Chciało mu się płakać, słysząc słowa obu sióstr. Bardzo nim to wstrząsnęło, a w głowie przelatywały mu tumany myśli, które nie chciały się zatrzymać. Ostatnia szansa, ostatnia, by pokazać rodzinie, że był godny swojego miana. Ostatnia, by nie zostać zdrajcą krwi. To go przerażało do takiego stopnia, że gdy mama wróciła nie potrafił ukryć swojego wstrząśnięcia. Schował się pod jej łapki, ukrywając pyszczek przed całym światem, czując jak stres powoduje drżenie jego małego ciałka. Zięba oczywiście zdziwiła się jego reakcją i rzuciła pytające spojrzenie ku jego siostrą, ale Lew zręcznie z tego wybrnęła, mówiąc że zmarźli bardzo pod jej nieobecność. Królowa przygarnęła reszte swoich pociech, otulając ich z każdej strony, by zostali ogrzani.
Był zmęczony tym dniem, nie tyle co fizycznie, a psychicznie. Zasnął dość szybko, wydając z siebie westchnienie ulgi.
***
Czuł się obserwowany nie tyle przez mame, ale przez siostry. Iskierka już spisywała go na straty, a Lew była tego bliska. Dni mijały, a on nie potrafił funkcjonować normalnie, mając z tyłu głowy, że czas mu się kończył. Nie wiedział w końcu ile jeszcze pozostało do jego mianowania... Więc, gdy Lew zapytała o to mamusie, a ona jej odpowiedziała, jego serduszko mocniej zabiło. Tak mało czasu! Nie wiedział jak doprowadzić do płaczu dorosłego kota. Starsi byli trudniejsi, a do kociąt Różanej Przełęczy wolał się nie zbliżać z racji tego, że ich matka mogła go ukarać. Rozmyślał więc nad znalezieniem rozwiązania, które mogło okazać się najlepsze.
I wtem, gdy pewnego dnia siostrzyczka wspomniała o dziadziusiu, wiedział do kogo mógł się zwrócić o pomoc.
— Mamusiu? — zwrócił się do Zięby, która poddawała go porannej kąpieli. — Mogę pójść dzisiaj do dziadziusia? Proszę.
Kocica zgodziła się, ale najpierw musiała go porządnie doczyścić. Liczył na to, że puści go samego, ale niestety... Ruda traktowała go niczym jajo i przeniosła go za kark, aby nie dotknął topniejącego śniegu. Było mu żal, że nigdy nie pobawił się w nim, a ten już znikał.
Dziadzio Rozżarzony Płomień właśnie budził się z drzemki, kiedy to kocica ułożyła go delikatnie w jego ramionach.
— Witaj Piasku — wymruczał delikatnie starzec, a Zięba poinformowała, że wróci po niego nieco później.
— Cześć dziadku — przywitał się z kocurem, czekając aż ruda ich opuści, gdy to się stało, otworzył pyszczek, aby kontynuować. — B-bo... Ja chciałbym nauczyć się być odważniejszy — wyznał cichutko. — Moje siostrzyczki uważają, że nie nadaje się na bycie ich bratem, bo nie umiem doprowadzić nierudego do płaczu. — Pociągnął noskiem, zwierzając się mu.
— Nonsens — prychnął rudzielec. — Zawsze będziesz godny. Twoje pochodzenie jest tego dowodem. Nie jesteś zdrajcą dopóki nie nawiążesz przyjaznych relacji z nierudym ścierwem — zaczął mu to tłumaczyć.
Taaak... To nie pomogło zważywszy na fakt, że lubił przedstawicieli innego koloru futra i nie chciał ich skrzywdzić. Ale... Ale musiał jeżeli nie chciał zostać wykluczony przez rodzinę.
— Dziadku. Pomóż, proszę. Ja się boje, że mnie przestaniecie kochać. Muszę sprawić, aby nierudy rozpłakał się, aby Lew i Iskierka nie chciały nowego braciszka. Proszę. — Przytulił się do niego, licząc na cud.
Rudzielec zamyślił się nad tym, a następnie zaczął mu szeptać na uszko słowa. A były... przerażające. Dziadek doprowadził Kamienną Gwiazdę do płaczu? Wiedział co robić? Musiał użyć siły i nie być delikatny? Ale... ale był tylko kocięciem! Nie miał szans z większym od siebie, a nierude kociaki były zbytnio chronione, aby w taki sposób się nad nimi znęcać. Dziadek widząc jego minę, uspokoił go, obiecując pomoc. Wskazał ogonem na Wilczą Zamieć, która wyglądała żałośnie, kuląc się w kącie. Przełknął śline, gdy pojął co kocur proponował.
— To naprawdę łatwy cel. Rozbeczy się raz dwa, a twoje siostry cię docenią. Będę przy tobie — zapewnił, a mu zrobiło się cieplutko na sercu. Przynajmniej miał wsparcie w Rozżarzonym Płomieniu.
***
Kocur poszedł po jego siostrzyczki, które z zainteresowaniem wbijały w niego wzrok. Siedział prosto i dumnie z zaciętą miną, którą nauczył go dziadek. Musiał wyglądać na silnego, nawet jeśli w głębi siebie tego nie czuł.
— O co chodzi Piasku? Czemu dziadek nas zawołał? — zapytała Lew przyglądając się mu z zainteresowaniem.
— Spełnie swoją powinność — odpowiedział tylko, a następnie podszedł do posiwiałej czarnej.
Siostry przyglądały sie temu z zainteresowaniem, podchodząc nieco bliżej, a dziadek ubezpieczał im tyły.
Starsza widząc kociaka zamrugała zaskoczona, ale nic nie powiedziała, bo otworzył swój pyszczek jako pierwszy.
— Szkoda, że nie wyrwałam ci i drugiego oka — Przybrał złowrogą minę, unosząc łapkę z pazurkami. Kocica przerażona, cofnęła się, lecz ściana uniemożliwiła jej ucieczkę. Zaczął podchodzić do niej powoli, starając się z całych sił nie wyjść z roli, którą ćwiczył z dziadkiem. — No co Wilcza Zamiecio? Sądziłaś, że Kamienna Gwiazda mnie powstrzyma? Mylisz się! Ja żyję, a ona nie. A ty... Niedługo dołączysz do trupów. Jesteś słaba... Obrzydliwa nieruda i wronia strawa. Nic dziwnego, że Kamienna Gwiazda cię nie chciała, pogardzała, a nawet wyśmiewała się z twojej słabości. — Czarna zadrżała, a w oku zaczęły zbierać się jej łzy. Prawie się udało! Jeszcze tylko chwilę. Teraz musiał ją walnąć. Podszedł bliżej, ale zawahał się na moment. To co robił nie było słuszne, jego moralność z nim walczyła, ale presja rodziny, która go obserwowała wygrała. Wysunął pazurki i dał jej po mordce, która zaczęła chlipać, piszcząc z przerażenia.
Kocica rozbeczała się, kuląc i patrząc na niego ze strachem, który zakłuł go w serce. Nie chciał być potworem jak prababcia, nie chciał, aby koty ją w nim widzieli. A teraz... naprawdę się nią stał.
Zasyczał jeszcze wrogo na Wilczą Zamieć, by ta bardziej się rozbeczała, a gdy osiągnął zamierzony efekt, skierował swoje kroki ku siostrom, którym aż szczęka opadła. Nie spodziewały się, że zacznie udawać prababcie.
Rozżarozny Płomień wzruszył się, od razu go przytulając do piersi, że aż stracił oddech.
— To naprawdę ty. Naprawdę ty. Mówiłem, mówiłem. Wcześniej nawet nieco miałem wątpliwości, ale teraz one się rozwiały. Witaj wśród nas Piaskowa Gwiazdo. — Nareszcie go wypuścił, dają mu odetchnąć z ulgą.
Mimo to... te słowa mu się nie podobały. Nie chciał być Piaskową Gwiazdą. To było przecież tylko udawane! Dziadek mu mówił jak powinien się zachowywać i co robić i tyle! Nie był żadną jej reinkarnacją czy co tam myśleli! Może jednak popełnił błąd? Może nie powinien bawić się w zmarłą? Przecież... To było złe!
Ale... stało się. Liczył na to, że zdał test, któremu poddały go siostrzyczki. Odwrócił się w ich stronę, oczekując na werdykt.
<Lew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz