- ODWRÓT! – wrzasnęła, jednak stanowczo zbyt późno. Zajęcza Stopa zdążyła jej już bowiem przyblokować drogę ucieczki, a jej ukochanego braciszka złapać za luźną skórę na karku i unieść zbyt wysoko, by mogła go dosięgnąć. Zła sama na siebie złapała łapę Zając drobnymi pazurkami i spróbowała ją jeszcze ugryźć, jednak wiedziała, że jest z góry na straconej pozycji.
Zaspana szylkretowa medyczka położyła Tańca na ziemi i obrzuciła brata oraz siostrę zmęczonym, acz surowym spojrzeniem.
- Co wy robicie?... – mruknęła, po czym zaczęła przeglądać zapasy w celu upewnienia się, że na pewno niczego nie brakuje. Taniec przytulił się do niej futerkiem. Nie wiedziała, co ma przez to rozumieć. Może „nic się nie stało siostrzyczko, nie martw się”? No ale się stało. Jej cudowny, misterny plan dokopania tej szylkretowej wywłoce legł w gruzach. Teraz chciało jej się po prostu bardzo spać.
- Dzieci! Gdzie są moje maleństwa? – rozbudził ją nieco spanikowany głos Pląsającej, jej matki. Niebieska szylkretka wetknęła głowę do żłobka, po czym w kilku susach znalazła się przy swoich pociechach. Energiczne wylizywanie głowy jakby przywróciło Sikorce zdolność logicznego myślenia. Mała kluska już wiedziała, że aby się wywinąć, musi zwalić na kogoś całą winę.
- To szysko onia! – jęknęła żałośnie w kierunku buszującej w zapasach Zajęczej Stopy. Zając odwróciła się z cichym „hę?”. Jej zaspane spojrzenie spotkało się z wściekłym wzrokiem niebieskiej szylkretki.
- Co zrobiłaś moim dzieciom? – zażądała odpowiedzi Pląs, mierząc wzrokiem półprzytomną medyczkę i wyjątkowo nie używając żadnych „skarbeńków” czy „słoneczek”. Sikorka mogła oddychać z ulgą, przynajmniej chwilowo.
Zając poruszyła nieco uchem i przetarła łapką oczy.
- Spytaj się lepiej swoich dzieci, co robiły w moich zapasach – rzuciła, po czym wróciła do przeszukiwania ekwipunku.
Pląs rzuciła swoim potomkom pytające spojrzenie.
- Ja napjawdę nie wiem, cio ona miała na myśli! – zapewniła żarliwie Sikorka, szturchając łokciem zaspanego Tańca – Pjawda, Tańcu?
Odpowiedziało jej ciche chrapanie. Sikorka przewróciła oczkami. Ponowne szturchnięcie.
- C-cio? Oh, tak! Tak! Ocywiście! – Taniec bez najmniejszego zawahania potwierdził słowa siostry.
- W takim razie wracamy – westchnęła Pląsająca Łapa, posyłając medyczce ostatnie mordercze spojrzenie.
Zagarnięci ogonem Pląsu brat i siostra opuścili legowisko medyczki. W drodze do żłobka, która tym razem wydawała się być piekielnie długa, dosłownie potykali się o własne łapy. Taniec ziewał raz po raz, a myśli Sikorki wypełniały czarne chmury. Może i kochana mamusia nic jej nie zrobi, ale jak tatuś się o tym dowie to ojej…
Czuła potrzebę zwierzenia się komuś ze swoich myśli. Biedny Taniec zaliczył ponowne szturchnięcie.
- Tiańcu, mamy psierombane… - powiedziała cichutko, przecierając oczy łapką – Pomyśl! A jak się tatuś dowie? Takie zachowania nie psistoją wojofnikom! A jak się Ciapla Gwiasda dowie? Ojej! A jeśli nas wygna z klianu?
Zakończyła monolog, czekając na odpowiedź brata.
<Tańcu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz