Nadeszła pora nowych liści. Wokoło żłobka i w samym mieszkaniu dla małych kociąt pojawiła się masa barw, które oczka Świtu zobaczyły po raz pierwszy. Masa owadów, posiłku dla Tkacza, przebudziła się i latała wszędzie, bzycząc nad uszami kotów. Płowy point oglądał świat z zaciekawieniem. Chciał zobaczyć więcej i więcej cudów otaczającego świata. Wybiegał ze żłobka często, ażeby tylko zobaczyć kwitnący kwiat. Nowa pora roku zasiała w nim euforię, jakiej nigdy nie czuł.
Kiedy padał deszcz, wykorzystywał to i razem z Ciężkim wpychali siebie wzajemnie w błoto. Nie raz ubrudzili matkę, która od razu po zetknięciu z wodą zmykała w krzaki. Ze strachu zapewne, bo z czego innego?
Brakowało mu znajomych w żłobku. Całe życie towarzyskie opierało się na relacji z Trzcinowym Brzegiem, Trójką i Ciężkim. Sporadycznie z ojcem, ale na widok jego uprzejmej do bólu mordki zbierało się Świtowi na wymioty. Dialog z rodzicem opierał się na ciągłych pytaniach i przemiłych słówkach.
Trójka opiekował się codziennie pająkiem, znalezionym w zimie. Owad odżył i tkał dużo pajęczyn. Pewnie szykował się do posiadania dzieci.
- Mógłbyś mieć kilka pająków i użyć każdego z nich - zaproponował raz liliowemu, przyglądając się pracy czarnego stworzonka.
- Zajmij się swoimi sprawami - odpowiedział lakonicznie Trójka i odpychał kuzyna (wedle plotek krążących po klanie) w błoto. No tak... Pogarda. Okaż dobre intencje, a spotka cię ziemia. Kolejny raz. Kusiło go zniszczenie pajęczyny i wyrzucenie pająka, aby kulawy pocierpiał trochę, lecz... Po co? Świt słyszał o tym, jak liliowy skrzętnie wykorzystywał trujące rośliny do prywatnej zemsty. Nie planował zostać jego kolejną ofiarą i nie dać mu wręcz sadystycznej satysfakcji.
Do zmąconego ciszą żłobka wbiegł jeden z wojowników.
- Trzcinowy Brzegu! Sójcze Gniazdo jest ranny! - miauknął głośno.
Świt powinien piszczeć ze smutku, ale jedyne, co poczuł, to tylko ulgę, że nie będzie musiał znosić towarzystwa ojca przez kolejny tydzień z rzędu.
<Trójko?>
Kiedy padał deszcz, wykorzystywał to i razem z Ciężkim wpychali siebie wzajemnie w błoto. Nie raz ubrudzili matkę, która od razu po zetknięciu z wodą zmykała w krzaki. Ze strachu zapewne, bo z czego innego?
Brakowało mu znajomych w żłobku. Całe życie towarzyskie opierało się na relacji z Trzcinowym Brzegiem, Trójką i Ciężkim. Sporadycznie z ojcem, ale na widok jego uprzejmej do bólu mordki zbierało się Świtowi na wymioty. Dialog z rodzicem opierał się na ciągłych pytaniach i przemiłych słówkach.
Trójka opiekował się codziennie pająkiem, znalezionym w zimie. Owad odżył i tkał dużo pajęczyn. Pewnie szykował się do posiadania dzieci.
- Mógłbyś mieć kilka pająków i użyć każdego z nich - zaproponował raz liliowemu, przyglądając się pracy czarnego stworzonka.
- Zajmij się swoimi sprawami - odpowiedział lakonicznie Trójka i odpychał kuzyna (wedle plotek krążących po klanie) w błoto. No tak... Pogarda. Okaż dobre intencje, a spotka cię ziemia. Kolejny raz. Kusiło go zniszczenie pajęczyny i wyrzucenie pająka, aby kulawy pocierpiał trochę, lecz... Po co? Świt słyszał o tym, jak liliowy skrzętnie wykorzystywał trujące rośliny do prywatnej zemsty. Nie planował zostać jego kolejną ofiarą i nie dać mu wręcz sadystycznej satysfakcji.
Do zmąconego ciszą żłobka wbiegł jeden z wojowników.
- Trzcinowy Brzegu! Sójcze Gniazdo jest ranny! - miauknął głośno.
Świt powinien piszczeć ze smutku, ale jedyne, co poczuł, to tylko ulgę, że nie będzie musiał znosić towarzystwa ojca przez kolejny tydzień z rzędu.
<Trójko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz