To niesamowite, w jakim tempie rozwijał się niewielki organizm Tańca. Owszem,jego ciało nadal wyglądało jak fasolka, ale było większe! Minęło dopiero parę wschodów od pierwszego półksiężyca życia dzieciaków Pląsającej, a one już słyszały całkiem dobrze, czuły coraz więcej zapachów, a nawet oczy miały otwarte od pary dobrych dni! Bury kocurek razem z rodzeństwem zaczął coraz więcej czasu poświęcać na poznawanie świata i kotów wokoło. Na przykład dowiedział się, że jego rodzicielka nazywa się Pląsająca, że ma cudowne, kochające, zielone oczyska, a jej futerko pachnie najsłodziej na świecie! Gdy Taniec po raz pierwszy otworzył oczy, wszystko było zamazane, ale jego wzrok poprawił się z czasem. Kocurek teraz zauważał, że do tymczasowego żłobka wchodziło coraz to więcej kotów, by pozachwycać się nim i jego rodzeństwem. Bycie w centrum uwagi tak wielu kotów było wspaniałym uczuciem. Tak wspaniałym, że kociak czuł, że mogłoby być tak już zawsze. Nie pragnął, żeby jego życie kiedykolwiek się zmieniło. W tym czasie dowiedział się również wielu ważnych rzeczy. Na przykład, że ma rodzinę, która zawsze będzie go kochać i chronić, że mamusia i tatuś bardzo go kochają (ciągle mu to powtarzają, więc to musi być prawda!) oraz że ma na imię Taniec, a jego siostrzyczki to Sikorka i Słowik. Te wszystkie nowe rzeczy były tak ciekawe i kocurek już nie mógł się doczekać poznać całej reszty! Jednak były sprawy, które przeszkadzały mu w odkrywaniu otoczenia, na przykład to, że musiał spać. Było to przyjemne, nawet bardzo, jednak zabierało mu strasznie dużo czasu. Ostatnio było tak, że musiał wybierać między snem, a przyglądaniem się kamieniowi. Były to dla niego bardzo trudne wybory, no bo jak łatwo zrezygnować z czegoś tak superowego na rzecz równie cudownego snu? No właśnie. Po długim zastanowieniu w końcu uznał, że jego oczka same się kleją i w końcu zasnął, przytulony do brzucha Pląsającej.
Taniec spał sobie spokojnie, wtulonym w siostrzyczki i mamę, mrucząc i pochrapując na zmianę. Wkrótce do jego noska dotarł zupełnie nowy, obcy zapach. To coś nie pachniało jak tatuś lub ten kocur, co przychodził ich odwiedzać. Maluch otworzył delikatnie oczko, by ujrzeć, kto to taki przyszedł poświęcić mu uwagę. Kocurek ziewnął szeroko, rozciągając przy tym swój niewielki grzbiecik. Po chwili szukania wzrokiem przybyszy, w końcu ich dojrzał. Były to dwa kocury - jeden był wysoki i biały, o żółtych oczach i śmiesznych uszkach, podobnych do tych, co ma tatuś Tańca. Ten drugi miał pręgowane futerko, niebieskie ślepia i był chudszy od tamtego. Jego zachowanie dosyć zdziwiło brzdąca. Dlaczego schował się za tym białym? Może są jakąś rodzinką? Taniec też lubił się chować za ogonkiem mamusi - czuł się wtedy bezpiecznie i ciepło. Bury kocurek postanowił przywitać się z gośćmi. W końcu mogą zostać jego nowymi członkami jego rodzinki jeśli mama pozwoli! Kocurek próbował podpełzać bliżej do nieznajomych, by powitać ich wesołym uśmiechem.
― Eesć! ― zamruczał szczęśliwy maluch. Biały kocurek zaśmiał się cicho, widząc małą burą fasolkę, jednak ten za nim wyglądał na bardziej zestresowanego niż wcześniej. Czyżby Taniec zrobił coś nie tak? Kocurek pomyślał, że może jeśli się przybliży, to przybysz będzie bardziej radosny, bo może go nie widzi z takiej odległości porządnie. Jak pomyślał, tak zrobił i po chwili był na tyle blisko, że był pewien, że teraz niebieskooki może go normalnie widzieć.
< Chuderlawa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz