Gdyby jej jeszcze brakowało problemów, to złapała jakiegoś kaszlu, co oznaczało, że musiała pojawić się w najgorszym miejscu w obozie - w legowisku medyka. Tam krążyło to przekleństwo Klanu Nocy zwane jako Topikowa Głębina. Czemu on został medykiem? Aby otruć wszystkie koty należące do jego klanu? Nie widziała sensu w wyborze ucznia przez Strzyżykowy Promyk, jednak nie miała ochoty jej tego wypominać. To przecież ona leczyła ją z różnych chorób, więc narzekanie na jej wybór było prawie tak niebezpieczne, jak stanięcie na lód podczas pory nagich drzew. Zastępczyni podążyła w stronę legowiska medyka, a gdy zobaczyła w nim rudą kocicę, na jej pysku zagościł uśmiech. Chociaż nie będzie musiała męczyć się z Topikiem.
Medyczka po zbadaniu jej i krótkiej rozmowie podała jej zioła, a po ich spożyciu poleciła jej odpoczynek. Jakby tego nie robiła przez ostatni księżyc. Tęskniła za polowaniami i za spacerami na piasku. Z pewnością powróci do nich, gdy tylko te poczwary lekko dorosną. Może i je kiedyś zabierze na brzeg, jednak to jest decyzja, którą mogła podjąć później. Teraz czekało na nią to o czym miała koszmary. Poród.
*****
Tuptająca Gęś nie była gotowa na poród, jednak nie mogła zatrzymać tego dnia. Nie mogła zatrzymać czasu. Wgryzając się w patyk, który został podarowany przez rudą medyczkę, wbijała swoje ślepia w czekoladowego asystenta medyka. Czemu to on musiał tu być?! Nie chciała go tu! Tylko jej przeszkadzał, jednak gdy chciała wyrazić swe zdanie, to przeszła przez nią fala bólu. Najwyżej ta abominacja musiała tu przebywać i Gąska nie mogła wyrazić swego negatywnego zdania. Dla karmicielki dłużyło się to bardzo, jednak końcowo wyszły z niej trzy poczwary. Przeżywała te męki dla tej trójki kociąt. Jak się później okazało, jedno z nich było martwe. Małe czarne kocię leżało między jej łapami. Mogła być taką piękną, a teraz leżała martwa. Jednak Gąska wiedziała kogo była to wina. Jednego kocura, który znajdował się w żłobku podczas jej porodu. Topikowa Głębina. To on ją zabił. Zabrał jej życie, nim je rozpoczęła. Skierowała wzrok na czekoladowego medyka, który właśnie zbierał zioła. Czarna karmicielka wstała i wbiła swe pazury w ziemię.
- Zabiłeś ją! Zabiłeś Łabędź, ty morderco! - Wysyczała kocica, co przestraszyło Topika. Upuścił on zioła, które trzymał w pysku i spojrzał na nią, gdy ta rzucała w niego obelgami i oskarżała o zabójstwo kociaka. Gdyby nie przybycie niebieskiego wojownika, to ta z pewnością rzuciłaby się na niego z pazurami. Na całe szczęście w wyjściu ze żłobka pojawił się Kolcolistne Kwiecie, który po chwili znalazł się u boku zdenerwowanej kocicy i próbował ją uspokoić.
- Krzyczenie na Topikową Głębinę nie przywróci życia temu kociakowi. - Powiedział niebieski kocur, kładąc ogon na grzbiecie kocicy. Widząc starania wojownika, medyk szybko zebrał swe zioła i opuścił żłobek, co ucieszyło zastępczynie. Położyła się na mchu, a ogonem przysunęła dwójkę jej kociaków bliżej siebie. Jeszcze ten potwór zabiłby jej wszystkie kocięta, a tego nie chciała. - Urodziłaś dwójkę pięknych i zdrowych kociaków, więc powinnaś być z siebie dumna. Myślałaś już nad imionami? - Widać było, że kocur próbował pocieszyć kocicę, jednak do końca nie wiedział jak się za to zabrać.
- To jest Łabędź. - Powiedziała, a nosem dotknęła kotkę, która leżała pomiędzy jej łapami. Nawet jeśli chciała rozpaczać nad śmiercią jej kocięcia, to żadne łzy nie leciały z jej oczu. - To jest Muszelka. - Powiedziała, wskazując na niebieską kocicę, która leżała spokojnie u jej boku. - A drugą… Możesz ty ją nazwać. - Wzrokiem powróciła na jej przyjaciela, który wyglądał zdziwiony słowami kocicy.
- Mogę ją nazwać? Naprawdę? - Zapytał, na co ta tylko skinęła głową. Musiał przez chwilę się zastanowić. - To będzie… Róża. A ty Tuptająca Gęsi odpocznij. Potrzebujesz odpoczynku po porodzie. I nie martw się, ja przypilnuje by nic Ci ani twym pociechą się nie stało. A jakby co to Cię obudzę.
Gąska tylko uśmiechnęła się lekko, po czym położyła na jednej ze swych łap. Zamknęła oczy, a jej umysł odpłynął momentalnie w krainę snów. Tego teraz potrzebowała.
*****
Kolcolistek zabrał Łabędź, aby ją pochować. Podobno miała mu towarzyszyć jej siostra i sama przywódczyni, jednak Gąska nie była ucieszona. Chciała sama pochować kocie, jednak jednocześnie nie chciała zostawić dwójki jej dzieci samotnie. Co jak Topikowa Głębina powróci? Już zabrał jedno życie, więc czemu nie mógłby zrobić ponownie. Zgodziła się na to pod warunkiem, że później kocur wskaże jej dokładne miejsce spoczynku Łabędzia. Czemu to jej kocie musiało zginąć z powodu niekompetencji medyka? Czemu nie mogło być to inne kocie? Ona niczemu nie zawiniła, Nie zrobiła nic, co odbiegało od zasad panujących w Klanie Nocy. Była zastępczynią, która chciała dobrze. Dążyła do celu, który ustaliła sobie sama. A jak to się skończyło? Śmiercią jej czarnej córki.
Przejechała językiem po grzbiecie Róży. Jej futro było czarne, co cieszyło Gąskę. To ona pozostanie w Klanie Nocy i zasiądzie obok jej boku. Muszelkę za to zdobiło niebieskie futro, które też nie było najgorsze. Przypominało jej o jej przyjacielu - Kolcolistnym Kwiecie. Jej małe księżniczki były idealne. Mimo braku większego uczucia w stronę tych dwóch kulek to cieszyła, że pojawiły się takie, jakie są.
- Musicie być idealne. - Wyszeptała do swoich kociąt, chociaż te z pewnością jej nie zrozumiały. - Idealne, bo reprezentujecie moją rodzinę. Nie ma innej możliwości. A ja zadbam, abyście były idealne i aby nikt was nie zepsuł.
Do uszu zastępczyni dotarły czyjeś kroki, a gdy skierowała wzrok w stronę wyjścia ze żłobka, jej oczom ukazał się Szyszkowy Zagajnik. Automatycznie zasłoniła swoje pociechy ogonem, gdy ten przechodził obok niej. Niestety jeszcze w żłobku znajdowała się Nenufara, która była córką tego kocura i Jaskrowego Pyłu. Musiała z nimi dzielić żłobek, ale nie na długo. Minie jeszcze księżyc, a żłobek będzie tylko dla niej, Róży i Muszelki.
Wyleczona: Tuptająca Gęś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz