifiakach. Ten również przystanął. Przez dłuższą chwilę po prostu gapili się na siebie. Point próbował jakkolwiek zacząć rozmowę, by przerwać krępującą ciszę oraz móc ruszyć dalej, ale język mu się plątał, mózg nie potrafił ułożyć żadnego sensownego zdania. Nie miał pojęcia, co się z nim działo. Przecież już nie bał się tego kocura, dlaczego więc nie umiał się wysłowić?
— H-hej — wydukał jedynie, nerwowo odwracając wzrok.
— Hej — bąknął pod nosem Aroniowy Podmuch.
Nie mając pojęcia, co powiedzieć dalej, Łabędzi Plusk przestąpił z łapy na łapę, kątem oka dostrzegając, że Klan Nocy jest coraz bliżej, więc Klan Klifu z pewnością się oddalał. Wypadałoby więc chyba dołączyć do gromady, w dwóch lub samemu. Obejrzał się jeszcze za siebie, upewniając się w fakcie, że był już sporo oddzielony od swojego stada.
— W-wracasz d-do s-swoich czy i-idziesz z-za m-mną? — zapytał po kolejnej chwili milczenia, oglądając się jeszcze raz. Jeśli nie ruszy od razu, towarzysze mogą mu zniknąć z pola widzenia.
Czarno-biały zastrzygł uchem, chociaż jego pysk wciąż miał ten sam, kamienny wyraz. Łabędzi Plusk potraktował to jednak jako potwierdzenie i już bez słowa ruszył w stronę pobratymców, od razu przyspieszając. Wiedział, że Aroniowy Podmuch był obok, więc faktycznie ten ruch uchem był potwierdzeniem. Point co prawda nie miał zielonego pojęcia, czemu ten nagle oddzielił się od swoich, by znaleźć się przy kotach, których ponoć tak nienawidził, aczkolwiek nie chciał dopytywać. Ostatnio Aronia w ogóle robił dziwne rzeczy... point doskonale pamiętał, jak niedługo przed podróżą znów przypadkiem się spotkali, tamtego razu jednak czarno-biały zachował się co najmniej niearoniowo — wyglądał, jakby wystraszył się Łabędziego Plusku, gubił słowa, a końcowo uciekł zostawiając Klifiaka bez cienia wyjaśnienia.
Dosyć szybko znaleźli się znowu zaraz za klanem, kocur więc od razu zwolnił. Obydwoje człapali teraz równym tempem, nie odzywając się do siebie. Jednak dopiero teraz do pointa doszedł fakt, który całkowicie go uprzytomnił. Jeśli ktokolwiek z Klanu Klifu, kto interesuje się ploteczkami odwróci się teraz i zobaczy ich dwóch idących obok siebie… ajajaj, mimo, że nie rozmawiali ze sobą ani nic, może to nie wyjść zbyt dobrze. Mimo to, nic nie powiedział, zresztą, co miał niby powiedzieć? Że niech lepiej Aronia sobie idzie, bo mogą mieć problemy? Do tego coś w środeczku mówiło Łabędziemu Plusku, że potrzebuje jego towarzystwa i skoro już udało mu się je zdobyć, grzechem by było zrezygnowanie z niego. To znaczy… byli przyjaciółmi, przyjaciele lubili, a wręcz powinni spędzać ze sobą czas. Dokładnie tak, to wszystko. A przyjaciele powinni też ze sobą rozmawiać, więc…
— Ł-ładna po-pogoda — zaczął najbardziej sztampowym stwierdzeniem, zadzierając przy tym łebek do góry, obserwując przez chwilę wolno sunące po niebie obłoki.
<Aroniowy Podmuchu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz