Mając szczere nadzieje, że jego obawy jednak się nie spełnią i gdy się napije, pobratymcy dalej będą w tym miejscu, ruszył przed siebie, zwabiony cichutkim, ledwo dochodzącym do uszu szumem jakiegoś strumyka. Stąpał bardzo ostrożnie w głąb nieznanego terenu, strasznie nie chciał się zgubić. Z każdym krokiem woda zdawała się być coraz bliżej, a wojownikowi coraz bardziej doskwierał jej brak. Ciągle obracał się, chcąc być pewnym, że Klan Klifu dalej jest na postoju. Ten szybko jednak zniknął mu z pola widzenia, więc Łabędzi Plusk nie miał absolutnie po co tego robić.
Szum przenikał przez uszy. Chociaż nie był specjalnie głośny, kocur świetnie słyszał go na tle innych dźwięków. Po chwili też zbawczy strumień pojawił się przed nim, wystarczyło zbiec z lekkiego pagórka na którym stał, a cel był zaraz pod nim. Uradowany, już miał zejść, gdy nagle zobaczył coś, a raczej kogoś i zamarł. W dole siedziała już kotka o zapachu bliżej nieokreślonym, w najlepsze chłeptająca wodę. Była dosyć smukła, jej półdługie futro nosiło barwę czekolady, posiadało też dzikie pręgowanie i białe elementy. Była w takiej pozycji i odległości, że oczu nie dostrzegł. Przełknął. Była to jakaś tutejsza? Gdy jednak dokładniej skupił się na tej woni, uświadomił sobie, że ją zna. Ach tak, czekoladowa musiała przynależeć do Klanu Lisa, tej grupki kotów, która była kiedyś u nich w obozie! Powinien schodzić? Jeśli kotka go zauważy, może będzie miała pomysł, by zagadać, a może przepędzi z sykiem? Szybko jednak skarcił sam siebie w myślach. Nie powinien przecież brać wszystkiego do siebie i przejmować się tak takimi błahostkami, jak to, że przy potoku nie należącym do nikogo siedzi obca kotka, która nie ma żadnych powodów do przelania go. Do tego, pragnienie coraz bardziej wzrastało, było już wręcz nie do zniesienia. Potrzebował płynów. Ruszył więc w dół bardzo ostrożnie, cicho licząc, że mimo wszystko kocica go nie zauważy.
<Iskro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz