*w ciul dawno temu*
Leżał wtulony w ciepłe futro matki. Owinięty jej puszystym ogonem czuł się najbezpieczniej na całym świecie. Uwielbiam spędzać tak z nią leniwe popołudnia. Podczas gdy reszta rodzeństwa bawiła się z innymi kociakami, on miał całą mamę dla siebie.
— Mamo...? — miauknął cicho, uchylając lekko ślipia.
Niemłoda już kotka ziewnęła, zerkając na malca.
— Tak, kochanie? — mruknęła lekko nieprzytomnie.
— Opowiedz mi bajkę. — poprosił, wbijając parę brązowych ślip w rodzicielkę. — Najlepiej o Klanie Gwiazd.
Słodki Język westchnęła.
— Dobrze, więc... — zamyśliła się na chwilę. — Słyszałeś już o ciężko chorym wojowniku i jego ukochanej?
Kwaśny pokręcił szybko łebkiem. Kotka uśmiechnęła się lekko, owijając swojego jedynego syna ogonem.
— Dawno temu, gdy jeszcze gdy gwiazd na niebie było o połowę mniej, dobry i uczciwy wojownik pewnego klanu zachorował ciężko...
— Jakiego klanu...? — wtrącił się kocurek.
— Eee... Klanu Dżdżownicy. — wymyśliła szybko kotka. — Więc... wojownik udał się do medyków, lecz ci nie wiedzieli jak mu pomóc.
— A jak miał ten na imię wojownik?
Na pysk płaskopyskiej wkradło się lekkie zmęczenie, ale najwidoczniej ugryzła się w język.
— Eee... Lwi... Lwi Ogon — miauknęła w końcu. — Więc... medycy nie mogli mu pomóc. Nie wiedzieli, jak a Klan Gwiazd nie był wstanie im wskazać prawidłowego zioła. Ukochana Lwiego Ogona, zrozpaczona młoda wojowniczka postanowiła wziąć sprawę własne w łapy. Modliła się żarliwie do Gwiezdnych, błagając, żeby jeszcze nie zabierali jej ukochanego. Zwała się Pstrągowe Futro — dodała, widząc wzrok syna.
Kwaśny w zniecierpliwieniu wpatrywał się w rodzicielkę, czekając na dalszą część bajki.
— Przodkowie ulitowali się nad kotką. Skontaktowali się z nią w śnie i wskazali, gdzie rośnie ziele, które uleczy jej ukochanego. Wdzięczna wojowniczka obiecała Gwiezdnym, że zrobi wszystko by odpłacić się za ich przysługę. Ruszyła prędko ku podróży. Ta wcale nie okazała się łatwa. Żeby odnaleźć wskazane ziele kotka musiała pokonać ciągnące się polany, lasy, a nawet bagna. Wyczerpana i na skraju wytrzymałości w końcu dotarła na miejsce. Ostatkiem sił zerwała ziele, by następnie paść na ziemie. Gwiezdni widząc starania młodej wojowniczki, postanowili jej pomóc.
Oczy Kwaśnego powiększyły się do rozmiarów niewielkich kamyczków.
— I...? — zapytał, czując zjadającego go zaciekawienie.
— Pstrągowe Futro dotarła bezpiecznie do klanu i podarowała zioło medykom — odpowiedziała Słodki Język, uśmiechając się. — I żyli później długo i szczęśliwie!
Kwaśny uśmiechnął się i przytulił lekko do mamy.
— Opowiesz mi coś jeszcze? — poprosił.
Karmicielka westchnęła, mrużąc ślipia.
— Zastanowię się — mruknęła ciepło, przyciągając syna do siebie bliżej. — A teraz czas na kąpiel.
Kocurek niezadowolony stęknął. Niczego tak nie lubił jak kąpieli.
Kwaśny pokręcił szybko łebkiem. Kotka uśmiechnęła się lekko, owijając swojego jedynego syna ogonem.
— Dawno temu, gdy jeszcze gdy gwiazd na niebie było o połowę mniej, dobry i uczciwy wojownik pewnego klanu zachorował ciężko...
— Jakiego klanu...? — wtrącił się kocurek.
— Eee... Klanu Dżdżownicy. — wymyśliła szybko kotka. — Więc... wojownik udał się do medyków, lecz ci nie wiedzieli jak mu pomóc.
— A jak miał ten na imię wojownik?
Na pysk płaskopyskiej wkradło się lekkie zmęczenie, ale najwidoczniej ugryzła się w język.
— Eee... Lwi... Lwi Ogon — miauknęła w końcu. — Więc... medycy nie mogli mu pomóc. Nie wiedzieli, jak a Klan Gwiazd nie był wstanie im wskazać prawidłowego zioła. Ukochana Lwiego Ogona, zrozpaczona młoda wojowniczka postanowiła wziąć sprawę własne w łapy. Modliła się żarliwie do Gwiezdnych, błagając, żeby jeszcze nie zabierali jej ukochanego. Zwała się Pstrągowe Futro — dodała, widząc wzrok syna.
Kwaśny w zniecierpliwieniu wpatrywał się w rodzicielkę, czekając na dalszą część bajki.
— Przodkowie ulitowali się nad kotką. Skontaktowali się z nią w śnie i wskazali, gdzie rośnie ziele, które uleczy jej ukochanego. Wdzięczna wojowniczka obiecała Gwiezdnym, że zrobi wszystko by odpłacić się za ich przysługę. Ruszyła prędko ku podróży. Ta wcale nie okazała się łatwa. Żeby odnaleźć wskazane ziele kotka musiała pokonać ciągnące się polany, lasy, a nawet bagna. Wyczerpana i na skraju wytrzymałości w końcu dotarła na miejsce. Ostatkiem sił zerwała ziele, by następnie paść na ziemie. Gwiezdni widząc starania młodej wojowniczki, postanowili jej pomóc.
Oczy Kwaśnego powiększyły się do rozmiarów niewielkich kamyczków.
— I...? — zapytał, czując zjadającego go zaciekawienie.
— Pstrągowe Futro dotarła bezpiecznie do klanu i podarowała zioło medykom — odpowiedziała Słodki Język, uśmiechając się. — I żyli później długo i szczęśliwie!
Kwaśny uśmiechnął się i przytulił lekko do mamy.
— Opowiesz mi coś jeszcze? — poprosił.
Karmicielka westchnęła, mrużąc ślipia.
— Zastanowię się — mruknęła ciepło, przyciągając syna do siebie bliżej. — A teraz czas na kąpiel.
Kocurek niezadowolony stęknął. Niczego tak nie lubił jak kąpieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz