Następnego dnia po zgromadzeniu, udał się do leża medyków. Chciał pomówić z synem na temat tych piorunów, które dziwnie blisko grzmiały miejsca, gdzie byli medycy. Miał nadzieję, że to nie Kacza Łapa był winien rozzłoszczenia przodków. Był już na tyle duży, że powinien zachowywać się jak dorosły.
Wszedł do pachnącego ziołami leża i spojrzał na śpiącą Mglisty Sen. Smutna Cisza zajmowała się segregacją ziół, a po rudym uczniu nie było ani śladu.
- Gdzie, Kacza Łapa? - zwrócił się do czarno białej, kulawej medyczki.
- N-n-nie wiem. Ostatni raz widziałam go jak szedł z Mglistym Snem na zgromadzenie. - wytłumaczyła.
Niebieskie oczy spoczęły na śpiącej. Podszedł do niej i szturchnął łapą. No może źle postępował, że budził zapracowaną, ale przez słowa Smutnej Ciszy czuł gdzieś tam, czający się niepokój. On też go w końcu ostatni raz widział na zgromadzeniu.
- Mh...? - Kotka skrzywiła pysk i otworzyła zaspane oczy. Widząc lidera, uniosła się do siadu, ziewając. - O co chodzi?
- Gdzie poszedł Kacza Łapa? - powtórzył pytanie.
- Kacza Łapa? - Kocica zastanowiła się przez chwilę. - Pamiętam tylko, że był na zgromadzeniu i kłócił się z uczniem medyka z Klanu Klifu. Później poszedł z jakimś obcym kocurem, aby mu w czymś pomóc. Myślałam, że po tym wrócił z wami. - miauknęła.
Co takiego? Nieprzyjemne uczucie rozlało się po jego ciele. On... Nie wrócił? Wyszedł z legowiska medyków, zaczepiając wszystkie napotkane koty. Każdy jednak twierdził, że nie widział nigdzie jego syna.
Nie... Pewnie to żart. Na pewno. Kacza Łapa nie był tak głupi, aby dać się porwać albo zabić i to na zgromadzeniu! A może to stało się po? Dlaczego Mglisty Sen go nie upilnowała?! W końcu to był jej uczeń! Powinna go pilnować! On przecież nie mógł, bo teraz miał na głowie cały klan!
- Co się dzieję? - Spojrzał na Brzoskwiniową Bryzę, która widząc niepokój partnera, podeszła.
Pewnie miała zaraz trening ze swoją uczennicą. Nie chciał jej martwić, ale powinna wiedzieć, że prawdopodobnie ich syn zaginął. Złapał głęboki oddech, aby nie ponieść się emocją. Wskazał łapą na legowisko lidera i szybko wspiął się po korze do dziupli. Kiedy tu wrócił zastał jakiś syf, przez co musiał spać w legowisku wojowników. Poprosił jednak Ogieńka o wyczyszczenie mu legowiska w zamian odwieszenia go w prawach ucznia. Teraz kocurek pewnie będzie chciał publicznego oświadczenia, że ponownie wkracza w łaski. Szybko rozejrzał się, oceniając jego pracę. No... Postarał się. Usiadł na mchu, goszcząc kremową vankę.
- Więc? O co chodzi? - zapytała widząc zmartwienie na jego pysku.
- Kacza Łapa prawdopodobnie nie wrócił do obozu.
Nastała cisza. Brzoskwiniowa Bryza złapała w płuca powietrze, czując strach o swoje dziecko jak i złość, którą pewnie obarczy winnego tej sytuacji.
- Jak to nie wrócił?! Przecież był z Mglistym Snem! Powinna go pilnować w końcu to jej uczeń! - wyrzuciła swoje żale.
- Wiem to. Myślała, że wrócił do obozu - szybko zrelacjonował to czego dowiedział się od medyczki.
- A jak został porwany?! - miauknęła przejęta.
- Kaczorek ma przeszkolenie wojownika. Myślę, że dałby sobie radę z przeciwnikiem, gdyby naszła taka konieczność.
- Ale on jest taki mały! A jeśli... jeśli... on...
Szybko przytulił ją, nie pozwalając na wypowiedzenie czarnych myśli. Nie... Kaczorek nie mógł zginąć. Uciec też nie, inaczej Malinowy Pląs by o tym wiedziała... Właśnie! Nie gadał jeszcze o tym z córką! Tylko czy wiedziała? Nie była przecież na zgromadzeniu.
- Może Malinowy Pląs będzie coś wiedziała - miauknął.
- Dobrze... Ja postaram się go poszukać, kiedy będę mieć trening z Orzechową Łapą. Wezmę jeszcze kogoś do pomocy. - powiedziała wychodząc pędem z dziupli.
Szybko za nią wyskoczył na zewnątrz. Widząc czarnego kocura, który zadowolony zmierzał w jego stronę, jęknął w duchu. Nie miał teraz na niego czasu! Musiał się dowiedzieć co stało się z jego synem!
- Widzisz jak cudownie wysprzątane? To teraz mianujesz mnie swoim zastępcą, tak? - zaczął gderać swoje.
Chyba się nie nauczył, że go nie lubił. Nie po tym jak próbował go wygryźć ze stołka zastępcy. A teraz co? Łasił się do niego, podlizując z nadzieją, że zapomni o jego słowach? Nigdy.
- Słuchaj nie mam teraz czasu. - próbował powstrzymać warknięcie. Chciał jednak mieć z głowy tego gluta, więc wskoczył na korzeń i zwołał klan. - Ogieńek przestaje być kociakiem. Wraca do pełnienia funkcji ucznia. Jego mentorem będzie od dzisiaj Puszyste Futro - zadecydował, po czym kontynuował. - Dodatkowo wysyłam patrole na granicę z Klanem Klifu. Ze zgromadzenia nie wrócił mój syn. Nie wiem czy to prawda. Możliwe, że tylko poszedł się przejść i wróci. Jednak proszę, abyście zachowali czujność. Nie wiadomo co klifiakom teraz siedzi w głowie. Jak napotkacie przy okazji Kaczą Łapę, to przyślijcie go do mnie - zakończył, zeskakując.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich obowiązków. Dostrzegł Zbożowy Kłos, która pytająco na niego spojrzała. Podszedł do niej, szybko tłumacząc co się stało.
- Przypilnuj tutaj wszystkiego. Idę go szukać - zwrócił się do zastępczyni.
- Ty? Sam? Czy to nie lekkomyślne? - próbowała wybić mu z głowy ten pomysł.
Miał dziewięć żyć. Nie bał się ryzyka. Zresztą... to był jego syn. Nie chciał go stracić.
- Nie jestem jeszcze tak stary jak Mokra Gwiazda, aby leżeć tylko w obozie. Dam sobie radę. - miauknął po czym złapał w biegu córkę, aby wypytać ją po drodze o plany syna i Królicze Serce wraz z jego uczniem.
Całą czwórką udali się poza obóz.
Miał nadzieję, że Kaczorek się odnajdzie.
<3
OdpowiedzUsuń