Ściągnięcie córki taki spory kawał okazało się dla niej dość sporym wyzwaniem. Kwiatuszek była leciutka, ale że Aksamitka siłą nie grzeszyła, to ciągnięcie za kark śpiącej kotki pochłonęło jej dużo czasu. Co rusz zatrzymywała się jeszcze, by popodziwiać piękno przyrody, a przy okazji licząc, że młodsza zaraz to się zbudzi i wspólnie potuptają do domu.
Swoją drogą Niedźwiedź jak zawsze musiał wszystko popsuć. Nie powinno go co prawda obwiniać o to aż tak, bo sama po niego poszła, ale liczyła na inne zakończenie tej sytuacji. Sądziła, że jak sprowadzi go do jego ojca, to zobaczy, jak super się bawią i przestanie o nim tak źle mówić. Ostatecznie stracili szansę na dobry obiad.
Zasapana w końcu dotaszczyła kotkę do obozu. Obecni wokół wojownicy wydawali się zmartwieni stanem jej dziecka, ale zapewniła ich, że ta jedynie ucięła sobie drzemkę i zaraz będzie biegać pełna sił. Już ktoś inny zaniósł ją do legowiska medyków, a Aksamitka z uśmiechem na pysku próbowała po raz drugi uciec z własnego klanu, licząc, że jak się pospieszy, to natknie się jeszcze na Szamana.
— Zwariowałaś? Czego nie zrozumiałaś po naszej ostatniej rozmowie, że mój ojciec chce was zjeść! — Położyła nisko uszy po sobie, słysząc głos Niedźwiedziej Siły za plecami.
Zdążył wrócić. A to pech. — Wszystkiego, bo kłamałeś! Twój tatuś jest milutki i chciał nas poczęstować czymś dobrym, a ty jak zwykle robisz problemy tam, gdzie ich nie ma! — burknęła.
Bury westchnął cierpiętniczo, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Gdzie jest Kwiatuszek? — zapytał twardo. — Nie wierzę, że wciągasz w to naszą córkę...
— No u medyków, ale nie martw się, od spania jeszcze nikt nie umarł — oświadczyła. — Poza tym w ten sposób regeneruje się, więc to zdrowe. Aj Misiu, głupiutki czasem jesteś, że nie rozumiesz takich podstaw — dodała, patrząc na niego z niezadowoleniem.
Kocur jej dalej nie słuchał, bo od razu skierował swe kroki do wskazanego przez nią miejsca pobytu ich córki. Aksamitkę ciekawiło, czemu tak przeraża go urządzanie sobie drzemek. Może Niedźwiedź nie lubił tracić czasu na spanko?
Nie znała go jeszcze z tej strony, zazwyczaj wydawał się leniwy i ospały, ale skoro tak się sprawy miały, to nie będzie tego komentować. Nie mogła jednak zawieść dziecka i sama iść na smaczne jedzonko, toteż postanowiła tę podróż przełożyć na inny dzień.
Swoją drogą Niedźwiedź jak zawsze musiał wszystko popsuć. Nie powinno go co prawda obwiniać o to aż tak, bo sama po niego poszła, ale liczyła na inne zakończenie tej sytuacji. Sądziła, że jak sprowadzi go do jego ojca, to zobaczy, jak super się bawią i przestanie o nim tak źle mówić. Ostatecznie stracili szansę na dobry obiad.
Zasapana w końcu dotaszczyła kotkę do obozu. Obecni wokół wojownicy wydawali się zmartwieni stanem jej dziecka, ale zapewniła ich, że ta jedynie ucięła sobie drzemkę i zaraz będzie biegać pełna sił. Już ktoś inny zaniósł ją do legowiska medyków, a Aksamitka z uśmiechem na pysku próbowała po raz drugi uciec z własnego klanu, licząc, że jak się pospieszy, to natknie się jeszcze na Szamana.
— Zwariowałaś? Czego nie zrozumiałaś po naszej ostatniej rozmowie, że mój ojciec chce was zjeść! — Położyła nisko uszy po sobie, słysząc głos Niedźwiedziej Siły za plecami.
Zdążył wrócić. A to pech. — Wszystkiego, bo kłamałeś! Twój tatuś jest milutki i chciał nas poczęstować czymś dobrym, a ty jak zwykle robisz problemy tam, gdzie ich nie ma! — burknęła.
Bury westchnął cierpiętniczo, kręcąc głową z niedowierzaniem.
— Gdzie jest Kwiatuszek? — zapytał twardo. — Nie wierzę, że wciągasz w to naszą córkę...
— No u medyków, ale nie martw się, od spania jeszcze nikt nie umarł — oświadczyła. — Poza tym w ten sposób regeneruje się, więc to zdrowe. Aj Misiu, głupiutki czasem jesteś, że nie rozumiesz takich podstaw — dodała, patrząc na niego z niezadowoleniem.
Kocur jej dalej nie słuchał, bo od razu skierował swe kroki do wskazanego przez nią miejsca pobytu ich córki. Aksamitkę ciekawiło, czemu tak przeraża go urządzanie sobie drzemek. Może Niedźwiedź nie lubił tracić czasu na spanko?
Nie znała go jeszcze z tej strony, zazwyczaj wydawał się leniwy i ospały, ale skoro tak się sprawy miały, to nie będzie tego komentować. Nie mogła jednak zawieść dziecka i sama iść na smaczne jedzonko, toteż postanowiła tę podróż przełożyć na inny dzień.
***
Ostatnie zgromadzenie nie poszło po jej myśli. Nie otrzymała takiego odzewu, na jaki liczyła, a na dodatek Misiu powiedział, że własna siostra wszczyna jakiś bunt przeciw niej! Szylkretka ze skrzywionym nosem spoglądała na liliową pointkę. Dlaczego nawet najbliżsi nie rozumieli, jak ważna jest miłość i radość w tych czasach?
— Ah Kwiatusiowa Drzemeczko, tak się staram, a oni dalej marudzą! — westchnęła, padając przy leżącej na uboczu obozu córce. — Zaraz się jeszcze zarażę i też będę ciągle narzekać, straszne!
Młodsza rozejrzała się niespiesznie, z lekka ignorując słowa matki.
— A gdzie tata? — zapytała. — Nie widziałam go od zgromadzenia.
— Poszedł po twoją ciocię — odparła ze spokojem.
— Jak to ciocię? Przecież... Mam już tu ciocię...
— Tamta jest inna. Fajniejsza. Jej się z pewnością spodoba to, co się u nas aktualnie dzieje! Na pewno ją polubisz. Lisiaczkowy Puszeczek to jednak rasowa zrzęda przy niej — dodała. — O, jak już twój tatuś przyprowadzi Daglezje, to zaprosimy ją i pójdziemy jeszcze raz na obiad do twojego dziadka! Szkoda, że ostatnim razem nie wyszło... — westchnęła, śliniąc się z lekka na samą myśl o pysznym posiłku, jaki mógł przygotować im Szaman.
<Kwiatek?>
Boże święty jak Aksamitka zje swoją córkę, gdy znów się do niego na obiad wybiorą z ciotką i powie OMG Szaman jaka przepyszna potrawka to ☠️
OdpowiedzUsuń