Opowiadanie będące tak jakby rozwinięciem jego historii
Po polanie od wschodu słońca roznosił się przez potworny jazgot kłócących się między sobą kotów. Było to rodzeństwo, Pająk, Rudolf Junior oraz Lama. Oczywiście to jeszcze nie wszyscy, była też Kryształ, która próbowała polować tuż obok. Kevin wgapiający się w drzewo bez powodu oraz Bez, śpiący nieopodal w korzeniach starej Brzozy.
– Możecie się przymknąć? Próbuje spać. – Warknął, śpiący dotąd czarny kocur podnosząc się powoli z gleby. Jeśli ta pozytywna dusza czegoś nie lubiła były to zdecydowanie kłótnie jego rodzeństwa niepozwalające mu spać. Na dźwięk jego głosu przynajmniej jeden z nich uciszył się, pozostali mieli go gdzieś i dalej kłócili się w najlepsze.
– Zamknąć się! Zwierzynę mi płoszycie. – Krzyknęła Kryształ, która do tej pory czaiła się przy ziemi, próbując wywęszyć cokolwiek, co nadaje się do jedzenia. Kocica podniosła się z gleby i oskarżycielsko spoglądała na resztę.
– Och, spokojnie siostrzyczko! – Zaczął Bez, podchodząc do niej. Gdy stał kilka kroków przed siostrą, spojrzał jej w oczy i dorzucił:
– I tak wszyscy wiemy, że nie potrafisz. – Wyszczerzył się do swojej „drogiej” siostrzyczki. Ona tylko fuknęła cicho, mrucząc coś pod nosem. Wszyscy bardzo dobrze wiedzieli, iż ich umiejętności nie są na wysokim poziomie. Dlatego po opuszczeniu domu postanowili trzymać się razem, mieli świadomość tego, że takim sposobem mają większe szanse na przeżycie. Jednak to rodzeństwa nigdy nie było zgraną grupą, cały czas sobie przeszkadzali. Jednak żaden z nich nie potrafił podjąć decyzji o odejściu. Może to dlatego, że gdzieś naprawdę głęboko czuli się rodziną? Jedno jest pewne, każdy chciał odejść, jednak nikt nie potrafił zrobić tego jako pierwszy.
– Każdy powinien pójść w swoją stronę. – Stwierdził Kevin, który do tej pory wpatrywał się intensywnie w korę jakiegoś drzewa. Wszystkie koty jednocześnie spojrzały się na niego. To było to, na co oni wszyscy czekali… Sygnał do odejścia do nakreślenia własnej drogi. Mimo wszystko ciężko było im uwierzyć w to co usłyszeli.
– On ma racie… – Wyszeptała cicho Lama, wbijając wzrok w podłoże. – My się tu tylko kłócimy… Z tego nie wyniknie nic dobrego… Będzie tylko gorzej i gorzej… Każdy bez wyjątku powinien wybrać jakiś kierunek i po prostu iść przed siebie nie patrząc wstecz. – Oznajmił, z każdym słowem nabierając pewności co do słuszności swojej wypowiedzi. Spojrzała na resztę wyczekująco, jakby oczekując jakiejkolwiek reakcji na swoje słowa.
– Zgadzam się z wami. – Odezwał się Bez. Po raz kolejny omiótł zgromadzonych wzrokiem. – Wszyscy się zgadzamy. – Dodał smutnym głosem. Teraz sześć kotów siedziało w milczeniu i tylko lekki szum wiatru odważył się zakłócić te niczym niezmąconą ciszę.
– Wiec to naprawdę koniec? – Zapytał pająk. Rudolf potwierdził to jedynie skinieniem głowy. – Nigdy nie lubiłem ckliwych pożegnań. Moim zdaniem to przynosi pecha. – Zaśmiał się cicho. Niespodziewanie Kot o trzech białych łapach wstał i po prostu ruszył w losowo wybranym kierunku. Zanim jednak znikną za drzewami, przystaną i obrócił głowę w kierunku rodzeństwa.
– Więc może po prostu powiem „do zobaczenia jutro”? – Popatrzył smutno w oczy swojego ukochanego brata. Następnie odszedł. Teraz już nic nie będzie takie samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz