Orlikowa Łapa wracał z Narcyzowym Pyłem do obozu Klanu Burzy. Podwójnie zraniony mentor jęczał i szeptał pod nosem stos wyzwisk skierowanych do Śledziowego Futra.
- Mogłeś się nie pakować w kolejną bijatykę - powiedział ze skwaszonym wyrazem pyska biały. Czuł się opiekunem niebieskiego kocura, chociaż powinno być na odwrót.
- Miałem pozwolić na urażenie MOJEGO majestatu? JA? Nie wiesz, co odczuwa MOJA... Dusza. Wnętrze czy co tam jeszcze mam... Cierpię psychicznie i fizycznie. Ty parszywy egoisto. Brak ci empatii - miauczał dramatycznie Narcyz. Patrzył smutnymi oczami na ucznia, aby wyżebrać litość. Orlikowa Łapa westchnął ciężko i, ignorując pojękiwania dorosłego, szedł dalej, nawet przyspieszył. - Orliczku! Wracaj! Nie zostawiaj mnie samego, rannego żołnierza. - Narcyz położył się na ziemi i jęknął kilka razy boleśnie. Uczeń przystanął i przyjrzał się cierpiętnikowi. W takim tempie nigdy nie dojdą do medyczki. Trzeba w jakiś sposób zmobilizować Narcyzowy Pył do przyspieszenia... Syn Ostrzenia już wiedział, co zrobić. Zdołał na wylot poznać słabe strony opiekuna.
- I co? Mnie ma to poruszyć? Oczekujesz, że zaniosę cię na grzbiecie, do obozu, a za nami uformuje się marsz kotów? Jeszcze one obsypią cię przywiędłymi liśćmi bądź kwiatami? - zapytał Orlikowa Łapa z nutą drwiny w głosie.
- Tak! Jakiś ty w końcu inteligenty się zrobił! Dzięki mnie! Umiem wychować małego kiciusia. Jak wrócę, to każda kotka klęknie przede mną... Nie... Przed moim uśmiechem i wyszepcze cicho: Bądź mój, bądź mój na zawsze - rozmarzył się Narcyz, uśmiechając się krzywo. - Nazwę jedno z kociąt Orliczek na twoją cześć.
Czy on mówi serio? Trzeba sięgnąć po nieco silniejszy kaliber.
- Cholerny masochista - miauknął głośno uczeń i znowu zaczął kierować swoje kroki do obozu Klanu Burzy.
- Coś ty powiedział?! - Poirytowany mentor stanął na cztery łapy i przytruchtał szybko do Orlikowej Łapy. - Ja tu się staram, żebyś wyrósł na dumnego wojownika, wychwalam cię, snuję piękne plany na własną przyszłość, a ty mnie wyzywasz? - Sierść na ciele niebieskiego zjeżyła się.
- A jak inaczej mam nazwać leżącą w śniegu ranną kluskę? - kontynuował bezwstydnie biały.
- Policzę się z tobą! Dam ci taki wycisk, że twoja matka będzie mnie prosiła na łopatkach, bym cię oszczędził! - Głos kocura zrobił się piskliwy.
I tak zeszła im reszta drogi. Orlikowa Łapa wymyślał przeróżne mniej czy bardziej wredne przezwiska, a wkurzony Narcyz mówił o sobie i czynił uczniowi wyrzuty. Stopniowo uczeń przyspieszał, aż w końcu pod wieczór dotarli do obozu, a ukochany mentor otrzymał kompleksową opiekę zdrowotną od medyczki.
Konwaliowa Łapa i Cętkowana Łapa wypytywały białego kocurka o to, skąd Narcyzowy Pył nabawił się tylu ran. Potomek Koniczynki opowiedział tylko o walce ze Śledziowym Futrem, nie wspomniał nic o spotkaniu z Brzoskwiniową Łapą.
Minęło kilka dni, robiło się coraz cieplej. Nieznacznie, lecz różnicę temperatury odczuwali wszyscy. Od kociąt po starszyznę. Narcyzowy Pył przebywał u medyków. Orlikowa Łapa wysłuchiwał długich i bolesnych wywodów mentora oraz odbębniał trening poprzez słowa. Słuchał uważnie Narcyza. Praktykę odbywał sam ze sobą. Polował w pojedynkę, ślady rozpoznawał sam. Ćwiczył w najwyższych trawach skradanie się.
- Źle to robisz. Musisz bardziej ugiąć łapy. Uszy do tyłu, jeszcze. Jeszcze. O tak - oceniła białego Cętkowana Łapa. Bura korygowała błędy przyjaciela. Uczyła się dłużej i miała opanowane podstawy.
- Orlikowa Łapo! - Oboje usłyszeli czyiś głos. Nieznany. Nowy. Obcy. Spojrzeli w kierunku, skąd dobiegał. W pobliżu stała kremowa kotka. To Brzoskwiniowa Łapa! - Przepraszam, przepraszam, na Klan Gwiazdy! Tak długo się nie odzywałam, ale Śledziowe Futro męczyła mnie treningami. Teraz spodziewa się kociąt i nie ma nawet siły, żeby na mnie wrzeszczeć. Wyobrażasz to sobie? No ale ja przyszłam, żeby się o coś ważnego zapytać… Bardzo, bardzo ważnego. Bo widzisz, kiedy mój przyjaciel, który teraz jest dla mnie kimś trochę więcej niż przyjacielem, ale mniejsza, był na zgromadzeniu, zapomniałam go zapytać o Narcyzowy Pył. Co u niego? Dobrze się czuje? Bo ta rana nie wyglądała zbyt wesoło, a ja bym miała cholerne wyrzuty sumienia, gdyby przez Śledzika coś mu się stało. - powiedziała szybko i zwięźle.
Cętkowana Łapa wstała i zaczęła iść powoli, z nieprzyjemnym wyrazem na pysku ku kotce z Klanu Nocy. Machnęła kilka razy ogonem i napięła mięśnie.
- Kim ona jest? - zapytała. - Zna twoje imię. Czegoś nie powiedziałeś mi i Konwalii.
- Stój - miauknął stanowczo "Orliczek". - Zaraz stąd pójdzie - Wyprzedził burą i zbliżył się do kremowej. Spojrzał jej w oczy. Nie wiedział, kim jest tajemniczy adorator młodej uczennicy, lecz... Wewnętrznie życzył jej jak najlepiej, mimo pochodzenia z innego klanu. - Z nim wszytko dobrze. Rany się goją. I... Masz dobre serce. Niech Klan Gwiazdy ma pieczę nad losem twoim i... Twojego przyjaciela. Idź lepiej, bo znowu dojdzie do bójki, a jesteśmy zbyt blisko mojego obozu. Zranią was, lepiej nie dopuśćmy do przerwania pokoju. Może spotkamy się na zgromadzeniu, lecz czas pokaże - miauknął Orlikowa Łapa.
Zapadła cisza. Krótka, acz dla trójki kotów dłużąca się. Brzoskwiniowa Łapa kiwnęła głową i odeszła w kierunku Klanu Nocy. Z pobliskich krzaków wyłoniła się Śledziowe Futro. Stała chwilę i spoglądała na dwójkę uczniów z Klanu Burzy. Skrzywiła się niemiło i dołączyła do swojej podopiecznej.
Biały wrócił do Cętkowanej Łapy.
- Jak dołączy do nas Konwalia, to będę musiał wam wyjaśnić, kim jest ta kremowa kotka - rzekł do burej.
Wrócili do pozornego trenignu, a zachodzące słońce oświetliło ich sylwetki, żegnając się z młodym pokoleniem dzikich traw.
- Mogłeś się nie pakować w kolejną bijatykę - powiedział ze skwaszonym wyrazem pyska biały. Czuł się opiekunem niebieskiego kocura, chociaż powinno być na odwrót.
- Miałem pozwolić na urażenie MOJEGO majestatu? JA? Nie wiesz, co odczuwa MOJA... Dusza. Wnętrze czy co tam jeszcze mam... Cierpię psychicznie i fizycznie. Ty parszywy egoisto. Brak ci empatii - miauczał dramatycznie Narcyz. Patrzył smutnymi oczami na ucznia, aby wyżebrać litość. Orlikowa Łapa westchnął ciężko i, ignorując pojękiwania dorosłego, szedł dalej, nawet przyspieszył. - Orliczku! Wracaj! Nie zostawiaj mnie samego, rannego żołnierza. - Narcyz położył się na ziemi i jęknął kilka razy boleśnie. Uczeń przystanął i przyjrzał się cierpiętnikowi. W takim tempie nigdy nie dojdą do medyczki. Trzeba w jakiś sposób zmobilizować Narcyzowy Pył do przyspieszenia... Syn Ostrzenia już wiedział, co zrobić. Zdołał na wylot poznać słabe strony opiekuna.
- I co? Mnie ma to poruszyć? Oczekujesz, że zaniosę cię na grzbiecie, do obozu, a za nami uformuje się marsz kotów? Jeszcze one obsypią cię przywiędłymi liśćmi bądź kwiatami? - zapytał Orlikowa Łapa z nutą drwiny w głosie.
- Tak! Jakiś ty w końcu inteligenty się zrobił! Dzięki mnie! Umiem wychować małego kiciusia. Jak wrócę, to każda kotka klęknie przede mną... Nie... Przed moim uśmiechem i wyszepcze cicho: Bądź mój, bądź mój na zawsze - rozmarzył się Narcyz, uśmiechając się krzywo. - Nazwę jedno z kociąt Orliczek na twoją cześć.
Czy on mówi serio? Trzeba sięgnąć po nieco silniejszy kaliber.
- Cholerny masochista - miauknął głośno uczeń i znowu zaczął kierować swoje kroki do obozu Klanu Burzy.
- Coś ty powiedział?! - Poirytowany mentor stanął na cztery łapy i przytruchtał szybko do Orlikowej Łapy. - Ja tu się staram, żebyś wyrósł na dumnego wojownika, wychwalam cię, snuję piękne plany na własną przyszłość, a ty mnie wyzywasz? - Sierść na ciele niebieskiego zjeżyła się.
- A jak inaczej mam nazwać leżącą w śniegu ranną kluskę? - kontynuował bezwstydnie biały.
- Policzę się z tobą! Dam ci taki wycisk, że twoja matka będzie mnie prosiła na łopatkach, bym cię oszczędził! - Głos kocura zrobił się piskliwy.
I tak zeszła im reszta drogi. Orlikowa Łapa wymyślał przeróżne mniej czy bardziej wredne przezwiska, a wkurzony Narcyz mówił o sobie i czynił uczniowi wyrzuty. Stopniowo uczeń przyspieszał, aż w końcu pod wieczór dotarli do obozu, a ukochany mentor otrzymał kompleksową opiekę zdrowotną od medyczki.
Konwaliowa Łapa i Cętkowana Łapa wypytywały białego kocurka o to, skąd Narcyzowy Pył nabawił się tylu ran. Potomek Koniczynki opowiedział tylko o walce ze Śledziowym Futrem, nie wspomniał nic o spotkaniu z Brzoskwiniową Łapą.
Minęło kilka dni, robiło się coraz cieplej. Nieznacznie, lecz różnicę temperatury odczuwali wszyscy. Od kociąt po starszyznę. Narcyzowy Pył przebywał u medyków. Orlikowa Łapa wysłuchiwał długich i bolesnych wywodów mentora oraz odbębniał trening poprzez słowa. Słuchał uważnie Narcyza. Praktykę odbywał sam ze sobą. Polował w pojedynkę, ślady rozpoznawał sam. Ćwiczył w najwyższych trawach skradanie się.
- Źle to robisz. Musisz bardziej ugiąć łapy. Uszy do tyłu, jeszcze. Jeszcze. O tak - oceniła białego Cętkowana Łapa. Bura korygowała błędy przyjaciela. Uczyła się dłużej i miała opanowane podstawy.
- Orlikowa Łapo! - Oboje usłyszeli czyiś głos. Nieznany. Nowy. Obcy. Spojrzeli w kierunku, skąd dobiegał. W pobliżu stała kremowa kotka. To Brzoskwiniowa Łapa! - Przepraszam, przepraszam, na Klan Gwiazdy! Tak długo się nie odzywałam, ale Śledziowe Futro męczyła mnie treningami. Teraz spodziewa się kociąt i nie ma nawet siły, żeby na mnie wrzeszczeć. Wyobrażasz to sobie? No ale ja przyszłam, żeby się o coś ważnego zapytać… Bardzo, bardzo ważnego. Bo widzisz, kiedy mój przyjaciel, który teraz jest dla mnie kimś trochę więcej niż przyjacielem, ale mniejsza, był na zgromadzeniu, zapomniałam go zapytać o Narcyzowy Pył. Co u niego? Dobrze się czuje? Bo ta rana nie wyglądała zbyt wesoło, a ja bym miała cholerne wyrzuty sumienia, gdyby przez Śledzika coś mu się stało. - powiedziała szybko i zwięźle.
Cętkowana Łapa wstała i zaczęła iść powoli, z nieprzyjemnym wyrazem na pysku ku kotce z Klanu Nocy. Machnęła kilka razy ogonem i napięła mięśnie.
- Kim ona jest? - zapytała. - Zna twoje imię. Czegoś nie powiedziałeś mi i Konwalii.
- Stój - miauknął stanowczo "Orliczek". - Zaraz stąd pójdzie - Wyprzedził burą i zbliżył się do kremowej. Spojrzał jej w oczy. Nie wiedział, kim jest tajemniczy adorator młodej uczennicy, lecz... Wewnętrznie życzył jej jak najlepiej, mimo pochodzenia z innego klanu. - Z nim wszytko dobrze. Rany się goją. I... Masz dobre serce. Niech Klan Gwiazdy ma pieczę nad losem twoim i... Twojego przyjaciela. Idź lepiej, bo znowu dojdzie do bójki, a jesteśmy zbyt blisko mojego obozu. Zranią was, lepiej nie dopuśćmy do przerwania pokoju. Może spotkamy się na zgromadzeniu, lecz czas pokaże - miauknął Orlikowa Łapa.
Zapadła cisza. Krótka, acz dla trójki kotów dłużąca się. Brzoskwiniowa Łapa kiwnęła głową i odeszła w kierunku Klanu Nocy. Z pobliskich krzaków wyłoniła się Śledziowe Futro. Stała chwilę i spoglądała na dwójkę uczniów z Klanu Burzy. Skrzywiła się niemiło i dołączyła do swojej podopiecznej.
Biały wrócił do Cętkowanej Łapy.
- Jak dołączy do nas Konwalia, to będę musiał wam wyjaśnić, kim jest ta kremowa kotka - rzekł do burej.
Wrócili do pozornego trenignu, a zachodzące słońce oświetliło ich sylwetki, żegnając się z młodym pokoleniem dzikich traw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz