Terminator pogonił za zającem, totalnie nie zwracając uwagi na otoczenie. Point chciał zatrzymać go wołaniem, ale gdy to nie pomogło, młodzik był już zbyt daleko, by go dogonić. Mimo prób szybko zniknął swojemu mentorowi z pola widzenia, doprowadzając go do obłędu.
Odetchnął głęboko. Widział, że krzyki nie pomagały, Barwinkowa Łapa więc musiał być gdzieś daleko, nie słyszał go. Łabędziemu Plusku nie pozostało więc nic innego, jak rozpoczęcie samotnych poszukiwań. Zaczynało się ściemniać, także Klan Klifu powinien zostać już tutaj na noc. Mimo to, wojownik chciał się pospieszyć, bo co jeśli się myli i ich pobratymcy wyruszą dalej bez nich? Nie mógł również wrócić teraz po pomoc, zapewne Lisia Gwiazda rozszarpałby mu gardło, gdyby dowiedział się, że ten tak po prostu zgubił swojego ucznia.
Ruszył z miejsca, starając się podążać za zapachem, chociaż nie było to wcale takie łatwe. W powietrzu unosiło się pełno nowych, nieznanych na starych terenach woni, dodatkowo przyćmiewanych przez odór drogi grzmotu. Barwinkowa Łapa ginął w tej całej mieszaninie, przez co dokładne wywęszenie i odróżnienie go od reszty zajęło pointowi nieco zbyt dużo czasu. Gdy jednak był już pewny co do podjętego tropu, przyspieszył kroku, nie przestając niuchać ani na chwilę.
Mimo pozorów, nie chodziło tu tylko o strach przed rudym liderem. Z czasem, gdy oklapniętouchy zrobił się znacznie milszy, Łabędziemu Plusku zaczęło zależeć na tym małym złośniku, najzwyczajniej w świecie martwił się o niego. Nie chciał, by Barwnikowej Łapie coś się stało, zależało mu na jego bezpieczeństwie. Zresztą, o swoich podopiecznych się dba! A Łabędź zdecydowanie nie był przykładnym mentorem, skoro tak łatwo zgubił swojego ucznia.
— B-Barwinkowa Ł-Łapo! — miauczał co jakiś czas, licząc na odpowiedź.
Przeszedł łukiem koło Drogi Grzmotu, która tłumiła wszystkie inne zapachy i utrudniała poszukiwania. Na domiar złego, gdy już się oddalił, dotarło do niego, że właśnie zgubił woń, musiał więc znowu zmarnować trochę czasu na wyróżnienie jej z powrotem, by w ogóle móc kontynuować. Słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi. Musiał się pospieszyć…
— Łabędzi Plusku? — miauknął nagle głosik.
Wydawał się być znacznie oddalony, przyciszony, tak, że point z początku uważał, że się przesłyszał.
— B-Barwinkowa Ł-Łapo? T-to t-ty? — zawołał, mając nadzieję, że został usłyszany.
Nie otrzymał jednak odpowiedzi. Przez kilka sekund utwierdziło go to w przekonaniu, że tylko mu się zdawało, jednakże po chwili pojawił się przy nim znajomy czarny kocurek, z błyszczącymi ze strachu błękitnym oczami. Oddychał nierównomiernie po wyczerpującym biegu, musiał więc być w większej odległości, niż Łabędzi Plusk myślał.
— Jak dobrze, że mnie znalazłeś! Bałem się, że już nie przyjdziesz, ja nie odnajdę drogi powrotnej i… i… — wyrzucił z siebie jednym tchem, a pod koniec zaczął lekko dygotać, przysiadł. Musiał być naprawdę zestresowany tym wszystkim, co go spotkało.
Point przełknął, usiadł obok i opatulił go ogonem. Nie miał zielonego pojęcia, jak powinno się uspokajać dzieci. No dobra, Barwinkowa Łapa wcale taki młodziutki nie był, łagodniutki i strachliwy teoretycznie też nie… a jednak, ta "przygoda" ewidentnie go przeraziła.
— J-już do-dobrze — wyjąkał Łabędzi Plusk. — T-teraz wrócimy d-do po-pozostałych z k-klanu, z-zjemy c-coś i wy-wyśpimy się p-przed d-dalszą po-podróżą, o-okej? — dodał, odczuwając ulgę, gdy terminator opanował drżenie ciała i odetchnął głęboko.
— No dobrze, czyli w którą stronę idziemy? — zapytał, szybciutko wstając z miejsca.
Point natychmiast zamarł. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że sam nie ma pojęcia, którędy przyszedł przyszedł i gdzie powinni się kierować, by dotrzeć do wojowników Klanu Klifu. Barwinkowa Łapa odwrócił się i spojrzał nań wyczekująco. Jego wyraz pyska jednak szybko się zmienił, gdy najwyraźniej zrozumiał, czemu Łabędzi Plusk nadal siedzi, jeszcze z taką miną.
— Nie wiesz, gdzie mamy iść? — Uczeń zadał czysto retoryczne pytanie, opuszczając ogon.
— N-nie m-mam po-pojęcia — przytaknął, wciąż nie ruszając się z miejsca.
<Barwinkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz