Ten ranek był równie piękny, co dziwny. Zupełnie znikąd wstał zbyt wcześnie niż powinien. Dzisiaj nie szedł na patrol, tylko na polowanie i to po dzieleniu się języków. Jakimś cudem wcześniej nie znalazło się nic do robienia. Przymrużył oczy. Nie zaśnie z powrotem, będzie musiał po prostu leżeć na legowisku, pośród innych wojowników. Niektóre posłania były puste, poranny patrol już wyruszył. Obok siebie jednak czuł innych. Miał to szczęście, że z czasem jak uczniowie stawali się wojownikami a starsi wojownicy po prostu… Wiadomo co, to było więcej miejsca i z zimnego miejsca na obrzeżach mógł przenieść się odrobinę wyżej. Teraz to nie miało znaczenia, ale cieszył się, że ma przy sobie ciepło. A tym bardziej, jeżeli nadchodziła Pora Nagich Drzew.
Każdy wolny moment starał się dobrze wykorzystać. Dzisiejszy poranek postanowił, że po prostu… Przesiedzi tutaj. Najdłużej jak będzie mógł. Odpocznie. Oczywiście zawsze musiało coś przeszkodzić. Teraz miało być tak samo. Naiwny kocur spokojnie przewrócił się na drugi bok, rozwierając pysk w ziewnięciu. Po chwili patrzenia się w wejście do legowiska, oparł głowę na łapach. Zamknął powieki… I był w innym świecie. Odbiegł od realizmu. Chwilę tam już siedział (a jak się okazało bardzo długo), gdy obok niego rozległo się lekkie szuranie. Otworzył jedno oko, potem drugie. By zobaczyć córkę Trzciny, wyskubywającą mech z posłania jakiegoś innego wojownika.
- Co ty tu robisz?- spytał delikatnie kotki. Tamta podskoczyła, po czym obróciła delikatnie główkę, by stanąć pysk w pysk z niebieskookim.
– Um… Słonecznikowa Łapa poprosił mnie o pomoc w uzupełnianiu mchu w waszych legowiskach – stwierdziła Splotka, uśmiechając się w jego stronę. Podniósł jedną brew.
- Wiesz co mnie dziwi?- zaczął, ale widząc otwarty do odpowiedzi pysk malucha strzepnął ogonem.- To, że mógł poprosić ucznia. Wiesz, trochę ci brakuje do mianowania. A do tego nasze posłania są na tyle ciepłe oraz najwyraźniej nie dodawałaś mchu tylko zmniejszałaś jego liczbę. Prawda?
- Ehm… Inni uczniowie są… Na treningach… I czemu mnie tak przepytujesz?- zasyczała. Oho. Dzieciak wystawił pazurki. On niestety miał już doświadczenie. Trudno. Może się uda, może spadnie jego pozycja w oczach szylkretki. Za przeproszeniem zauważył, że ma na tym punkcie wylane.
- Przepytuję cię, a raczej pytam co tu robisz, ponieważ takie młode osóbki tutaj tak często się nie zjawiają, co nie?
- Ja tylko…
- Spokojnie. Cisza. Rozumiem, że miałaś jakiś ważny cel, nie będę ci przeszkadzał, ale może skoro najwyraźniej chcesz mech, to pójdziemy po niego gdzie indziej? Ostatnio widziałem go obok legowiska starszyzny. Chodź.- ruszył się z miejsca wychodząc na światło. Kociak ruszył za nim, nie odzywając się o dziwo. Spokojniejsza niż Biedronka- stwierdził w myślach, lecz zganił sam siebie. Wspomnienia oblewały go jak niepokojąca fala. Kochał vankę… Była daleko stąd, niedostępna dla niego. Nie mógł spotkać się ot tak z córką.
- Po co to robisz?- głosik obok rozległ się wyzywająco.
- Co robię?
- Idziesz po ten mech.
- I tak nie miałem co robić.- wzruszył ramionami odwracając wzrok. Wciąż czuł na sobie świdrujące spojrzenie Splotki. Co za pokolenie. Niby aroganckie, ale tak naprawdę… Deczko inteligentne. Tak. Dokładnie.
Zbliżył się do ściany, gdzie rozrosło się trochę miękkiego materiału na posłania. Zdrapał delikatnie jeden kawałek. Ślady pazurów pozostały na kamieniu, a zgrzyt rozległ się przy nim.
- Zawsze możesz poprosić. Nic się nie stanie.- powiedział robiąc następne ruchy. Kupka obok nich stale rosła a po jakimś czasie jeszcze szybciej, gdy calico dołączyła. Za chwilę skończyli, a przed nimi była tylko skała.
***
Ze znudzeniem wpatrywał się w mianowanie nowych uczniów. Dzieci Trzciny zostawały uczniami. Nigdy nie interweniował w takich momentach, pewnie po prostu leżał nieopodal. Teraz był bliżej i obserwował przebieg wydarzeń.
- Pszczółko, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Pszczela Łapa. Twoim mentorem będzie Jałowcowy Świt. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą swoją wiedzę.- wyrecytował znaną formułkę Mokra Gwiazda. Na jego imię energicznie zebrał się i wstał. Co? Dostał ucznia? Przecież dopiero co uczył… A nie, to było dawno. Okej, da radę. Tymczasem lider dalej przemawiał.
- Jałowcowy Świcie, jesteś gotowy do szkolenia kolejnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Krowiej Łaty doskonałe szkolenie. Będziesz mentorem Pszczelej Łapy. , mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę
Podszedł powoli do rudej kotki. Szybkim ruchem dotknął ją czubkiem nosa, nie patrząc wokoło. Po tym odsunął się, a po tym rozległy się okrzyki. Jakby od niechcenia podszedł do siostry swojej uczennicy. Splątana Łapa z dumą rozglądała się po obozie. Dawno minęło od ich ostatniej rozmowy.
- Gratulacje. Teraz spokojnie możesz wymieniać mech w legowisku wojowników.- zaśmiał się.
<Splątana Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz