A jednym z nich było wepchnięcie wstrętnego kocura do pyska jakiegoś równie okropnego zwierzęcia i słuchanie jego błagalnych jęków.
Nieco skrzywił się, uświadamiając sobie tok własnych myśli; przecież nie dałby rady zrobić czegoś takiego, nawet jeśli w grę wchodził Aroniowy Podmuch.
Niespodziewany ruch w wejściu legowiska przykuł całą jego uwagę, a niezbyt przyjaźnie nastawione mruknięcie sprawiło, że jeszcze bardziej chciał osunąć się w cień.
— Dobry — niemalże warknęła malutka koteczka, rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia; w końcu jej lśniące ślipia napotkały zesztywniałego ze stresu kocura. Ku nieszczęściu burasa, przez jej pyszczek przebiegł ten wyraz pyszczka, który nie zwiastuje niczego dobrego.
— Cześć! — przywitała się tym razem o wiele bardziej radośnie, powoli kierując się w jego stronę. — Ty musisz być Malinowa Łapa, prawda? Jesionek opowiadał mi o tobie. To super kocurek, wiesz? jest najlepszy. Najlepsiejszy. Ty też musisz być w porządku, skoro jesteś jego bratem — uśmiechnęła się ciepło, według Malinka nadal błądząc myślami wokół Jesionka.
Zaraz.
Czy ona być może prawdopodobnie jakimś cudem niewielką szansą...? Czy to możliwe, by kotka była zauroczona w j e g o bracie?
Oczywiście, że się temu nie dziwił, bo Jesionek był naprawdę przystojnym i uroczym kocurkiem, ale wizja vanki spędzającej cały czas u boku czekoladowego już teraz napawała go obawą. Dobra, nie miał jeszcze do czynienia z jakimś normalnym, ułożonym związkiem, gdyż sytuacja między Lodem a Kaczką do najspokojniejszych nie należała, ale był pewien, że nie jest to fajne dla kota w jego sytuacji. Co, jeśli uczeń Białego Kła również zacznie darzyć kremową jakimś uczuciem? Wtedy na pewno o nim zapomni!
Przerażonymi ślipiami zlustrował od łapek do uszu stojącą przed nim koteczkę, po czym niepewnie skinął głową.
— Ej, myszy ci język zjadły, że nie potrafisz mówić? — zaśmiała się, podchodząc pewniej do klasyka i stając nim w pysk w pysk. — No, to jak ci minął dzień?
— D-dobrze — wymamrotał, chcąc schować się niczym ślimak w skorupie z powodu bliskiego kontaktu z mordką koteczki. Widział, jak jej brązowe ślipia zaczynają jeszcze bardziej wiercić go wzrokiem, przez co spiął wszystkie mięśnie.
— Eee, kto jest twoim mentorem? — zapytała z dozą niepewności, by nie wyjść na niegrzeczną i kontynuować rozmowę z pokaźnym uczniem. W międzyczasie ułożyła się na swoim nowym posłaniu, znajdującym się mniej więcej naprzeciwko tego należącego do kocura i przechyliła w oczekiwaniu główkę.
— A-a-aroniowy P-podmuch — wydukał cichutko, jednak zauważając skrzywiony wyraz pyszczka kremowej, nadstawił uszu. Czyżby i ona nie przepadała za wojownikiem?
— Ten gbur? Jejku, naprawdę ci współczuję — miauknęła z przejęciem, które wcale nie było udawane. Malinowa Łapa musiał przyznać, że pomimo początkowej niechęci, mógł zbyt pochopnie skreślić kotkę. Oczywiście, wizja zabrania mu brata nie była zbyt przyjemna i nadal był sceptycznie nastawiony wobec miłości, ale świadomość, że ktoś ktoś jeszcze znany mu nie lubi syna Ognistej, dawała mu niewielką nadzieję na lepsze jutro. Podniósł powoli łeb do góry, by spotkać się ze spojrzeniem ślipi vanki, lecz prędko z powrotem spuścił zawstydzony wzrok na białe skarpetki łap.
— Y-yhm — mruknął w odpowiedzi, zastanawiając się, co mógłby powiedzieć. Pierwszy raz poczuł chęć odezwania się do jakiegoś kota, a poza tym uczennica wydawała się w porządku, więc nie chciał wyjść na niemiłego. Zapytać o jej dzień? O jej trening? A może o historię? O czym w ogóle rozmawia się z kotkami w jego wieku? Zanim jednak zdążył otworzyć pyszczek, kremowa zwinęła się wygodnie na posłaniu, oddając się w objęcia Morfeusza.
Z westchnieniem stwierdził, że może wcale nie było mu pisane poznanie kogoś nowego.
***
Strasznie stresował się wezwaniem Deszczowej Gwiazdy, który mierzył go spojrzeniem spod miejsca przemówień. Czyżby lider miał dość jego nieudacznictwa i postanowił wygnać go z klanu? Może Aroniowy Podmuch wkurzył się na niego za ostatni trening, na którym zasłabł i przekazał niebieskiemu jakieś zmyślone plotki? Głośno przełykając ślinę, schylił z pokorą łeb przed cętkowanym, a następnie mruknął na powitanie podchodzącym wojownikom. Niedźwiedzie Futro posłał mu ciepły uśmiech, a idący tuż zanim Szakłakowy Cień trajkotał o czymś ze swoją uczennicą Brzoskwiniową Łapą. Bury musiał przyznać, że od kiedy okazało się, że Śledziowe Futro spodziewa się kociąt liliowego, brat Szałwii niemal promieniował radością. Często zaglądał do przytulnej kociarni, w której odpoczywała jego partnerka oraz dbał, by nigdy nie zabrakło jej namoczonego mchu czy świeżej piszczki, o którą było trudno.
— Hej, Malinowa Łapo! — przywitała się radośnie kremowa, doskakując do boku burasa i szturchając go delikatnie ogonem na powitanie. Speszony terminator mruknął po nosem "cześć", lecz zanim Brzoskwinka ponownie otworzyła mordkę, Gruszkowa Łapa pojawił się tuż obok. — O! Miło cię widzieć, Gruszkowa Łapo — uśmiechnęła się promiennie, na co srebrny również odwzajemnił gest.
— Wezwałem was, ponieważ wybieram się do Księżycowego Kamienia zasięgnąć porady Klanu Gwiazdy — odezwał się w końcu Deszczowa Gwiazda, mierząc spokojnym wzrokiem po stojącej przed nim trójce terminatorów. — Chcę, żebyście towarzyszyli mi w drodze do niego, przez co zyskacie szansę lepsze poznanie terenów klanów. Wymagam od was tylko zachowania zdrowego rozsądku, bo nie chcemy problemów z innymi — miauknął, po czym z uniesionym ogonem skierował się w stronę wyjścia z obozu.
Malinowa Łapa podejrzewał, że w szczególności przywódca obawiał się napotkania patrolu Klanu Klifu; chociaż nie mieli powodu, by ich zaatakować, po tych mysich móżdżkach można było spodziewać się wszystkiego. Pomimo tego, przypomniał sobie, że nie będą szli tylko przy granicy terytorium Lisiej Gwiazdy. W końcu po drugiej stronie strumyka znajduje się las należący do Klanu Wilka! Buras po cichutku miał nadzieję, że uda mu się odnaleźć wśród drzew chociaż kawałek rudego futra Leszczynowej Łapy, którego bardzo polubił. Wydawało mu się, że rudzielec jako jedyny choć trochę go rozumie i nie miał go za taką ciamajdę, jaką faktycznie był.
— Wierzysz w Klan Gwiazdy? — niespodziewany głos Brzoskwiniowej Łapy przebudził zamyślonego pręgusa, który z zaskoczenia wysunął pazury. Pospiesznie zerknął kątem oka na uczennicą i ze zdumieniem stwierdził, że wygląda na zanurzoną w rozmyślaniach życiowych, co chyba odstawało od jej schematu dnia.
— T-t-tak — wyjąkał niemrawo, powracając spojrzeniem przed siebie. Od kociaka wszyscy, którzy go otaczali, zawsze oddawali cześć jego przodkom, przez co sam nawet nie podważał istnienia gwiezdnych. — A-a t-ty? — zapytał nieśmiało, trącając łapą szary kamyk.
<Brzoskwinko? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz