- Co ci się stało? - spytała - masz pełno blizn i naderwane uszy! Ktoś cię zaatakował? - spytała, podchodząc bliżej, i oglądając arlekina.
Czarny spojrzał na liliową kotkę, spuszczając bardziej łeb i kładąc się na swoim legowisku. Właśnie wrócił od Plusk, która go poskładała do kupy.
- Zaatakował mnie samotnik... To było takie nagłe. Mój mentor jak to zobaczył, to rzucił mi się na ratunek. Dał mu w pysk, a ten odpuścił i uciekł, bo z nami dwoma, na pewno by sobie nie poradził...
- Jesteś...na sto procent pewien, że to był samotnik, a nie jakiś owocniak? Tak na pewno na pewno? - mruknęła, bo coś nie dowierzała w tę wersję. Często było drugie dno, a koty zatajały prawdę. A dobrze wiedziała, jak koty traktują Nikogo, i jaki on uległy potrafi być.
- Na pewno to był samotnik. Gdyby to był ktoś z owocowego lasu, to przecież bym zgłosił to Brzoskwince. Na dodatek mój mentor był świadkiem. To nie był nikt stąd. - zapewnił ją, otulając się ogonem.
- Dobrze. Już się bałam, że ktoś cię skrzywdził a ty go kryjesz - wyszeptała ostatnie zdanie bardzo cichutko. Podeszła do niego, po czym ułożyła się obok, opierając o niego i tuląc w jego biało-czarne futerko. W końcu był ciepły i do tego Miodunka lubiła się tulić.
Kocur zesztywniał, patrząc na nią zaskoczony. Ta bliskość była przyjemna dla Miodunki. Nikt jednak odsunął się od niej.
- Co robisz? – żółtooki położył po sobie uszy.
- A jak myślisz? - spytała, przysuwając się do niego znowu.
- Nie mam ochoty na czułości – burknął brat Nic, znów się odsuwając. Czemu? Z jakiegoś powodu było jej przez jego słowa przykro, ale zbyła to uczucie. - Z-zmarzłem i jestem ranny...
- Właśnie o to chodzi. O ogrzanie, nie o czułości, chociaż to też jest fajne, bo jesteś miękki. - przysunęła się bliżej. - ogrzejemy siebie nawzajem, korzyści dla obojga. - mruknęła. Trochę jednak kłamała, bo chciała się poprzytulać do Nikogo. Był taki miękki…
Terminator Krwawnika skrzywił się, bo skończył mu się mech, by móc się bardziej oddalić, a jakby zrobił jeszcze krok, to zgniótłby ślimaka. Jego pysk zadrżał lekko.
- J-jestem ranny i mnie wszystko boli... N-nie chcę się tulić jak z twoim bratem - Skrzywił nos. - Poradzę sobie sam, n-nie musisz oddawać mi swojego ciepła...
Słysząc to, co powiedział, aż rozwarła szerzej swe ciemno zielone oczy w zdziwieniu.
- Jak to z moim bratem? - spytała zaskoczona, nieco się odsuwając - co on ma do tego? To...wy macie jakąś relację czy coś? - coś ją ukuło w sercu, ale to zbyła, uznając, że to z zimna czy coś.
- Nie – arlekin skrzywił się jeszcze bardziej. - Nie jesteśmy parą... Po prostu on wymyśla takie zabawy, polegające na tuleniu się czy dawaniu buziaczków i komplementowaniu. Nie kocham go jednak, a on mnie. To tylko głupie zabawy - burknął pod nosem.
Zamilkła.
- C-c-co...i...i ty się na to zgadzasz? - spytała nieźle wmurowana.
On…on tego chciał? Takiego lizania z Lukrecją? Czemu? Co kremowy takiego miał w sobie, że go do siebie przyciągnął? Co sprawiało, iż Nikt mu na to pozwalał…?
- Tylko raz to robiliśmy... Jest i tak na mnie obrażony. Zresztą wzajemnie. To głupi dzieciak, który ma pstro we łbie. - mruknął, kładąc łeb na łapach. - I tak... zgodziłem się na to. To coś złego?
- Nie...tylko...dziwię się...to wszystko... - mruknęła. Poczuła jednak ulgę, że to było jednorazowe i do tego iż synowi Doli się to nie do końca podobało. Mimo to chciała zmienić temat. Jak najszybciej. Bo wizja brata i Nikogo tulących się do siebie...była...okropna, z nieznanego jej powodu. - a...jak ma się...twój nowy ślimak? - zagadała, przechylając głowę by móc spojrzeć na schowane w swojej skorupce zwierzątko.
- Zapadł w zimowy sen. Nie wychodzi ze skorupy – miauknął brat Nic, otulając się ogonem. Niespodziewanie schował go błyskawicznie pod brzuch.
Widząc jak to tak nagle robi, nabrała podejrzeń, ale nic nie powiedziała. Niespodziewanie jej brzuch zaburczał.
- Ughhhh...jestem głodnaaaaaaaa - przeciągnęła - a nie ma nic do jedzenia na stosieeeeeeeeee - dodała, obracając się na grzbiet i machając łapami w powietrzu.
- Nie pomogę. N-nic nie znalazłem w lesie na treningu. – odparł jej Nikt.
- Ughhhh - i nagle coś sobie przypomniała. Rozwarła oczy i przestała machać łapami, po czym niespodziewanie przewaliła się z hukiem na ziemię i podbiegła do swojego legowiska - jaka ja głupia jestem! Pamiętam, jak kiedyś chciałeś moją kostkę zjeść! One są jadalne! I mają do tego pożywny szpik w środku! - miauczała rozradowana, wyciągając kilka kostek z legowiska. - hej, chcesz trochę? - spytała, patrząc na nikogo z iskierkami w oczach.
- L-lepiej sama je zjedz. Te kostki są bardzo małe i nie wystarczą dla nas obojga...
- Przecież mam ich chyba z tonę - parsknęła - moje legowisko jest nimi naćkane jak skóra futrem. - miauknęła. - weź, nie daj się prosić, mam wystarczająco. Plus, zawsze można zdobyć więcej, starczy patrzeć, gdzie koty zakopują resztki po posiłku, może coś się znajdzie.
Parę razy tak nawet zrobiła, więc wiedziała, co mówi.
W odpowiedzi czarny uczeń zwinął się bardziej w kłębek, odwracając się do niej gdzbietem, przyjmując pozycję rogalika. Na to Miodunka delikatnie położyła swe uszy.
- N-nie chcę ci zjadać szansy na przeżycie. T-tobie bardziej tego potrzeba niż mi... Ja... Ja sobie poradzę.
Jakie on bzdury wygadywał! Definitywnie chciał się wymigać, bo uważał się za gorszego! Ale ona mu nie pozwoli głodować! Nie na jej warcie! - Nie - miauknęła stanowczo - ty masz gorzej niż ja, nawet cię do stosu już wcześniej nie dopuszczali. Nie pozwolę ci zdechnąć z głodu! - miauknęła z determinacją, po czym chwyciła więcej kostek w pysk i podeszła do niego. Następnie ułożyła się przed nim w pozycji bochenkowej i położyła przed nim kości, a potem podzieliła je na dwie równe kupki - jedz.
Kocurek uszy nadal miał położone, gdy to zrobiła. Przyjrzał się szczątką po martwych zdobyczach członków owocowego lasu, krzywiąc nieznacznie pysk.
- J-jesteś za miła. T-to kiedyś cię zgubi... - mruknął. - N-nie wiem jak zresztą dostać się do szpiku... Kiedyś próbowałem, ale nie wyszło...
- Nie. Bycie miłym to siła. Oczywiście trzeba wiedzieć kiedy. Jak ktoś jest wredny, to powinno się mu pod łapy splunąć i wygarnąć. – miauknęła. Już raz tak zrobiła Świtowi. Nawet wgryzła się córce Zięby w łapę, czego się ani trochę nie wstydziła - ja wiem jak. Moja mama jest medyczką, zna się na ciele i takich rzeczach. - powiedziała - musisz wbić zęby jak najbliżej środka kości, najgłębiej, jak jesteś w stanie, a potem spróbować rozerwać kość na połówki, o tak - miauknęła, po czym wbiła kły w kostkę. Naparła na nią, a potem usłyszała zgrzyt. Obiekt przełamał się na pół, a wewnątrz ukazał się żółtawy szpik. - właśnie tak.
Nikt uważnie obserwował jej poczynania, przez co Miodunka uznała, iż próbuje jak najlepiej zapamiętać, jak zrobić to, co mu właśnie pokazała. - Wygląda obrzydliwie... – mruknął czarny arlekin.
- Ale jest smaczny - miauknęła, zlizując kawałek. - i pożywny. Spróbuj, naprawdę pycha!
Chciała, go zachęcić, by tego spróbował. Pragnęła, aby jej przyjaciel, bo za niego go uznawała, był dobrze odżywiony. Żółtooki wziął drugi kawałek kości, ku radości Miodunki. trzymając go między łapkami polizał go. Z apetytem zlizała do reszty przepyszny szpik ze swojej części, po czym wzięła następną kostkę i znów ją przegryzła na pół. On niezbyt chętnie wylizywał, wręcz mozolnie, przełykając zawartość kości, co nie umknęło jej uwadze. Ale przynajmniej jadł, udało jej się do tego go przekonać, nawet nie musiała go jakoś bardzo przekonywać, żeby w końcu trochę tego zjadł. Sama również jadła dalej, podając Nikomu po połówce z każdej kostki. Powoli napełniał się jej spragniony jedzenia brzuszek. Kiedy kostki z tej kupki co przyniosła się skończyły, położyła się na boku z uśmiechem, łapkami w stronę Nikogo.
- I co? Nie były takie złe, nie? Teraz przynajmniej oboje jesteśmy najedzeni. - wymruczała.
Ten w odpowiedzi uśmiechnął się do niej słabotliwie, co sprawiło, iż poczuła przyjemne ciepełko w serduszku. Jednocześnie kiwnął głową.
- Tak. Nieco mi lepiej. Dawno nie miałem nic w pysku, więc ciężko mi się coś teraz je... Ale jestem wdzięczny. Naprawdę. To miłe - szepnął speszony ciszej pół-nocniak.
- Cieszę się, że mogłam ci pomóc. Ale w sumie to też trochę twoja zasługa, bo gdybyś wtedy nie próbował zjeść mojej kostki, to bym na to nie wpadła – miauknęła szczerze, przypominając sobie o tamtej sytuacji. Zamruczała, przymykając oczy, zadowolona, że miała wreszcie pełny brzuszek. I do tego Nikogo obok siebie. Było jej bardzo przyjemnie.
- Racja...To się prześpię trochę... - powiadomił ją uczeń Krwawnika, zamykając oczy. Ona również je przymknęła, zasypiając tuż obok Nikogo, na jego legowisku...
<Nikt? :3 <3>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz