— Leśna Łapo, nic ci się nie stało? Nie złamałeś żadnej łapy czy czegokolwiek? Jak w ogóle udało ci się go zabić? — wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, wlepiając w kocurka zmartwione ślipia. Płowy zamiast odpowiedzieć rzucił jej wyłącznie przemęczone spojrzenie, więc córka Grzmota niezwłocznie pomogła mu w niesieniu niesamowitej zdobyczy, zaciskając jasne kiełki na wielkim skrzydle. Razem z kocurkiem posuwała się powolutku do przodu, cały czas posyłając byłemu pieszczoszkowi zmartwione spojrzenie, jednak nie chciała wypytywać go o nic na siłę; miała świadomość tego, iż high mitted musi być potwornie wymęczony i najważniejszym celem na chwilę obecną pozostawało przetransportowanie kocurka bezpiecznie do "obozu". Tam, gdzie raczej już nic nie będzie im zagrażać, Świetlikowe Skrzydło pomoże Karmelowi z jakimikolwiek ranami czy zadrapaniami i wszystko będzie w porządku, tak? Szczupła kotka powtarzała te słowa w głowie niczym mantrę przez całą ich drogę powrotną, chcąc odwrócić czymś swoją uwagę od ucznia Iglastej Gwiazdy, który z trudem wlókł opierzone cielsko po ziemi.
Kiedy w końcu przekroczyli granicę stanowiącą wyznacznik dla miejsca do wypoczynku, kilku wojowników zbiegło się w okół nich, by pogratulować uczniakom tak wspaniałej zdobyczy. Słysząc opinie niektórych, że to ona sama upolowała sokoła, poczuła ogromny wstyd. Tak naprawdę to ona nie przyniosła ze sobą nic! Ach, co za wstyd... Kręcąc w bok głową, by zaprzeczyć, natychmiastowo przeniosła przepełniony dumą wzrok na swojego przyjaciela. Koty zaczęły spędzać ze sobą tak wiele wolnego czasu, że koteczka bez zastanowienie mogła użyć w stosunku do niego tego określenia. Właśnie, kierując pyszczek w stronę płowego, całe jej troski i zamartwienia ponownie do niej powróciły, więc nie zwracając uwagi na otaczających ich współklanowiczów, zapytała.
— Jak się czujesz? — mruknęła z wyczuwalną troską, dotykając ogonem boku kocurka. — Nadal nie mogę uwierzyć, jakim cudem ci się udało złapać taaakiego ogromnego sokoła! Jak to w ogóle możliwe? — zapytała cały czas nie dowierzając, po czym pokręciła głową. — Naprawdę jestem z ciebie dumna, Leśny, ale nie możesz więcej razy narażać tak swojego życia zrozumiano? Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się o ciebie martwiłam!
<Leśny? Wybacz za gniota>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz