Czasami sobie myślał, że nie zasłużył na takiego ucznia jak Pokrzywek. Kocurek był w niego wpatrzony jak w pejzaż, jego słowa traktował jak objawienie i zawsze starał się ze wszystkich sił żeby wypełnić jego polecenia. Czasami go to przerażało. Bał się, że nie dorasta do pięt swojemu wizerunkowi w głowie ucznia. Że nie okaże się wystarczająco dobry. Ale próbował. Skupił się na treningu jak na niczym wcześniej, obiecując sobie, że tym razem nie zawiedzie. Nie dopuści do tego, żeby kocurkowi stała się jakakolwiek krzywda.
Odprowadził ucznia do legowiska, nakazując być gotowym kolejnego wschodu słońca i udał się do własnej siedziby. Momentalnie padł na mech. Może i miał dobrą kondycję, ale w jakiś niepojęty dla niego sposób Pokrzywek zawsze dawał mu w kość.
Ktoś stanął w wejściu i na burego padł cień.
- Już jesteś? I nic nie mówisz?
Modrzewiowa Kora siadł obok i przytulił się do niego. Odwzajemnił gest, mrucząc cicho.
- Przepraszam - miauknął. - Nie mam siły nawet podnieść łapy.
Poczuł, że bury się uśmiecha.
- Przyniosłem ci coś do jedzenia - miauknął, chwytając porzuconą przez siebie wcześniej nornicę - ale widzę, że ktoś mnie ubiegł.
Wróblowa Gwiazda zdziwiony uniósł łeb. Ale tylko troszkę, tyle żeby móc zauważyć leżącego na mchu wróbla.
- Faktycznie - stwierdził zaskoczony. - Wiesz co, jakoś tak wolę nornicę.
Jego partner się zaśmiał.
- Ktoś ma poczucie humoru.
- To pewnie kolejny świetny pomysł Płomień - burknął. - Albo Skała. Na to samo wychodzi.
Naburmuszony, przytulił się do Modrzewia. Kocur polizał go po szyi, mrucząc uspokajająco. Już chwilę później bury nie pamiętał o całej sytuacji.
Kawka nie poszedł na poranny patrol, na który wyznaczyła go Borsuk. Przyczyna okazała się być dosyć prosta - nie było go. I z tego co Wróbel dowiedział się od reszty wojowników, nie wrócił na noc.
Bury miał wrażenie, że już raz przerabiał taki scenariusz. Przeprosił czekającego na niego Pokrzywka, wymawiając się obowiązkami lidera. Liznął w policzek Modrzewia.
- Idę porozmawiać z Borsuk.
Siostry nie musiał długo szukać. Miał dziwne wrażenie, że zjawiała się blisko zawsze, kiedy jej potrzebował, a magicznie znikała kiedy nie miała ochoty, żeby ktokolwiek jej przeszkadzał i w całym świecie nie istniała siła, która potrafiłaby ją wtedy odnaleźć. Może nie licząc Jastrząb. Obie… były siebie warte. Równie inteligentne, trudne w kontaktach i ewidentnie miały coś do siebie nawzajem.
Wzdrygnął się, przypominając sobie spojrzenie, którym niebieska obrzuciła jego siostrę. Ona wiedziała. Powstrzymał irracjonalną chęć sprawdzenia, czy na środku obozu nie leży ciało Szczurzej Łapy.
Przyspieszył kroku.
- Zniknął? - zapytał trochę bez sensu. Tak jak się spodziewał, Borsuczy Krok przytaknęła.
- Nie ma go od wczoraj. Sarni Ogon mówiła, że widziała jak szedł do lasu. Wołała go, ale nie usłyszał.
Wróbel przypomniał sobie o znalezionym w legowisku wróblu i coś ścisnęło go w gardle.
- Wczoraj… Nie zauważyłem go od razu, ale… ktoś zostawił w moim legowisku wróbla.
Brązowe ślepia spojrzały na niego zimno.
Nie chciał tego mówić. Stali, po prostu patrząc na siebie.
- Nie szukaj go - miauknęła w końcu.
Pokręcił głową.
- Jeśli faktycznie odszedł… - Przełknął ślinę, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia. - Chcę tylko wiedzieć, że żyje. Nic więcej.
Nie skomentowała. Jej spojrzenie mówiło “rób jak uważasz”. Widocznie uznała rozmowę za zakończoną, bo odwróciła się do niego tyłkiem i ruszyła w kierunku stosu ze zwierzyną.
Doskonale wiedział, kto tak naprawdę rządził tym klanem. Westchnął. Wiedział też, że sam by sobie nie poradził.
Powlókł się z powrotem do legowiska.
Ślad był świeży i Wróblowa Gwiazda nie miał większych problemów żeby nim podążyć. Szedł, aż zapach Wilczaków przestał być wyczuwalny. Zatrzymał się, unosząc jedną łapę.
Stał tak, wpatrując się w ledwo widoczną ścieżkę kocich łap.
Westchnął.
Podszedł do najbliższego drzewa i wbił pazury w jego korę. Szarpnął. Odeszła na tyle, że był w stanie wsunąć między nią a pień przyniesione przez siebie pióra wróbla. Upewnił się, że nie wypadną i odszedł parę kroków, przyglądając się swojej pracy.
- Będę czekał - miauknął, wpatrując się w horyzont. - Gdybyś jednak zmienił zdanie.
Powoli ruszył w stronę obozu obiecując sobie, że będzie tam zaglądał.
<Kawko? Wpadnij kiedyś ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz