- Mamo? - miauknął nieoczekiwanie, na chwilę podnosząc wzrok na zielonooką. - Co ty takiego widzisz w ziółkach? To musi być strasznie nudne.
Przy Pszczółce musiał się hamować ze swoim słownictwem, nie chcąc źle wypaść w jej oczach. Musiał być najlepszy, taki jaki oczywiście był, tylko z małymi wyjątkami. Podniósł się do siadu, owijając biały ogonek wokół łap, gdy mama wytłumaczyła, dlaczego kieruje się ścieżką medyczki. Zmrużył oczy.
- Chcesz, żebym ci trochę opowiedziała o roślinach? - zamruczała kotka.
Nie wahał się ani jednego uderzenia serca dłużej. Pszczółka usiadła, przybliżając do siebie swojego pierworodnego.
- Zacznijmy od podstaw. Podbiał to roślina o małych białych kwiatach, która ułatwia oddychanie. Przeżuty szczaw leczy zadrapania, skrzyp infekcje, natomiast wrotycz zatrucia. Można go także użyć na kaszel i ból gardła.
- Dużo tego. - mruknął kocurek, nawet nieświadomy, że nie dotarli jeszcze do połowy. Resztę dnia spędził na nauce ziół.
***
Bocian napiął mięśnie, przenosząc ciężar ciała na tylne łapki. Kociak machnął ogonem, przygotowując się do skoku. W jednej chwili złapał między łapki kamyczek, który wiele wschodów słońca temu odebrał Ostróżce w - jego zdaniem - bohaterskim pojedynku. Zaczął się nim bawił, szurając swoim skarbem po podłożu. Niespodziewanie został zaatakowany od tyłu i przyszpilony do ziemi. Syknął niezadowolony, rozpoznając zapach swojego napastnika.- Złaź ze mnie, lisie łajno.
- Pobawimy się w coś? proszę! będzie super, Bocian!
Zrzucił z siebie kocurka. Pośpiesznie wylizał sierść, by nie była brudna, po czym spiorunował wzrokiem bratem. Odkąd Wschód wrócił do żłobka, wszędzie było go pełno, z każdym chciał rozmawiać, był też traktowany z niezwykłą troską. Skręcało go wewnętrznie od tego. Jako sługa Bociana, powinien znać przecież swoje miejsce. Nadeszła pora, by dać mu nauczkę.
- Nie dzisiaj. - burknął.
- Oj, ale możemy kogoś poznać! No, Bocian, proszę. - westchnął. - Wielki władco Bocianie, może zmienisz jednak zdanie?
Syn Chmurki nie mógł nie przyznać bratu racji, akurat w tej kwestii Wschód wiedział, jak grać na białym tak, by dwa razy przemyślał decyzję o wspólnej zabawie. W takich chwilach żałował, że Konopia i Ostróżka opuściły żłobek, by szkolić się na wojowniczki.
- Nie.
Kocurek rozejrzał się po kociarni, wyłapując potencjalne miejsce, w którym będzie mógł zażyć spokoju. Jego wzrok instynktownie powędrował w stronę wyjścia. Pora Nowych Liści przyniosła ze sobą ciepło. Promienie słońca wpadające do żłobka, tylko go w tym utwierdziły. Zauważył w oddali szylkretkę, właśnie posilającą się z niechęcią myszą. Poruszył z zainteresowaniem wąsami. Skądś znał imię kocicy. Może odwiedzała Pszczółkę?
- Ciocia Nostalgia może się z nami pobawić. - zaproponował Wschód, podążając za jego spojrzeniem. Ogonek kocurka poruszył się wesoło. - Ona będzie złym borsukiem, a my walecznymi wojownikami Klanu Lisa!
Potrząsnął głową, przestając wpatrywał się w wojowniczkę, by zwrócił stanowcze spojrzenie na kociaka.
- Powiedziałem już coś, lisi bobku. - fuknął. Zaszurał białą łapką po ziemi. - Nikt dzisiaj nie będzie się bawił. Koniec i kropka.
- Ciocia może się zgodzi... - zaczął braciszek.
Bocian wywrócił oczami, dalej go nie słuchając. Mógłby kazać mu przynieść jakąś zabawkę, lub świeży mech, skoro arlekin i tak lubił być traktowany jak sługa.
- Oh, możesz srogo pożałować, jeśli się do niej zbliżysz. - mruknął.
- Dlaczego? - w oczach kocurka płonęła teraz ciekawość.
Trzepnął ogonem. Na szybko wymyślił jakąś opowieść, która powinna odwieść zielonookiego od dziwnych pomysłów. Jego ulubiony sługa, dalej czekał na odpowiedz, więc Bocian nachylił się, przybliżając swój pysk bardzo blisko tego syna Bobrzej Kłody.
- Ciocia Nostalgia bardzo lubi... jeść... małe... kociaki.
Czujne spojrzenie Bociana, cały czas było utkwione w młodszym, który z biegiem uderzeń serca, coraz bardziej próbował przetrawić poznaną wiadomość. Wewnętrznie triumfował, naiwność Wschodu znowu okazała się korzystna.
- L-lubi j-jeść małe k-kociaki? - wyszeptał. Wschód wątpił, żeby brat, któremu zawsze na wszystko pozwalał i tak bardzo go kochał, mógłby coś zmyślić. - A-ale tak nie może być! Musimy ją powstrzymać!
- Tak, tak, ale najpierw zajmiesz się... - zaczął Bocian, mając już listę zadań do wykonania dla młodszego.
Zanim zdążył otworzył kolejny raz pyszczek, Wschód pomknął do wyjścia ze żłobka, pędząc przez obozowisko w kierunku wojowniczki. Biały wpatrywał się w niego z niedowierzaniem i zirytowaniem. Dlaczego ten mysi móżdżek, musiał tak utrudniać? Znowu musiał go trenować? Syknął pod nosem, zanim rzucił się śladem brata. Wyciągał przed siebie łapki, chcąc pierwszy dotrzeć do Nostalgii i przeszkodzić arlekinowi, zanim ten powie coś głupszego niż zazwyczaj. Na jego nieszczęście, Wschód był szybszy. Zatrzymał się, dysząc ciężko przed dawną uczennicą Szyszki.
- Ciociu Nostalgio? - zaczął Wschód.
<Nostalgio? Tłumacz się>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz