- Owocowy Lesie! Klan Nocy nas zaatakował! - Wzrok zebranych wbił się w rannego niebieskiego, który przemawiał do tłumu. - W tym barbarzyńskim ataku, zabili niestety Janowca!
Szepty jakie się rozległy wśród kotów zaczęły narastać.
Klan Nocy zamordował Janowca? To było wręcz dziwne. Po pierwsze... jak ten staruch dotarł aż tak daleko, by Nocniacy go zamordowali? Nie powinien przypadkiem kisić się w legowisku starszych? Co takiego tam robił? Może był zdrajcą sprzedającym informację o Owocowym Lesie? Tego nikt się nie dowie. Tłum kotów jednak miał odmienne zdanie od niego. Obserwował jak krzyczą, coraz bardziej domagając się sprawiedliwości. Komar i Zimoziół starali się uspokoić wojowników. Brzoskwinka wyglądała na przejętą, ale jak na razie, dawała ogarnąć sytuację swoim zastępcą.
Spojrzał na mentora, który udawał przejęcie całą tą sytuacją. Tak naprawdę pewnie miał to gdzieś. Dreszcz przebiegł mu po grzbiecie. Gdyby pierwsi znaleźli ciało, to nie wiadomo w jakim stanie wróciłoby do obozu.
- Uspokójcie się! - warczał niebieski, gdy jakaś łapa prawie go walnęła w pysk. - Co to ma znaczyć?! - syczał.
- Dajcie nam ich krwi! Śmierć Klanowi Nocy! - wrzeszczały koty, napierając bardziej na tą trójkę.
- Co to za władza, gdy tchórzy?! Nie możemy dać się po raz kolejny tym wronim strawą!
- Zróbcie coś z tym!
- Zabijmy ich, tak jak oni zabili naszych!
- Księżyca też ubili!
Głosy narastały, aż w końcu Brzoskwinka przemówiła.
- Nie możemy iść na wojnę! - Podeszła bliżej zebranych, dostając od razu śnieżką w pysk.
- Jesteś taka sama jak Błysk! Ignorujesz problem! - ktoś zasyczał.
Kolejna śnieżka, tym razem trafiła w Zimozioła, który zaskoczony pisnął.
- Opanujcie się! Spokój! Już! - krzyczał Komar, mordując wzrokiem każdego, kto ośmieli się w niego rzucić śniegiem.
Na niewiele to się zdało, bo i tak dostał, a na dodatek prawie upadł, przez napierające koty, które próbowały dorwać się Brzoskwini do gardła. Nikt nie przejmował się słowami władzy. Gniew jaki w nich buzował, zaczął powoli wyładowywać się na tej trójce. Jeszcze tylko chwila, a tłum ich zje tam żywcem.
- Chcemy sprawiedliwości! Dość już nasza społeczność wycierpiała!
- Właśnie! Najpierw nas wygnali, kradnąc kocięta, zgwałcili nasze wojowniczki, szydząc sobie z nas, a teraz mordują!
- Nie chcę być następny!
- Zabijmy ich pierwsi! Śmierć Klanowi Nocy!
W końcu dojrzał jak Komar oddala się do Brzoskwini, a potem oboje zniknęli w legowisku lidera. Tłum od razu ruszył za nimi, kląć i zarzucając im tchórzostwo. Biedny Zimoziół starał się powstrzymać ich przed wtargnięciem do tej dwójki i rozerwaniu ich na strzępy.
Nie słyszał co zastępca krzyczał, bo był zagłuszany przez obelgi i ogólne niezadowolenie wojowników.
A on to obserwował. Nie za bardzo chciał dołączać do burdy. Wolał się nie wychylać, dlatego też skulił się bardziej na śniegu, wlepiając ślepia w całą tą scenę.
W końcu Komar wyszedł, mordując wzrokiem tą chałastrę.
- ZAMKNĄĆ RYJE! - wrzasnął, a koty zdziwione tym wybuchem, posłusznie usłuchały. - Podjęliśmy decyzję. Idziemy na wojnę! - gdy tylko te słowa padły z jego pyska, nastroje się zmieniły. Złość skierowała się teraz na ich nieświadome niczego ofiary, a chęć zemsty i ekscytacja zagościła w sercach wielu.
To było takie potworne.
Zastępca od razu wytłumaczył, by się przyszykowali, bo mieli wyruszyć już wieczorem. Czy to nie za szybko? Chociaż gdyby zwlekali, osłabli by bardziej. Jedzenia prawie już nie było, a wojna w stanie agonalnym mogła dla Owocowego Lasu źle się skończyć.
Lista tych, którzy wezmą udział w tym przedsięwzięciu, miała pojawić się niedługo. Bał się. Bał się, że zostanie wybrany i zakończy swój żywot w tak młodym wieku. Spojrzał na mentora, który pewnie cieszył się z przelewania krwi. Ile to on jego przelał, ku swojej radości, a co dopiero, gdy będzie miał szansę zrobić to tak bezkarnie, bogu winnym kotom.
Szybko wycofał się do legowiska uczniów. Wszyscy przeklinali Klan Nocy. Ich palący wzrok wtedy padał na niego. Nadal nie mógł zrozumieć, co on miał do tych kotów. Chciał tylko zwinąć się w kłębek i nie wychodzić do rana.
Brzoskwinka jednak wszystko zniszczyła. Zwołała klan, mówiąc kto miał wyruszyć na rzeź. Nie ruszył się ze swojego miejsca, słysząc tylko bojowe okrzyki z zewnątrz. To mentor widząc, że nie przyszedł, pojawił się niczym duch za jego grzbietem, szepcząc mu do ucha.
- Idziemy na wojnę.
Na wojnę... Wziął głęboki oddech. Będzie mordował koty wraz z innymi. Ta wizja... była straszna. On nie chciał. Nie.
- Nie zawiedź mnie. Pokaż, że ten trening nie był stratą czasu - dodał jeszcze, nim zostawił go samego.
Z oczu pociekły mu łzy.
Czas było dorosnąć.
***
Skradali się, chociaż było to trudne. Śnieg skrzypiał pod ich łapami, a mroźne oddechy pozostawiały w powietrzu parę. Jeżeli liczyli na zaskoczenie, to ta pora nie nadawała się na nie. Na dodatek chmury zasłoniły niebo, a gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Jak nic nawet matka natura wiedziała, że dzisiaj stanie się coś złego. Szedł blisko Krwawnika, rozglądając się niespokojnie na boki. Gdzie oni byli? Gdzie ten słynny Klan Nocy, do którego ciągle ktoś go porównywał? Znalezienie ich obozu nie było proste. W zasadzie nawet tam nie dotarli, bo przed nimi naglę wyrosła masa wściekłych kotów.
Czyli jednak ich dostrzegli! Jak nic zostali już powiadomieni, skoro przysłano aż tyle wojowników! Obserwował ich pyski. Różniły się bardzo od tych, które znał w Owocowym Lesie. Zapach też był inny, kręcił go w nosie i przywodził na myśl odór ryb. Zrobił krok do tyłu, ale było za późno na ucieczkę. Gdy tylko Owocniaki dojrzeli swoich wrogów, gniew i zemsta wylały się z ich ciał. Rzucili się na koty, gryząc i splatając się z nimi w morderczym uścisku.
Zagrzmiał kolejny piorun, a wiatr się nasilił. Mróz zaszczypał go w nos, a oczy rozszerzyły ze strachu. Pierwsza krew splamiła biel ziemi. Wmurowany stał tam jak słup, obserwując ten chaos. Zauważył jednak jak rudy bicolor zmierza w jego stronę. Uniknął jego ciosu, ale obcy był bardziej od niego wyszkolony. Dał mu pazurami w bok, a ciepła ciecz rozlała się po jego ciele. Nie mając wyjścia rzucił się na niego, próbując go pokonać. Starał się wykorzystać całą wiedzę jaką dotychczas przyswoił. Strzepnął wojownikowi śniegiem w pysk, a korzystając z jego chwilowego oślepienia, zbił go z łap. Poszarpał go za szyję, lecz ten go odrzucił mocnym kopniakiem, przez co uderzył w pień drzewa. Ból był okropny. Stęknął, zbierając się na łapy, obserwując jak jego przeciwnik atakuje kogoś innego. W tym czasie inny Nocniak na niego naskoczył. Potoczyli się po ziemi, drapiąc się i kopiąc.
Grzmot trzasnął niedaleko, lecz opętane szałem koty, nie zwróciły na to uwagi.
Szybko poderwał się na łapy, widząc jak jego poprzedni przeciwnik, zakrada się od tyłu na jego mentora. Może i nie przepadał za Krwawnikiem, a z jego śmierci może i nawet by się ucieszył, bo w końcu odetchnąłby z ulgą, jednak...
To był moment, gdy rzucił się na rudzielca. Zbił go z łap, wprost na zakrwawiony śnieg. Czarny Owocniak obejrzał się, słysząc jęk. Dostrzegając go z rybojadem, od razu wbił się łapami w ciało wroga, szarpiąc go za szyję. Widząc jak rudy próbuję się uwolnić, dopadł do niego również, zaciskając zęby na jego gardle. Pazury wbił w pierś wojownika, czując jak wchodzą w niego bez problemu. Wrzask został zagłuszony przez kakofonię dźwięków z otoczenia i kolejnego pioruna przecinającego niebo. Szarpnął za mięso, a krew trysnęła mu w pysk, gdy wojownik charcząc, wykrwawiał się zdumiony. Krwawnik puścił ciało, skupiając się na kolejnym wrogu.
Dyszał, a adrenalina wręcz popędzała jego łapy do amoralnych czynów. Musiał przeżyć. Pragnął tego. Ktoś widząc jego zakrwawiony pysk, wrzasnął bojowo i ponownie trzeba było walczyć. Starał się unikać ciosów, lecz nie zawsze było to łatwe. Płuca paliły go, a smak krwi na języku wciąż pozostawał świeży.
I wtedy piorun walnął w drzewo. Błysk oślepił wszystkich, którzy zdumieni zaprzestali się szarpać. Ziemia się zatrzęsła, przez co upadł w śnieg. Mrugając nadal oszołomiony, słysząc trzask łamiącego się drzewa, pognał szybko na bok, unikając przygwożdżenia do ziemi. Jęk rośliny był potworny. Brzmiał jak tysiące wygłodniałych dusz, które przygniotły siły Klanu Nocy i części Owocowego Lasu do ziemi. Wrzaski poprzebijanych przez gałęzie kotów, mieszał się z przerażeniem i hukiem wichury.
Owocniacy wycofali się od rannych i pokonanych, obserwując coraz bardziej widoczną, dzięki błyską piorunów, makabryczną scenę.
- Mają za swoje! - Ktoś krzyknął, spluwając w bok krwią.
Okrzyki radości unosiły się wśród zwycięzców. Zrobili to. Matka natura była po ich stronie. Pogrzebała ich wrogów. Mogli świętować. Chociaż tego dnia, oni również stracili wielu wojowników.
To wszystko pamiętał jak przez mgłę. Powrót. Ukradli im tereny, przeganiając niedobitków. Krwawy śnieg, martwe ciała i połamane drzewo, pozostało już daleko w tyle. Miał jednak dowód tej masakry; jego futro skąpane we krwi, własnej i wrogiej.
Przeżył. Naprawdę przeżył.
Łzy zaczęły spływać mu po policzkach, gdy tylko szok zaczął go opuszczać. Brzoskwinka była szalona. Jak mogła do tego dopuścić?! Czemu mieli walczyć, ginąc dla jakichś terenów czy zemsty? Wziął głęboki oddech, czując jak szloch wydziera się z jego gardła.
Takie było dorosłe życie.
Pełne krwi, cierpienia i mordu.
Wszyscy byli mordercami.
Wszyscy.
Nikt nie zasługiwał na bycie dobrym kotem.
Bo tacy nie istnieli.
[przyznano 30%]
Skład sił Owocowego Lasu:
Pole bitwy: Brzoskwinka, Komar, Zimoziół, Krzemień, Trzmiel, Blask, Żurawina, Krecik, Skowronek, Wiatr, Perkoz, Dola, Fretka, Szpak, Irys, Agrest, Krwawnik, Lukrecja, Miodunka, Mleczyk, Nikt, Nic
W tym martwi: Zimoziół, Blask, Skowronek, Dola, Irys, Trzmiel
Skład sił Klanu Nocy:
Pole bitwy: Malinowy Pląs, Kwitnąca Stokrotka, Gerberowy Nos, Tojadzi Kieł, Bażancie Futro
Sarni Tupot, Mopkowa Łapa, Kminkowa Łapa, Przepiórcze Gniazdo, Trzcinowa Sadzawka, Sumi Plusk, Astrowy Poranek, Szafirowy Blask, Węgorzowy Pysk, Daliowy Potok
W tym martwi: Malinowy Pląs, Kwitnąca Stokrotka, Gerberowy Nos, Tojadzi Kieł
Przebieg wojny:
Komar ogłosił, że Klan Nocy ich zaatakował i zabił Janowca >>> Tłum burzy się i żąda głów Nocniaków >>> Władza opiera się, nie chcąc wyruszać na wojnę >>> W końcu jednak ulegają >>> Wieczorem przekraczają granicę z Klanem Nocy >>> Patrol Nocniaków zauważa gości i biegną powiadomić klan >>> Krucza Gwiazda wysyła wojowników, by odparli atak wroga >>> Dochodzi do spotkania dwóch armii w lesie >>> Burza, pioruny i zawierucha towarzyszy walczącym >>> Piorun wali w drzewo, które pęka i przygniata część sił Klanu Nocy i Owocowego Lasu >>> Nocniaki uciekają, a Owocniacy kradną im tereny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz