Pietruszkowa Łapa kroczyła obok koleżanki, co jakiś czas zerkając na nią, jakby chciała coś powiedzieć. W końcu szylkretka również spojrzała na nią kątem oka. Ich spojrzenia się spotkały, ale czekoladowa szybko wróciła wzrokiem na drogę przed sobą.
– Wydaje mi się, że chcesz coś powiedzieć – odezwała się niewyraźnie Zaćmiona Łapa. Mówienie z ziołami w pysku było wyjątkowo niewygodne.
Pietruszkowa Łapa zamrugała, jakby zachęcona do rozmowy. Natychmiast się rozpromieniła.
– Tak! – miauknęła, upuszczając na ziemię dziki czosnek. Obie kotki zatrzymały się, a pręgowana spojrzała zawstydzona na koleżankę.
– Zaraz go podniosę – dodała, uśmiechając się niezręcznie. – Chciałam zapytać o zioła… Jakie są twoje ulubione? – zapytała, szybko podnosząc zioło z ziemi.
Zaćmiona Łapa, nieco zaskoczona, odłożyła to, co sama niosła, po czym usiadła.
– Mówienie z ziołami w pysku jest niewygodne. Możemy chwilę odpocząć – zaproponowała, obserwując, jak Pietruszkowa Łapa odkłada dziki czosnek i siada obok.
– Moim pierwszym ulubionym ziołem są jagody jałowca – zaczęła, rozglądając się dookoła, choć w pobliżu żadnych nie było. – To małe, ciemnoniebieskie jagody rosnące na zawsze zielonym krzaku. Pomagają na ból brzucha, trawienie i oddychanie, a do tego wzmacniają organizm – wyjaśniła, po czym zamilkła na moment, spoglądając na koleżankę z wyrazem pyska, jakby zaraz miała przekazać jej coś bardzo poważnego.
– Ale uważaj! – dodała stanowczym tonem. – Jeśli zjesz ich za dużo, może to się źle skończyć. Bóle brzucha mogą się nasilić, oddech i bicie serca przyspieszyć, a ciężarna kotka może nawet poronić – wytłumaczyła, spuszczając wzrok na swoje łapy.
– To okropne! Będę o tym pamiętać! – oznajmiła Pietruszkowa Łapa z przejęciem. – Lepiej wziąć mniej niż więcej – dodała głośno, choć pierwotnie zamierzała powiedzieć to tylko w myślach.
– Masz rację – przyznała Zaćmiona Łapa, lekko machając lewym uchem. – Ale nie mam tylko jednego ulubionego zioła – dodała, po czym zawahała się na chwilę, jakby nie była pewna, czy kontynuować.
– Słucham cię uważnie! – oznajmiła wesoło Pietruszkowa Łapa, unosząc przednie łapki, jakby gotowa chłonąć wiedzę.
– Wrzos zwyczajny – zaczęła Zaćmiona Łapa. – To dzwonkowate, fioletowe kwiaty o drobnych liściach. Tak naprawdę nie mają wielu zastosowań poza tym, że ich nektar dodaje się do ziół, żeby były smaczniejsze – wyjaśniła, po czym westchnęła, dając do zrozumienia, że chciałaby już ruszać dalej.
Pietruszkowa Łapa jednak tego nie zauważyła. Była zbyt pochłonięta nowymi informacjami o ziołach!
– O, rozumiem! Na pewno są piękne! – zamiauczała podekscytowana wizją zobaczenia nowego zioła. – Masz jeszcze jakieś ulubione? – zapytała, patrząc na Zaćmioną Łapę swoimi pomarańczowymi oczami.
Zaćmiona Łapa westchnęła, ale szybko uśmiechnęła się, żeby nie sprawiać wrażenia niemiłej.
– Tak, mam jeszcze jedno – odparła, po czym liznęła się po szyi. – Czasami mogłaś zobaczyć czerwone kwiaty z włochatymi łodygami i małymi czarnymi nasionami w środku – stwierdziła pewnym tonem. Była przekonana, że każdy przynajmniej raz widział mak polny.
– Tak, widziałam! Mentorka mówiła mi, żebym ich nie niszczyła, bo to podobno zioła – wyjaśniła Pietruszkowa Łapa z ciepłym uśmiechem, wspominając Melodyjny Trel.
– To dobrze, że ich nie zniszczyłaś! – miauknęła Zaćmiona Łapa, lekko przestraszona samą myślą o utracie tego zioła. – To mak polny. Pomaga w zasypianiu, łagodzi szok i smutek. Ale pamiętaj, nie można go podawać karmicielkom! – ostrzegła po raz kolejny tego dnia.
– Jasne! Na pewno to zapamiętam! Będę zbierać te zioła, jeśli gdzieś je zobaczę – oznajmiła czekoladowa kotka, podnosząc się na łapy. – Możemy już wracać, słońce zaraz zajdzie! – dodała, chwytając dziki czosnek do pyska.
Zaćmiona Łapa również się podniosła i zabrała swoje zioła. Na jej pyszczku pojawił się uśmiech z nutą ulgi – powinny już dawno wrócić do obozu. Pietruszkowa Łapa skakała wokół niej, rozglądając się na boki, jakby szukała potencjalnych ofiar lub po prostu podziwiała krajobraz. Gdyby mogła, z pewnością zostałaby poza obozem jeszcze dłużej.
W końcu obie dotarły do jaskini. Kiedy weszły do środka, inne koty spojrzały na nie z wyraźną ulgą. Czyżby ktoś się o nie martwił? Przecież Zaćmiona Łapa mówiła swojej mentorce, że wychodzi. Niezależnie od tego, obie uczennice skierowały się prosto do szczeliny medyków.
– Połóż to zioło tam – miauknęła Zaćmiona Łapa, wskazując łapą jedną z wielu półek.
Skład ziół wypełniał intensywny zapach, tak mocny, że Pietruszkowej Łapie aż zakręciło się w nosie. Gdy tylko odłożyła dziki czosnek, odwróciła pyszczek i natychmiast kichnęła.
Zaćmiona Łapa spojrzała na nią pytająco, unosząc brew.
– To przez ten silny zapach ziół – wyjaśniła Pietruszkowa Łapa szybko, nie chcąc niepokoić koleżanki myślą, że mogła się pochorować.
– Jasne, no to do zobaczenia – odparła Zaćmiona Łapa, odwracając wzrok. Na jej pyszczku pojawił się szczery uśmiech na myśl o kolejnym spotkaniu z Pietruszkową Łapą.
– Cześć! – zamruczała wesoło Pietruszkowa Łapa, nucąc coś pod nosem, gdy opuszczała legowisko medyków.
– Tak! – miauknęła, upuszczając na ziemię dziki czosnek. Obie kotki zatrzymały się, a pręgowana spojrzała zawstydzona na koleżankę.
– Zaraz go podniosę – dodała, uśmiechając się niezręcznie. – Chciałam zapytać o zioła… Jakie są twoje ulubione? – zapytała, szybko podnosząc zioło z ziemi.
Zaćmiona Łapa, nieco zaskoczona, odłożyła to, co sama niosła, po czym usiadła.
– Mówienie z ziołami w pysku jest niewygodne. Możemy chwilę odpocząć – zaproponowała, obserwując, jak Pietruszkowa Łapa odkłada dziki czosnek i siada obok.
– Moim pierwszym ulubionym ziołem są jagody jałowca – zaczęła, rozglądając się dookoła, choć w pobliżu żadnych nie było. – To małe, ciemnoniebieskie jagody rosnące na zawsze zielonym krzaku. Pomagają na ból brzucha, trawienie i oddychanie, a do tego wzmacniają organizm – wyjaśniła, po czym zamilkła na moment, spoglądając na koleżankę z wyrazem pyska, jakby zaraz miała przekazać jej coś bardzo poważnego.
– Ale uważaj! – dodała stanowczym tonem. – Jeśli zjesz ich za dużo, może to się źle skończyć. Bóle brzucha mogą się nasilić, oddech i bicie serca przyspieszyć, a ciężarna kotka może nawet poronić – wytłumaczyła, spuszczając wzrok na swoje łapy.
– To okropne! Będę o tym pamiętać! – oznajmiła Pietruszkowa Łapa z przejęciem. – Lepiej wziąć mniej niż więcej – dodała głośno, choć pierwotnie zamierzała powiedzieć to tylko w myślach.
– Masz rację – przyznała Zaćmiona Łapa, lekko machając lewym uchem. – Ale nie mam tylko jednego ulubionego zioła – dodała, po czym zawahała się na chwilę, jakby nie była pewna, czy kontynuować.
– Słucham cię uważnie! – oznajmiła wesoło Pietruszkowa Łapa, unosząc przednie łapki, jakby gotowa chłonąć wiedzę.
– Wrzos zwyczajny – zaczęła Zaćmiona Łapa. – To dzwonkowate, fioletowe kwiaty o drobnych liściach. Tak naprawdę nie mają wielu zastosowań poza tym, że ich nektar dodaje się do ziół, żeby były smaczniejsze – wyjaśniła, po czym westchnęła, dając do zrozumienia, że chciałaby już ruszać dalej.
Pietruszkowa Łapa jednak tego nie zauważyła. Była zbyt pochłonięta nowymi informacjami o ziołach!
– O, rozumiem! Na pewno są piękne! – zamiauczała podekscytowana wizją zobaczenia nowego zioła. – Masz jeszcze jakieś ulubione? – zapytała, patrząc na Zaćmioną Łapę swoimi pomarańczowymi oczami.
Zaćmiona Łapa westchnęła, ale szybko uśmiechnęła się, żeby nie sprawiać wrażenia niemiłej.
– Tak, mam jeszcze jedno – odparła, po czym liznęła się po szyi. – Czasami mogłaś zobaczyć czerwone kwiaty z włochatymi łodygami i małymi czarnymi nasionami w środku – stwierdziła pewnym tonem. Była przekonana, że każdy przynajmniej raz widział mak polny.
– Tak, widziałam! Mentorka mówiła mi, żebym ich nie niszczyła, bo to podobno zioła – wyjaśniła Pietruszkowa Łapa z ciepłym uśmiechem, wspominając Melodyjny Trel.
– To dobrze, że ich nie zniszczyłaś! – miauknęła Zaćmiona Łapa, lekko przestraszona samą myślą o utracie tego zioła. – To mak polny. Pomaga w zasypianiu, łagodzi szok i smutek. Ale pamiętaj, nie można go podawać karmicielkom! – ostrzegła po raz kolejny tego dnia.
– Jasne! Na pewno to zapamiętam! Będę zbierać te zioła, jeśli gdzieś je zobaczę – oznajmiła czekoladowa kotka, podnosząc się na łapy. – Możemy już wracać, słońce zaraz zajdzie! – dodała, chwytając dziki czosnek do pyska.
Zaćmiona Łapa również się podniosła i zabrała swoje zioła. Na jej pyszczku pojawił się uśmiech z nutą ulgi – powinny już dawno wrócić do obozu. Pietruszkowa Łapa skakała wokół niej, rozglądając się na boki, jakby szukała potencjalnych ofiar lub po prostu podziwiała krajobraz. Gdyby mogła, z pewnością zostałaby poza obozem jeszcze dłużej.
W końcu obie dotarły do jaskini. Kiedy weszły do środka, inne koty spojrzały na nie z wyraźną ulgą. Czyżby ktoś się o nie martwił? Przecież Zaćmiona Łapa mówiła swojej mentorce, że wychodzi. Niezależnie od tego, obie uczennice skierowały się prosto do szczeliny medyków.
– Połóż to zioło tam – miauknęła Zaćmiona Łapa, wskazując łapą jedną z wielu półek.
Skład ziół wypełniał intensywny zapach, tak mocny, że Pietruszkowej Łapie aż zakręciło się w nosie. Gdy tylko odłożyła dziki czosnek, odwróciła pyszczek i natychmiast kichnęła.
Zaćmiona Łapa spojrzała na nią pytająco, unosząc brew.
– To przez ten silny zapach ziół – wyjaśniła Pietruszkowa Łapa szybko, nie chcąc niepokoić koleżanki myślą, że mogła się pochorować.
– Jasne, no to do zobaczenia – odparła Zaćmiona Łapa, odwracając wzrok. Na jej pyszczku pojawił się szczery uśmiech na myśl o kolejnym spotkaniu z Pietruszkową Łapą.
– Cześć! – zamruczała wesoło Pietruszkowa Łapa, nucąc coś pod nosem, gdy opuszczała legowisko medyków.
<Zaćmienie?>
Liczba słów, trening medyka: 808
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz