Kolejny dzień po deszczowej nocy. Błoto było wszędzie, DOSŁOWNIE. Gdzie ruda nie stanęła, tam tylko brudziła łapy. Otrzepała je ze wstrętem, wycierając w sierść stojącego obok brata. Biedak, nie spodziewał się, że zostanie jej ręcznikiem. No cóż, stał akurat przy niej, więc czemu miałby tego uniknąć?
- No co? - Zapytała z grymasem, kiedy brat posłał jej zniesmaczone spojrzenie.
- N-nic - skulił się, odsuwając.
Płomień wzruszyła ramionami na tego łamagę. Czekali... Właściwie to na co? Mieli iść polować, a jednak siedzą na dupach w obozie.
Płomień zaczęła tupać nerwowo łapą. Była zniecierpliwiona! Dym odsunął się jeszcze dalej, by aby nie oberwać. Znał swoją siostrę jak mało kto, i wiedział, że od niecierpliwości do agresji było u niej blisko.
Po dłuższej chwili usłyszeli kroki. Ciernista Zamieć przyszedł do nich, skinieniem głowy witając rodzeństwo. Płomień od razu rzuciła się z pazurami na kocura, jednak ten zwinnie uniknął jej ruchu. Spróbowała ponownie, ale Cierń wziął łapy za pas, nauczony wieloma bójkami z kotką. Znalazł się przed obozem, za nim pobiegł Dym, byleby uniknąć dostania po łbie od siostry. Płomień, fukając na wszystkie strony świata, pobiegła za kocurami.
- WRACAĆ TU DO MNIE ŚMIERDZIELE! - Wrzasnęła.
- Zignoruj ją - Cierń mruknął do Dymu, który nerwowo przełknął ślinę.
Po chwili zwolnili do truchtu, Płomień dołączyła do kocurów, najpierw rzucając się na brata.
Potrząsnęła nim, bijąc ogonem o ziemię.
- Daj mu już spokój - Cierń interweniował, nim ruda nie zrobiła nic bratu. - Skup się na polowaniu!
- Nie rozkazuj mi, starcze! - Fuknęła.
- Nie jestem stary! - Burknął.
- Jesteś starszy, niż ja! - Odparła głośno.
Kłócili się jeszcze dłuższą chwilę. Dym w tym czasie uciekł gdzieś na bok od tej dwójki. Potrzebował odetchnąć, no i nacieszyć ciszą.
Traf chciał, by poczuł nagle woń wiewiórki. Nie myślał długo, nim nie podjął tropienia. Tędy, między krzewami, na drzewo. Nie było wysokie, więc zwinnym ruchem wskoczył na kore. Wbil pazury, zaczynając się wspinać. Nasłuchiwał stworzonka. Gdzieś musiało skryć swoje ciemne futerko.
Był już niemal przy gałęzi, kiedy za nim rozległ się głos.
- DYM TY ŁAJZO - Płomień wydarła się głośno.
Dymne Niebo zląkł się, a ze strachu puścił kory. To trwało sekundy, nim nie upadł z hukiem na ziemię. Pisnął głośno, tracąc na moment powietrze w płucach. Musiał spać na jakieś korzenie, gdyż poczuł silny ból. Gdzieś nad łapą...
- Dymne Niebo?! - Usłyszał głos Ciernia. - Spadłeś? W porządku?
- Ty łamago! Co żeś robił na tym drzewie?? - Płomień stanęła nad nim wraz z czarnym wojownikiem.
- Dasz radę wstać? - Zapytał najstarszy z nich.
Dym spróbował się ruszyć. Po chwili jednak pisnął z bólu. Jego ciało nie było tak mocne jak siostry. Pewnie coś sobie zrobił podczas upadku.
- N-nie... - Mruknął cicho.
Wojownicy patrzyli chwilę na rudzielca. Następnie wymienili się spojrzeniami.
- Ja go nie targam. - Oznajmiła na wstępie ruda.
- To twój brat - Zauważył Cierń.
- Wrzód na dupie a nie brat. - Prychnęła w odpowiedzi. - No już, podnoś go.
Cierń zacisnął zęby, jednak darował sobie kilka gorzkich słów pod adresem rudej. Pomógł podnieść się Dymnemu Niebu, a następnie, będąc jego oparciem, poczłapali się do obozu.
~*~
Płomień pobiegła przodem. Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy wpadła do legowiska medyka, robiąc miejsce wśród chorych.
- Z DROGI LESZCZE! - Wrzasnęła rozkazującym tonem.
Koty wręcz wbiły się w ścianę, tak bardzo próbowały uciec przed wojowniczką. Żaden z nich nie chciał się z nią użerać. Prościej było spełnić to proste wymaganie, a mianowicie zsunąć dupsko.
Po kilku dłuższych chwilach Cierń przyszedł wraz z Dymem. Pomógł mu stanąć na zdobytym przez Płomień posłaniu, którego broniła. Tak pokazała, że martwi się stanem brata. Nie potrafiła jednak tego nazwać. Ot, poczucie, że powinna coś dla niego zrobić.
- DZIADU! - Zawołała swojego wujka. - CHO NO TU!
- Czego znowu - usłyszeli nagle znajomy głos medyka.
- Dym spadł z drzewa - wyjaśnił Cierń.
Trójka pokiwał głową, widząc, że wojownik faktycznie jest jakoś dziwnie wygięty. Czarno-biały kocur zostawił ich z liliowym. Płomień nie odeszła. Bacznie obserwowała poczynania swojego wujka.
- Masz wybity bark. - Oznajmił po oględzinach Trójka. - Chodź tu Płomień, pomożesz mi go nastawić.
- Przestawił go ci się mózg, staruchu. - Prychnęła.
- Nastawić ty głuchy robalu - powtórzył liliowy.
- Ja głuchy robal?! - Wrzasnęła z pretensja.
Podeszła jednak i pomogła w nastawianiu. Niewiele zrobiła, ale gdy usłyszeli dziwny trzask kości, oraz pisk Dymu, mogli pogratulować sobie udanej misji.
- To dzięki mnie. - Oznajmiła Płomień.
- Dzięki tobie to myszy z żalu zdychają - odparował medyk.
Płomień zacisnęła zęby, gotowa mu przyłożyć. Zauważyła jednak, że Potrójny Krok szykuje opatrunek, który przykleił Dymowi na grzbiet. Musiał się skaleczyć podczas upadku.
- No, gotowe. - Miauknął medyk. - A teraz wynoś się stąd.
Kazał spadać Płomień. AHA? Taki dziad!
- Nigdzie nie idę! - Oznajmiła twardo, siadając przy bracie. - Ty se stąd idź! Mój tlen marnujesz!
I tak, przez następne kilkanaście uderzeń serca, medyk oraz jego siostrzenica, wyzywali się najróżniejszymi wyzwiskami. Najbiedniejszy w tym wszystkim był Dym, który chciał tylko chwilę spokoju po przeżytej dziś przygodzie.
Wyleczony: Dymne Niebo
11 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz