— Myślisz, że może będziemy mieć tam jezioro? Fajnie by się pływało w jeziorze, nie za głęboko, nie za płytko, żaden prąd cię nie porwie... Musimy mieć koniecznie jezioro! — stwierdziła Ognisty Krok, tupiąc łapą.
Kocur kiwnął łbem na znak, że niby zgadza się z matką, po czym wywrócił oczami zmęczony jej gadulstwem. Cieszył się, że ta pogodziła się już z śmiercią Porzeczki i Dębowego Futra, jednakże miał już serdecznie dość tej paplaniny. Był święcie przekonany, że jeszcze parę dni tej wędrówki u boki u matki, a odpadną mu uszy. Widząc niedaleko Słodki Język kręcącą się z Cichą Łapą, zastrzygł uszami.
— Słyszałaś? — zapytał mamę, spoglądając na medyczkę i jej uczennicę. — Słodki Język mnie woła — oznajmił kotkę, biorąc łapy za pas.
— Miłego spaceru! I pamiętaj nie bądź takim gburem! — zawołała za nim Ognisty Krok, sprawiając, że parę kotów parsknęło śmiechem.
Aronia posłał im oraz mamie zirytowane spojrzenie i podbiegł do dziwnopyskiej.
— O, witaj Aroniowy Podmuchu — przywitała się z nim Słodki Język, widząc podchodzącego do nich kocura. — Chcesz nam pomóc znaleźć podbiału? Dużo kotów skarżyło się na to, że... — urwała, spoglądając na swoją uczennicę. — Pamiętasz na co jest podbiał Cicha Łapo?
Stojąca dosyć blisko starszej kotki szylkretka spojrzała niepewnie na medyczkę, a to na Aronię i kiwnęła łebkiem. Widząc wzrok swojej mentorki mówiący, że ma wymienić na co on jest, przełknęła ciężko ślinę i wymamrotała.
— N-na kocięcy kaszel i spękane poduszki łap...
— Ułatwia też oddychanie, musisz o tym pamiętać Cicho Łapo — miauknęła trochę surowo do kotki, ale widząc jej zmartwioną minę, dodała. — Spokojnie, jeszcze zdążysz to wszystko spamiętać
Zniecierpliwiony tą pogaduszką kocur uderzył ogonem o ziemie. Uciekł do medyczki, by poszwendać się po bagnie, a nie słuchać kolejnej pogaduszki.
— Idziemy? — warknął, wstając. — Potrzebujecie jeszcze czegoś?
Dziwnopyska zamyśliła się na chwilę.
— Przydałaby się nam kocimiętka na wszelki wypadek — stwierdziła, podchodząc do kocura. — Żwirowa Ścieżka zaczęła ostatnio kasłać — wyjaśniła.
Tuż za nią ruszyła jej uczennica, niepewnie spoglądając na wojownika, jakby się go bała. Aronia napotkawszy się z przerażeniem w jej niebieskich ślipiach, syknął zdenerwowany. Gówniara Pstrągowego Pyska w jakiś sposób przypominała mu tą mysią strawę z Klanu Klifu.
— Ja znajdę kocimiętkę, a wy idźcie poszukać podbiału — zarządził Aroniowy Podmuch, nie mając najmniejszej ochoty przebywać obok uczennicy dziwnopyskiej.
* * *
Trochę mu to zajęło nim zdążył znaleźć kocimiętkę. Nie było to łatwe, gdyż roślina raczej nie rosła dziko, a tym bardziej na bagnistym terenie. Kocurowi jednak udało odnaleźć parę jej kłębów rosnących przy opuszczonym Gnieździe Dwunożnych. Aromatyczny zapach rośliny unosił się w powietrzu, kusząc Aronie do skosztowania niej. Spojrzał na niewielki kłębek i zamyślił się, czy zjedzenie odrobiny rośliny byłoby czymś złym. W końcu niby miała być dla Żwirowej Ścieżki, ale kocur nigdy za nią nie przepadał, a stara kotka i tak lada wschód słońca umrze.
Więc w sumie nic się nie stanie jak trochę jej zje?
W końcu należało mu się to. Za wszystkie trudy i wyczyny jakie zrobił dla klanu chwila relaksu wydawała się odpowiednią nagrodą. Skubnął na początku jeden listek nieco nieśmiało, a już po uderzeniu serca rozkoszował się cudownym smakiem kocimiętki.
— Aroniowy Podmuchu? — usłyszał zdziwiony głos dziwnopyskiej.
Odwrócił powoli łeb w jej stronę w bananem na pysku.
— Taak? — zapytał wesoło, przypatrując się stojącej niepewnie kotce.
<Słodki Języku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz