Szepty jakie się rozległy wśród kotów zaczęły narastać.
Zamordowali Janowca…to było…
Prze wspaniałe! Wręcz cud jakby spadł z nieba! Ten głupek w końcu gryzł piach, już nie mógł sterować babcią jak marionetką, ani jej grozić! Pozostała jeszcze kwestia oczywiście samego Komara, czyli wspólnika martwego liliowego wojownika. To, iż słowa o śmierci kocura wypływały właśnie z ust szarego, mogło oznaczać, iż to do końca prawda nie była. Ale nie ważne – jeśli Janowiec nie żył, to koniec było kłopotów, prawda? W końcu Brzoskwinka miała teraz wolną łapę, nie musiała się go słuchać. Mogła wszystkim powiedzieć o tym, co odwalił Wiatr i nadać wreszcie Nikomu i Nic prawa oraz prawdziwe imiona!
Ale chyba tylko ona była tak entuzjastyczna w tamtym momencie.
Tłum kotów jednak miał odmienne zdanie od niej. Pewnie dlatego, iż nie wiedzieli, jaki naprawdę był ten podły śmieć, który właśnie dopiero co zdechł. Koty owocowego lasu zaczęły coraz bardziej i bardziej napierać na liderkę, mimo prób interwencji podjętych przez Komara i Zimozioła.
Brzoskwinka była przejęta. W tym czasie wszyscy syczeli i warczeli, krzyczeli o zemście i tak dalej. Nie dziwiła się im, z tego co wiedziała, Klan Nocy wyrządził im wiele krzywd. Ale żeby napierać na lidera, że aż do głosu dojść nie może?
- Uspokójcie się! - warczał żółtooki zastępca, gdy jakaś łapa prawie go walnęła w pysk. - Co to ma znaczyć?! - syczał.
No właśnie?! Zaraz jej babcię pobiją! Co za głupcy!
- Dajcie nam ich krwi! Śmierć Klanowi Nocy! - wrzeszczały koty, napierając bardziej na tą trójkę.
- Co to za władza, gdy tchórzy?! Nie możemy dać się po raz kolejny tym wronim strawą!
- Zróbcie coś z tym!
- Zabijmy ich, tak jak oni zabili naszych!
- Księżyca też ubili!
Co za ignoranci! Starała się przekrzyczeć przez wściekły tłum. Skoro uważali, że liderowanie jest łatwe i są tacy mądrzy, to niech sobie zrobią własnego lidera i odejdą z Owocowego Lasu, jak tak bardzo chcą walczyć i umierać na polu bitwy w porze głodu!
Głosy narastały, aż w końcu Brzoskwinka przemówiła.
- Nie możemy iść na wojnę! - Podeszła bliżej zebranych, dostając od razu śnieżką w pysk.
- Jesteś taka sama jak Błysk! Ignorujesz problem! - ktoś zasyczał.
Wściekła Miodunka wrzasnęła, przebijając się przez jakieś koty.
- Zamknijcie się! – wrzasnęła – myślicie, że to jest takie łatwe, to całe rządzenie, co?! – warknęła na jakiegoś kota.
- Spadaj sierściu-
- SAM SPADAJ, ZAMKNIJ SIĘ, BO PRZEZ TAKICH JAK TY BRZOSKWINIA NIE MOŻE NAWET DO GŁOSU DOJŚĆ, TY PALANCIE! – wrzasnęła.
Kot zamknął pysk, zdziwiony tym, iż młoda uczennica była w stanie bez strachu się tak na niego wydrzeć.
Reszta jednak dalej napierała, mimo starań trójki przywódców owocniaków.
- Opanujcie się! Spokój! Już! - krzyczał Komar, mordując wzrokiem każdego, kto ośmieli się w niego rzucić śniegiem.
Na niewiele to się zdało, bo i tak dostał, a na dodatek prawie upadł, przez napierające koty. Dobrze mu było tak, Miodunka go nie lubiła, za to, że pomagał Janowcowi. Gorsze było jednak to, iż koty, które go prawie z nóg zwaliły, próbowały dorwać się Brzoskwini do gardła. Nikt nie przejmował się słowami władzy. Gniew jaki w nich buzował, zaczął powoli wyładowywać się na tej trójce. Jeszcze tylko chwila, a tłum ich zje tam żywcem.
- ZAMKNIJ MORDĘ! – wrzasnęła Miodunka w stronę awanturującej się Fretki.
- SAMA SIĘ ZAMKNIJ SMARKULO! – odwrzasnęła brązowooka, spoglądając na mniejszą kotkę z nienawiścią.
- ZAMKNIJ SIĘ ALBO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE WRONIA STRAWO PIEPRZONA! –odwrzasnęła szylkretka, zaciskając zęby tak, że aż czuła, jakby zaraz się miały jej złamać. Z jej gardła wydał się głęboki warkot.
Mimo to jej protesty co do napierania na jej babkę ledwie były słyszalne dla kotów poza nią i liliową wojowniczką, z powodu wrzasków wściekłego tłumu.
- Chcemy sprawiedliwości! Dość już nasza społeczność wycierpiała!
- Właśnie! Najpierw nas wygnali, kradnąc kocięta, zgwałcili nasze wojowniczki, szydząc sobie z nas, a teraz mordują!
- Nie chcę być następny!
- Zabijmy ich pierwsi! Śmierć Klanowi Nocy!
Potem jej babcia i Komar zniknęli w legowisku. Zimoziół próbował przytrzymać rozjuszonych wojowników przed wejściem do leża liderki, a Miodunka ciągle kłóciła się z jakże nieznośną Fretką.
W końcu Komar wyszedł, mordując wzrokiem tą hałastrę.
- ZAMKNĄĆ RYJE! - wrzasnął, a koty zdziwione tym wybuchem, posłusznie usłuchały. No nareszcie! Bicolorka wyprostowała się dumnie, posyłając piorunujące spojrzenie wyższości Fretce i Świtowi, które wcześniej się tak mocno awanturowały, doprowadzając ją do istnego szału - Podjęliśmy decyzję. Idziemy na wojnę! - gdy tylko te słowa padły z jego pyska, nastroje się zmieniły. Złość skierowała się teraz na ich nieświadome niczego ofiary, a chęć zemsty i ekscytacja zagościła w sercach wielu.
Aha? Jej babcia chciała iść na wojnę? Coś jej się nie wydawało. Wiedziała, iż Brzoskwinka wolałaby pewnie zostać w miejscu, żeby ich chronić. Ale nie było jej to dane, bo tłum za bardzo napierał i musiała zrobić to, co musiała. Miodunka strzepnęła niezadowolona ogonem, a kiedy Świt spojrzała na nią z wrednym uśmieszkiem, warknęła na nią, mrużąc gniewnie swe ciemno zielone oczy i odsłaniając kły. Odwróciła się na pięcie, by potem zniknąć w legowisku terminatorów z pola widzenia większości kotów i usiąść przy wyjściu, tak, by słyszeć, co się działo na zewnątrz.
Zastępca od razu zaczął tłumaczyć, że muszą się przygotować, bo mieli wyruszyć na wojnę już wieczorem. Czy to nie za szybko? No oczywiście, że za szybko, bo ci idiotyczni „wojownicy” mieli pstro w głowie! Do tego ledwie mieli co jeść, tak, walka teraz to na pewno dobry pomysł! Zamiast tracić bezsensownie siły, mogli polować, a tak co? Tylko pewnie połowa tych awanturników poumiera na tej całej bijatyce!
Lista tych, którzy wezmą udział w tym przedsięwzięciu, miała pojawić się niedługo. Uznała, iż jeśli ją wybiorą, to będzie walczyć o swój dom. Ale nie dla tych głupich awanturników. Tylko dla babci. Wstała, kiedy Nikt wszedł do środka legowiska. Chyba jej nie zauważył. Chciała z nim pogadać, ale usłyszała, jak Brzoskwinia zwoływała klan. Uznała, iż warto było posłuchać tego, co liderka miała do powiedzenia.
No i pysznie. Została wybrana na tę durną wojnę. Może przynajmniej wyżyje się na tych całych nocniakach, za głupotę tych durni z jej własnego domu? W sumie to nawet była wdzięczna rybojadom, jeśli naprawdę zabili Janowca. Ale nie podobała jej się myśl o umieraniu podczas tej bitwy.
I to bardzo nie podobała.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz