Niebieska koteczka mruknęła z niezadowoleniem, gdy poczuła promyki słońca wirujące po jej pysku. Próbowała odgrodzić się od nachalnego słońca łapką, jednak gdy nic to nie dało, z westchnieniem oparła łebek na przednich łapach. Od kiedy wyruszyli w podróż nie zaznała jeszcze spokojnego snu, ponieważ gdy tylko zamykała oczy, mroczne wizje ogarniały jej umysł. Najbardziej przerażającym scenariuszem był bez wątpienia powracający do dawnego obozu Pszenica, który totalnie osłupiały nawołuje po imieniu całą ich rodzinę. Co stało się z jej pociesznym braciszkiem? Gdzie on tak nagle zniknął? Czy kiedykolwiek jeszcze go zobaczy? Czując, jak jej błękitne ślipia powoli wypełniają się łzami, prędko zamrugała kilka razy, pozbywając się tym samym słonej substancji z oczu. Nie może się teraz rozklejać, nie teraz, gdy cała rodzina dopiero otrząsnęła się po jego stracie. Mocno zaciskając zęby zdecydowała się nie siedzieć dłużej na prowizorycznym posłaniu i rozglądnęła dookoła siebie. Sosenka i Zmierzch jeszcze spały, tak samo jak ich rodzice, którzy przylgnęli do siebie bokami. Jaskółka poczuła niemiłe uczucie w środku, uświadamiając sobie, że ona od kociaka pragnęła poznać jakiegoś troskliwego i mężnego kocura, najlepiej takiego jak Grzmiący Potok, który w jej oczach był ideałem niemal bez skaz. Ojciec zawsze był przy niej, gdy tego potrzebowała i nie była w stanie wyrazić w słowach, jak bardzo jest mu za to wdzięczna. Uświadamiając sobie, że praktycznie nikt jeszcze nie wstał, wymknęła się poza tymczasowy obóz Klanu Wilka, aby rozprostować łapki. Nic nie działało na nią tak uspokajająco jak świeże, leśne powietrze, więc z błogością wciągnęła je nosem, uśmiechając się przy tym szeroko. Jedno było pewne, zapowiadał się naprawdę dobry dzień! Szczerząc niewielkie kiełki, tuptała sobie tu i ówdzie, podziwiając mijaną przyrodę w cichej zadumie. Jednocześnie pozostawała czujna na wszystkie podejrzane odgłosy i hałasy, które mogłyby stanowić jakieś zagrożenie czy też wezwanie Iglastej Gwiazdy do ponownego wymarszu. Nie mogła przecież odłączyć się teraz od klanu tak jak jej liliowy braciszek, bo złamałaby tym samym serduszka swoich rodziców! Niespodziewanie jej uszy obróciły się w stronę gęstych zarośli, o źrenice rozszerzyły, gdy zauważyła chaotyczne ruchy drobnych listków. Wstrzymując oddech, pomalutku przysuwała się w stronę krzewów, starając się przypomnieć sobie wszystko, czego nauczył ją Nagietkowa Pręga. Po chwili postanowiła, że właśnie teraz nastąpiła ta właściwa chwila i tłukącym się z niepewności sercem, wykonała skok. Jakie było jej zdziwienie, gdy zamiast smacznej zdobyczy w zębach okazało się, że przygniata właśnie całkiem przystojnego kocura w jej wieku do ziemi! Już sama pozycja, w jakiej się znaleźli, podchodziła pod niezręczną. W wyniku krótkiej szamotaniny płowy leżał pod nią, wpatrując się w nią lekko zdezorientowanymi zielonymi ślipiami, a ich nosy niemal się stykały. Speszona Jaskółka odsunęła się lekko do tyłu, jednak nie poluzowała uścisku.
— Kim jesteś i czego szukasz na terytorium Klanu Wilka?! — warknęła, mierząc kocurka niepewnym spojrzeniem.
<Karmel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz