Miejsce Gdzie Brak Gwiazd. Ta nazwa zadzwoniła jej w uszach, kiedy Kamień postanowiła jej wyjaśnić plan, który posiadała. Albo coś, co miało być planem. Różana słuchała przywódczyni z takim samym obojętnym wyrazem pyska, co wcześniej, przy okazji siadając. Jedynie wyraz w jej oczach zmienił się na moment, jednak zaraz zgasł, przez co kotka wciąż stała w neutralnym świetle. I czy to stawiało Kamienną w roli potwora? Cóż, nie. Może inni byli jak: ,,oh nieee, mhroczne miejsce ze złymi kotami, jak możesz”, ale dla calico nie robiło to różnicy. Jedną z metod by zwalczyć coś, z czym się zmagasz, jest pokonanie go tym, z czego pochodzi. Oczywiście o wiele bezpieczniej byłoby pokonać go przeciwieństwem, takim jak wszechmocny klan gwiazdy, o ile tylko by chciał ruszyć dupę i cokolwiek zrobić w tym kierunku. Chociaż dać normalne kamienie do kontaktu z nimi. Wypadałoby w końcu się wtrącić do życia klanowiczów. Poza tym, świat nie był czarno-biały.
Kamienna Agonia jednak nie mogła zauważyć niczego konkretnego patrząc na Różaną, która to jedyne co robiła w danym momencie, to milczała, z tym samym chłodnym wyrazem w oczach co wcześniej. Milczenie nie było nie tyle co wymowne, lecz spowodowane brakiem pomysłu na sensowną odpowiedź. Mogłaby teraz zrobić Kamień wyrzuty, że przecież mogła to przewidzieć, mogła więcej myśleć przy zabijaniu Piasek, mogła wiele rzeczy, a jednak tego nie zrobiła.
- I uznałaś, że obietnice od Bezgwiezdnej Ziemi są coś warte - Podsumowała ostrożnie, jakby badając teren.
- Miałam wybór? Nie ufałam im do końca, jednak wystarczy zobaczyć na to, co się dzieje. Jak Klan Gwiazdy milczy, liderzy nie dostają żyć, medycy nie mają snów. A Mroczna Puszcza? Cóż... Jeden z moich znajomych dużo im zawdzięczał - burknęła niechętnie, przypominając sobie o Jastrzębiej Gwieździe. - Nie mogłabym tego zrobić w inny sposób. Musiałabym zabić Zająca.
- Koniec końców i tak to zrobiłaś - Zauważyła spokojnie, na chwilę zatrzymując się myślami przy gwiezdnym klanie. Już omijając sprawę znajomości Kamień, w które kotka nie chciała się teraz wtrącać, to skoro z tą “złą” stroną jest kontakt, to siłą rzeczy musi być też sposób na dostanie się do Klanu Gwiazdy.
- Niezamierzenie, ale tak. Wilcza Zamieć nigdy mi tego nie wybaczy — westchnęła, spoglądając w niebo zielonymi oczami. A więc o to głównie chodziło. O kochaną matulę która do tej pory nie odważyła się chociaż zamienić z nimi słowa. Czy to właśnie nie od niej powinni się dowiedzieć, kto jest ich ojcem? Czy w ogóle reszta rodzeństwa wie? Z pyska wojowniczki można było usłyszeć westchnięcie.
- Wilcza Zamieć podczas całego wydarzenia nic nie zrobiła - Odpowiedziała, nie wiedząc czy jest bardziej zła na tak zwaną rodzicielkę, czy na samą siebie, że również jedyne co mogła zrobić to słuchać, jak Kamień opowiada jak doszło do znalezienia Zająca martwego.
- Podobnie jak cała reszta siedziała w cieniu obserwując jak Piasek po raz kolejny bawi się w swoją małą grę na własnych zasadach. Nie zrozum mnie źle, nie przepadam za tobą, wina leży po twojej stronie. Ale Wilcza może mieć pretensje w głównej mierze do siebie i jeśli nie teraz, to za jakiś czas powinno jej przejść. W końcu kto jej został oprócz ciebie, dwa koty? A nawet jeśli nie wybaczy, to szczerze powiedziawszy mało mnie to obchodzi. Głównym celem było pozbycie się Piasek - Trudno stwierdzić, czy calico mówiła to do Kamiennej, czy próbowała przekonać do tego samą siebie. Była hipokrytką. Trzymała głęboko urazę do liderki za to, że nie potrafiła zrobić tego inaczej oraz za całą sytuację która miała miejsce wiele księżyców temu, od samego przyjścia na świat po czasy kiedy zielonooka nie zaszła w przymusową ciążę. A może była to tylko wymówka, by po prostu BYĆ na kogoś złym? Chociaż, calico nie zależało ani na dobrej relacji z matką w chwili obecnej, ani z liderką. To one były dla siebie kimś bliższym, więc to sprawa między nimi.
Tymczasem Kamienna prychnęła, wbijając pazury w ziemię, tym samym wywołując lekką zmianę na pysku Róży.
- Nie rozumiesz - syknęła. - Zawiodłam ją, zawiodłam, bo nie powiedziałam jej o swoich planach. Zabiłam jej brata. Jak byś się czuła, gdyby ktoś zabił Zwęgloną... Pszczółkę? - spytała. - Wilcza została skrzywdzona przez Piasek. Niejednokrotnie. Zarówno ona jak i Zając, jak ja i całe moje pokolenie. Nie robiła nic, bo nie była w stanie. Jest krucha i słaba, potrzebuje obrony. Obiecałam ją chronić. A zamiast tego pozbyłam się kota, na którym jej najbardziej zależało. Skoro Piasek skrzywdziła także was, to dlaczego zamiast jednoczyć się z innymi pokrzywdzonymi, nienawidzicie ich? - wbiła wzrok w ziemię, marszcząc pysk. - Pozbyłam się Piasek kosztem życia kogoś dla mnie ważnego, narażenia się tyrance jeśli trafię tam... po śmierci. Pozbyłam się jej kosztem narażenia swojej relacji z bratem i partnerką. I tak się odwdzięczacie. - Serce wojowniczki zabiło szybciej, wraz z gwałtownym drgnięciem końcówką ogona, kiedy to cała jej postać zesztywniała zasłaniając się chmurami. Źrenice brązowych oczu zamieniły się w szparki, patrzące wprost w ciało rozmówczyni, które najchętniej by teraz podtopiła w jakiejś rzece, by potem wynieść ciało na brzeg, poczekać aż odzyska przytomność i powtórzyć tą czynność jeszcze kilka razy.
- Nie, nie rozumiem - Niski, zimny głos przeszył powietrze, kiedy sierść przy nasadzie szylkretowego ogona zaczęła się powoli unosić - Nie mnie zabito brata. - Wstała, czując jak z pyska wymyka jej się ironiczne parsknięcie, w bonusie z krzywym grymasem przypominającym coś na wzór uśmiechu. Miała ochotę się śmiać z tej całej sytuacji, z tego, że starała się zrozumieć. - Zjednoczyć? Czy ty siebie słyszysz, Kamienna Gwiazdo? Myślisz, że było nam łatwo, przez całe swoje wczesne lata patrzeć jak własna… matka traktuje nas jak powietrze lub najgorszą zgniliznę, w którą przez przypadek nadepnęła łapą? Że wszystkie nasze starania kończyły się rozczarowaniem? Jedynym, który traktowany był ulgowo był cholerny Węgielek, specjalne dziecko bez ani odrobiny rudego w sierści!. - Zrobiła krok w stronę liderki, patrząc prosto w jej pysk, chcąc odczytać każdą malującą się na nim emocję - A my się głowiłyśmy, cóż w nim jest takiego specjalnego, czymże ten jeden jedyny zasłużył sobie na atencję od strony tej dziwnej kotki, odwiedzającej żłobek. Zając był ważny również dla nas Kamień. Jedyny bliższy dorosły od którego można było zaznać jakiejkolwiek atencji, nie popychanej przez pieprzoną fałszywość. - Wyprostowała głowę zerkając z góry na ciemne futro, podczas gdy z pyska wydobył się cichy, krótki chichot - Odwdzięczamy się… tak, to doprawdy ładne słowo. Tylko powiedz, za co konkretnie mamy się odwdzięczyć. Bo wiesz, jak tak o tym pomyśleć… to Zająca mógłby zabić każdy. - Kamienna zacisnęła zęby, wpatrując się z wściekłością w kotkę.
- Kochałabyś swoje dzieci, gdyby zgwałcił cię tyran owiany złą sławą w całym lesie? Kochałabyś swoje dzieci, gdybyś wiedziała, że zrobił ci je ktoś, kogo się boisz? - fuknęła z oskarżycielskim tonem głosu. - Kochałabyś swoje dzieci, gdyby ktoś z twarzą twojego bliskiego, skrzywdził cię, a na koniec wyśmiał, doskonale zdając sobie sprawę z twojej bezsilności? Tak się nie da, Różana Przełęczo. Nie rozumiesz tego, bo przez to nie przeszłaś. Też nie rozumiałam. Też nie rozumiałam, czemu Wilcza nie potrafiła pokochać Węgielka, spędzałam z nim dużo czasu zapominając o jej potrzebach. A potem spotkało mnie to samo. Piaskowa Gwiazda zrobiła mi to, co Lisia Gwiazda twojej matce. Musiałam patrzeć na przeklęte rude pyski z oczami koloru tyranki, która skrzywdziła całą moją rodzinę. Byłabyś w stanie pojąć tylko wtedy, gdyby samą cię to spotkało - prychnęła, śmiejąc się histerycznie. - Twoja matka nie jest złą osobą. Jest pokrzywdzona i niezrozumiana. Nienawidziłam jej, nienawidziłam tego jaka była, nie potrafiłam nawet przyjąć do świadomości, że uratowała mi życie. A teraz, gdy spotkało mnie to samo, wiem. Kocham ją. Ona nie ma na celu was skrzywdzić. Nie podniosłaby na nikogo łapy. Zabiła, to fakt, ale żałowała tego. To nie jej wina. Wasza też nie. Nikt nie jest pozbawiony uczuć, Róża, zrozum to wreszcie. Wilcza Zamieć nigdy nie zniszczyłaby wam życia umyślnie. - Zrobiło jej się niedobrze. Mdłe słowa, jaka to jej matka jest pokrzywdzona i jak to jej było źle. Próba wytłumaczenia zachowania Wilczej z ust kogoś innego, zamiast przez nią osobiście.
- Wystarczyło nas zabić, podrzucić innej kotce, klanowi, losowemu samotnikowi, wynieść poza tereny i oddać w łapy losu. Mieliście całą paletę opcji, a wybraliście… to coś. - Warknęła, czując jak emocje mieszają się w jej ciele jak w wielkim kotle z zupą, podgrzewaną na średnim płomieniu. Zmarszczyła brwi robiąc krok w bok by odejść, chcąc jak najszybciej stracić Kamień z oczu - I przestań się tłumaczyć przede mną za Wilczą, to w jej interesie leży chronienie własnego ogona.
- Zabić? - prychnęła. - Uważasz Wilczą za takiego potwora, by mogła zabić niewinne kocięta? - nie była w stanie odpowiedzieć na resztę jej wypowiedzi. Strzepnęła ogonem. - Nieważne. Rób co chcesz. Najwyraźniej nigdy nie zrozumiecie bólu jaki musiała przejść wasza rodzicielka. Nie winię was za to, macie prawo. Ale nie spodziewajcie się zmian, jeśli ich nie chcecie. Wszyscy. - Różana tylko strzepnęła ogonem, który od teraz nie mógł usiedzieć spokojnie, kiedy oddalała się w stronę północną z uszami przylgniętymi do ciała. Zmian. Róża się starała zrozumieć, jednak w odpowiedzi dostała zarzutem o braku wdzięczności. O jakie zmiany konkretnie liderce chodziło, teraz było dobrze. Mieli nagle stać się wielką wybaczającą sobie rodzinką? Jeśli o takie coś Kamiennej chodziło, to jedyne z czym mogła się spotkać od strony Róży, była odmowa.
Kamienna Agonia jednak nie mogła zauważyć niczego konkretnego patrząc na Różaną, która to jedyne co robiła w danym momencie, to milczała, z tym samym chłodnym wyrazem w oczach co wcześniej. Milczenie nie było nie tyle co wymowne, lecz spowodowane brakiem pomysłu na sensowną odpowiedź. Mogłaby teraz zrobić Kamień wyrzuty, że przecież mogła to przewidzieć, mogła więcej myśleć przy zabijaniu Piasek, mogła wiele rzeczy, a jednak tego nie zrobiła.
- I uznałaś, że obietnice od Bezgwiezdnej Ziemi są coś warte - Podsumowała ostrożnie, jakby badając teren.
- Miałam wybór? Nie ufałam im do końca, jednak wystarczy zobaczyć na to, co się dzieje. Jak Klan Gwiazdy milczy, liderzy nie dostają żyć, medycy nie mają snów. A Mroczna Puszcza? Cóż... Jeden z moich znajomych dużo im zawdzięczał - burknęła niechętnie, przypominając sobie o Jastrzębiej Gwieździe. - Nie mogłabym tego zrobić w inny sposób. Musiałabym zabić Zająca.
- Koniec końców i tak to zrobiłaś - Zauważyła spokojnie, na chwilę zatrzymując się myślami przy gwiezdnym klanie. Już omijając sprawę znajomości Kamień, w które kotka nie chciała się teraz wtrącać, to skoro z tą “złą” stroną jest kontakt, to siłą rzeczy musi być też sposób na dostanie się do Klanu Gwiazdy.
- Niezamierzenie, ale tak. Wilcza Zamieć nigdy mi tego nie wybaczy — westchnęła, spoglądając w niebo zielonymi oczami. A więc o to głównie chodziło. O kochaną matulę która do tej pory nie odważyła się chociaż zamienić z nimi słowa. Czy to właśnie nie od niej powinni się dowiedzieć, kto jest ich ojcem? Czy w ogóle reszta rodzeństwa wie? Z pyska wojowniczki można było usłyszeć westchnięcie.
- Wilcza Zamieć podczas całego wydarzenia nic nie zrobiła - Odpowiedziała, nie wiedząc czy jest bardziej zła na tak zwaną rodzicielkę, czy na samą siebie, że również jedyne co mogła zrobić to słuchać, jak Kamień opowiada jak doszło do znalezienia Zająca martwego.
- Podobnie jak cała reszta siedziała w cieniu obserwując jak Piasek po raz kolejny bawi się w swoją małą grę na własnych zasadach. Nie zrozum mnie źle, nie przepadam za tobą, wina leży po twojej stronie. Ale Wilcza może mieć pretensje w głównej mierze do siebie i jeśli nie teraz, to za jakiś czas powinno jej przejść. W końcu kto jej został oprócz ciebie, dwa koty? A nawet jeśli nie wybaczy, to szczerze powiedziawszy mało mnie to obchodzi. Głównym celem było pozbycie się Piasek - Trudno stwierdzić, czy calico mówiła to do Kamiennej, czy próbowała przekonać do tego samą siebie. Była hipokrytką. Trzymała głęboko urazę do liderki za to, że nie potrafiła zrobić tego inaczej oraz za całą sytuację która miała miejsce wiele księżyców temu, od samego przyjścia na świat po czasy kiedy zielonooka nie zaszła w przymusową ciążę. A może była to tylko wymówka, by po prostu BYĆ na kogoś złym? Chociaż, calico nie zależało ani na dobrej relacji z matką w chwili obecnej, ani z liderką. To one były dla siebie kimś bliższym, więc to sprawa między nimi.
Tymczasem Kamienna prychnęła, wbijając pazury w ziemię, tym samym wywołując lekką zmianę na pysku Róży.
- Nie rozumiesz - syknęła. - Zawiodłam ją, zawiodłam, bo nie powiedziałam jej o swoich planach. Zabiłam jej brata. Jak byś się czuła, gdyby ktoś zabił Zwęgloną... Pszczółkę? - spytała. - Wilcza została skrzywdzona przez Piasek. Niejednokrotnie. Zarówno ona jak i Zając, jak ja i całe moje pokolenie. Nie robiła nic, bo nie była w stanie. Jest krucha i słaba, potrzebuje obrony. Obiecałam ją chronić. A zamiast tego pozbyłam się kota, na którym jej najbardziej zależało. Skoro Piasek skrzywdziła także was, to dlaczego zamiast jednoczyć się z innymi pokrzywdzonymi, nienawidzicie ich? - wbiła wzrok w ziemię, marszcząc pysk. - Pozbyłam się Piasek kosztem życia kogoś dla mnie ważnego, narażenia się tyrance jeśli trafię tam... po śmierci. Pozbyłam się jej kosztem narażenia swojej relacji z bratem i partnerką. I tak się odwdzięczacie. - Serce wojowniczki zabiło szybciej, wraz z gwałtownym drgnięciem końcówką ogona, kiedy to cała jej postać zesztywniała zasłaniając się chmurami. Źrenice brązowych oczu zamieniły się w szparki, patrzące wprost w ciało rozmówczyni, które najchętniej by teraz podtopiła w jakiejś rzece, by potem wynieść ciało na brzeg, poczekać aż odzyska przytomność i powtórzyć tą czynność jeszcze kilka razy.
- Nie, nie rozumiem - Niski, zimny głos przeszył powietrze, kiedy sierść przy nasadzie szylkretowego ogona zaczęła się powoli unosić - Nie mnie zabito brata. - Wstała, czując jak z pyska wymyka jej się ironiczne parsknięcie, w bonusie z krzywym grymasem przypominającym coś na wzór uśmiechu. Miała ochotę się śmiać z tej całej sytuacji, z tego, że starała się zrozumieć. - Zjednoczyć? Czy ty siebie słyszysz, Kamienna Gwiazdo? Myślisz, że było nam łatwo, przez całe swoje wczesne lata patrzeć jak własna… matka traktuje nas jak powietrze lub najgorszą zgniliznę, w którą przez przypadek nadepnęła łapą? Że wszystkie nasze starania kończyły się rozczarowaniem? Jedynym, który traktowany był ulgowo był cholerny Węgielek, specjalne dziecko bez ani odrobiny rudego w sierści!. - Zrobiła krok w stronę liderki, patrząc prosto w jej pysk, chcąc odczytać każdą malującą się na nim emocję - A my się głowiłyśmy, cóż w nim jest takiego specjalnego, czymże ten jeden jedyny zasłużył sobie na atencję od strony tej dziwnej kotki, odwiedzającej żłobek. Zając był ważny również dla nas Kamień. Jedyny bliższy dorosły od którego można było zaznać jakiejkolwiek atencji, nie popychanej przez pieprzoną fałszywość. - Wyprostowała głowę zerkając z góry na ciemne futro, podczas gdy z pyska wydobył się cichy, krótki chichot - Odwdzięczamy się… tak, to doprawdy ładne słowo. Tylko powiedz, za co konkretnie mamy się odwdzięczyć. Bo wiesz, jak tak o tym pomyśleć… to Zająca mógłby zabić każdy. - Kamienna zacisnęła zęby, wpatrując się z wściekłością w kotkę.
- Kochałabyś swoje dzieci, gdyby zgwałcił cię tyran owiany złą sławą w całym lesie? Kochałabyś swoje dzieci, gdybyś wiedziała, że zrobił ci je ktoś, kogo się boisz? - fuknęła z oskarżycielskim tonem głosu. - Kochałabyś swoje dzieci, gdyby ktoś z twarzą twojego bliskiego, skrzywdził cię, a na koniec wyśmiał, doskonale zdając sobie sprawę z twojej bezsilności? Tak się nie da, Różana Przełęczo. Nie rozumiesz tego, bo przez to nie przeszłaś. Też nie rozumiałam. Też nie rozumiałam, czemu Wilcza nie potrafiła pokochać Węgielka, spędzałam z nim dużo czasu zapominając o jej potrzebach. A potem spotkało mnie to samo. Piaskowa Gwiazda zrobiła mi to, co Lisia Gwiazda twojej matce. Musiałam patrzeć na przeklęte rude pyski z oczami koloru tyranki, która skrzywdziła całą moją rodzinę. Byłabyś w stanie pojąć tylko wtedy, gdyby samą cię to spotkało - prychnęła, śmiejąc się histerycznie. - Twoja matka nie jest złą osobą. Jest pokrzywdzona i niezrozumiana. Nienawidziłam jej, nienawidziłam tego jaka była, nie potrafiłam nawet przyjąć do świadomości, że uratowała mi życie. A teraz, gdy spotkało mnie to samo, wiem. Kocham ją. Ona nie ma na celu was skrzywdzić. Nie podniosłaby na nikogo łapy. Zabiła, to fakt, ale żałowała tego. To nie jej wina. Wasza też nie. Nikt nie jest pozbawiony uczuć, Róża, zrozum to wreszcie. Wilcza Zamieć nigdy nie zniszczyłaby wam życia umyślnie. - Zrobiło jej się niedobrze. Mdłe słowa, jaka to jej matka jest pokrzywdzona i jak to jej było źle. Próba wytłumaczenia zachowania Wilczej z ust kogoś innego, zamiast przez nią osobiście.
- Wystarczyło nas zabić, podrzucić innej kotce, klanowi, losowemu samotnikowi, wynieść poza tereny i oddać w łapy losu. Mieliście całą paletę opcji, a wybraliście… to coś. - Warknęła, czując jak emocje mieszają się w jej ciele jak w wielkim kotle z zupą, podgrzewaną na średnim płomieniu. Zmarszczyła brwi robiąc krok w bok by odejść, chcąc jak najszybciej stracić Kamień z oczu - I przestań się tłumaczyć przede mną za Wilczą, to w jej interesie leży chronienie własnego ogona.
- Zabić? - prychnęła. - Uważasz Wilczą za takiego potwora, by mogła zabić niewinne kocięta? - nie była w stanie odpowiedzieć na resztę jej wypowiedzi. Strzepnęła ogonem. - Nieważne. Rób co chcesz. Najwyraźniej nigdy nie zrozumiecie bólu jaki musiała przejść wasza rodzicielka. Nie winię was za to, macie prawo. Ale nie spodziewajcie się zmian, jeśli ich nie chcecie. Wszyscy. - Różana tylko strzepnęła ogonem, który od teraz nie mógł usiedzieć spokojnie, kiedy oddalała się w stronę północną z uszami przylgniętymi do ciała. Zmian. Róża się starała zrozumieć, jednak w odpowiedzi dostała zarzutem o braku wdzięczności. O jakie zmiany konkretnie liderce chodziło, teraz było dobrze. Mieli nagle stać się wielką wybaczającą sobie rodzinką? Jeśli o takie coś Kamiennej chodziło, to jedyne z czym mogła się spotkać od strony Róży, była odmowa.
<Kamień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz