Krwawnik nie zareagował na starszego wojownika, po prostu tam znikając. Usiadł przed wejściem, oczekując na wieści, czy jego mentor będzie żył. Miał nadzieję, że tak.
Uderzenia serca mijały, a on zapatrzył się na wirujące płatki śniegu. Znów zebrało mu się na rozmyślania o przeszłości. Teraz jednak głównym tematem było odnalezienie zwłok Księżyca. Został pochowany zgodnie z tradycją w miejscu, gdzie grzebano zmarłych. Już nie spojrzy na niego po raz kolejny. To był koniec ich tortur. Był pewien, że gdziekolwiek teraz był, obserwował to wszystko, co tylko mu dokładało cierpień.
Szum sprawił, że zwrócił głowę na czarno-białego, który wyszedł od medyczki. Rzucił mu pytające spojrzenie, a ten odpowiedział mu tym samym.
— Nie rób takiej miny. Co ci? — zwrócił się do niego.
Od razu zmusił się do neutralnego wyrazu pyska, wzruszając ramionami. Chciał tylko wiedzieć, czy kocur wydobrzeje, lecz mentor najwidoczniej uznał, że nie było potrzeby go o tym informować.
— Idziemy na trening — zadecydował, ruszając poza tereny obozu.
Śnieg urósł o kilka mysich skoków, przez co musiał wysoko unosić łapy, aby móc się przez niego przedostać. Obserwował jednak cały czas wojownika, a nie widząc po nim, by się skarżył, odetchnął z ulgą. Czyli nie było tak źle jak sądził. Jak dobrze.
Wyleczeni: Krzemień, Krwawnik
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz