*przed porą nowych liści*
Kiedy już znalazł kogoś, kto wyręczy go w poszukiwaniu pokarmu dla Tkacza, musiały przyjść... one. Wzdrygnął się z odrazą. Brzoskwiniowa Łapa zaczęła trajkotać o czymś, co wcale a wcale go nie interesowało. Chyba przyszły przechwalać się, że są już uczennicami, a biedny Trójka nadal kisi się w żłobku. Czy jako uczennice nie mają jakiś obowiązków? Po co zawracają mu głowę? Najwyraźniej Migocząca Łapa zauważyła jego minę, bo odciągnęła od niego tortie i skrzyczała. Przewrócił oczami. Zdążył się już przyzwyczaić. Wtedy Migotka zaczęła swój monolog, który wypuszczał jednym uchem. Nadal nie rozumiał co one od niego chcą. Co go obchodzi złapana przez nie mysz? Jak już chcą być służącymi od posiłków, to niech łapą coś lepszego. Rozejrzał się za Świtem, ale nie dostrzegł go w żłobu. Pewnie poszedł szukać jedzenia dla pająka. Znów spojrzał na siostry i udawał, że obchodzi go to co mówią. Nagle zapadła cisza. Zdziwił się, bo o co mogło chodzić?
- NIE. NIE. TYLKO NIE TO. - wykrzyknęła Migocząca Łapa - UKŁADAŁAM SIERŚĆ NA OGONIE CAŁY PORANEK.
Zdziwił się i to bardzo. Nie sądził, że ta brudaska dba o siebie i przejmuje się swoim wyglądem. Pamiętał w końcu, jak z chęcią tarzała się w pyle i kurzu podczas zabawy.
-Pokaż ją! Pokaż, pokaż! Chce zobaczyć! - zawtórowała jej Brzoskwiniowa Łapa.
Naprawdę nie wiedział co się dzieję. Obserwował tą dziwną scenę z szokiem na twarzy. Z słów siostry, która goniła za ogonem drugiej kotki wywnioskował, że chodzi o jakąś muchę. Zachowywały się niczym dzieci! I one mają być przyszłymi wojownikami? Chyba w snach...
Nagle obie kotki odeszły, aby poskarżyć się mamie. Stał tam i przyswajał całą sytuację. Dostrzegł ukrywającego się w śniegu kocurka, który z dziwnym uśmieszkiem, odprowadzał rodzeństwo Trójki wzrokiem. Więc to jego sprawka... Machnął ogonem, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Świt dostrzegł ten ruch i podszedł do niego.
- Czy znalazłeś pokarm dla pająka?
- Tak! Znalazłem zdechłe muchy!
Czyli miał rację. Ale...czemu to zrobił? To miało być jedzenie dla Tkacza.
- Które wplątałeś w sierść, Migoczącej Łapy - dopowiedział za niego.
Młodszy wzruszył ramionami.
- A zostały jakieś? - dopytywał.
Kiwnął głową i zaprowadził Trójkę w miejsce, gdzie leżały jeszcze dwie sztuki. Kocur szybko wziął truchła i zaniósł w kąt, gdzie zostawili pajęczaka. Na szczęście nadal tam był. Położył mu na mchu posiłek i odszedł. Teraz należało czekać, aż zacznie produkować pajęczynę.
- Dobra robota - pochwalił młodszego, aby utrzymywać pozory dobrego wychowania.
Skoro już sprawę mają załatwioną, to położył się wygodnie i zaczął wylizywać swoje futerko. Nie mógł jednak tego robić w spokoju, ponieważ Świt ciągle się w niego wpatrywał.
- O co chodzi? - w końcu zapytał.
- Miałeś opowiedzieć coś o roślinkach.
Racja. Obiecał w końcu. Westchnął i wyszedł zostawiając zdziwione kocię, bez żadnego wyjaśnienia. Ruszył do swojego składziku, po czym wrócił trzymając w pysku ususzone i zamrożone rośliny.
- To są rośliny - Wskazał je łapą. - Gdy śnieg zniknie będą lepiej się prezentować, więc nie zniechęcaj się ich wyglądem. Na przykład to, to stokrotka. - Wskazał obumarły kwiat - Ładnie pachnie, gdy jeszcze żyje.
Trochę mu zajęło wytłumaczenie nazw swojej kolekcji roślin oraz zapewnienie Świta, że żywe lepiej się prezentują od tych tutaj.
- A to co? - zapytał młodszy trącając uschnięty liść.
- To... robi ała, gdy nie jest uschnięte.
Westchnął. Tak bardzo chciał już porę nowych liści. Musiał uzupełnić swoje zapasy. Dopiero wtedy czuł, że jego nauki wywołają lepszy efekt na pyszczku kociaka. W końcu on nie znał tych barw i kolorów, które sam widział.
<Świt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz