Ciemność i dziwne zimno ogarnęło kotkę, kiedy nagle pojawiła się na świecie. Nie prosiła się o tak gwałtowne narodziny, jednak cóż, bynajmniej nie zamierza zmarnować okazji na tak wspaniałe życie. Była całkowita cisza, która szczerze mówiąc, niezbyt się jej podobała, tak też stwierdziła, że musi ją przerwać. I tak też zrobiła. Piski kotki wypełnione dodatkowo gniewem i dezorientacją na pokrywający ją śluz sprawiły, że w końcu dostała właściwe zainteresowanie. Przystawiona do ciepłego ciała matki, łapczywie zaczęła chłeptać mleko korzystając z tego, że miała je całe dla siebie. Jeśli tak pójdzie dalej, to jedynaczka będzie w raju!
***
Oczywiście tak nie było. Jeszcze tego samego dnia, co kotka przyszła na świat, do jej matki dostawiono nowe, bezużyteczne kupy futra, które utrudniały jej życie. Pajęczyna szczerze ich nienawidziła. Tak więc kiedy tylko zaczęła nabierać kontroli nad poruszaniem się, a jej świat w końcu zaczął być czymś innym niż czernią kotka starała się jak najbardziej uprzykrzyć życie jej przyrodniemu rodzeństwu. Jednocześnie jednak wiedziała, że nie może marnować na te małe przeszkody tyle czasu, przecież świat jest taki ogromny, a ona musi go całego poznać! Jedyne czego chciała to jakichkolwiek emocji. W tych krzakach było przecież tak nudnooooo!
Tak też miało być i tego dnia. Tak jak zwykle Pajęczyna po tym jak najadła się mlekiem matki, poszła spać wtulając się w jej ciepłe futro i ciesząc się z przywilejów, które przecież w pełni się jej należą. Jednak, zanim zdążyła odpłynąć na dobre, zdążyło ją wybudzić darcie pyska jednej z tych młodszych kup futra. Kotka zaśmiała się słysząc słowa Nornicy. Czy to znaczyło, że nie była z tymi kotami spokrewniona? Nie zdziwiłaby się. Z resztą wolałaby wyrzucić ich z rodziny, ze względu na ich kolory futra. Jej matka zdążyła już zaszczepić w niej nienawiść do kotów o innym umaszczeniu niż to jakie sama posiadała. Widząc jak kociaki przeżywają wiadomość o swojej matce Pajęczyna postanowiła to wykorzystać i trochę się rozerwać. W końcu jak już się obudziła, to niech przynajmniej trochę się pobawi. Ze spokojem wstała i korzystając z chwili nieuwagi zdezorientowanego Kłaka, rzuciła się na niego odpychając od ciała matki.
– I tak ne powinieneś pszy niej być! – warknęła na niego przybierając najgroźniejszą postawę jaką potrafiła, gotowa na ewentualny atak ze strony brata, jednak szczerze w taki obrót spraw wątpiła.
– Idź siukać śwojej mamy gzieś indziej! – powiedziała zbliżając się do leżącego na ziemi. – Nie potsebujemy ciem tutaj i najlepiej zabieś śwoje lodzeństfo. – prychnęła, odkopując kocura jeszcze dalej, tak, że prawie był na granicy krzaków. Czuła na sobie wzrok matki, jednak wiedziała, że rodzicielka nie ma żadnego problemu z jej wybrykami. W końcu kto by nie zachowywał się tak jak Pajęczyna, gdyby musiał żyć z takimi kotami?
<Kłaku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz